- Pilot widział obiekt latający w pobliżu pasa, prawdopodobnie był to dron - poinformowali przedstawiciele łódzkiego lotniska. Zagrożone było lądowanie niewielkiej maszyny, która wykonywała lot szkoleniowy.
Do incydentu doszło w poniedziałek wieczorem - tego samego dnia, kiedy inny dron mógł doprowadzić do katastrofy samolotu pasażerskiego lądującego na lotnisku Chopina w Warszawie.
- Piloci podchodzący do lądowania na łódzkim lotnisku zauważyli podejrzany obiekt latający w pobliżu progu pasa. Poruszał się w pionie i poziomie - mówi tvn24.pl Ewa Bieńskowska, rzecznik portu.
Prawdopodobnie był to dron. Miał czerwone, pulsujące światło. To dzięki temu piloci zauważyli maszynę.
- Było już po zmroku, a niezidentyfikowany obiekt latał w pobliżu osi pasa. Bezpieczeństwo dwóch osób znajdujących się na pokładzie lądującego samolotu było zagrożone - ocenia Bieńkowska.
Bezmyślna seria
Lotnisko zaalarmowało policję, ale funkcjonariuszom nie udało się zatrzymać osoby, która pilotowała drona.
Rzeczniczka portu poinformowała, że incydentem zajęła się już Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Policja przesłuchała we wtorek pilota, który latał dronem w poniedziałek w pobliżu lotniska Chopina w Warszawie. Niewykluczone, że to jego maszynę widzieli piloci samolotu pasażerskiego, który leciał z Monachium do Warszawy. Dron przeleciał od samolotu w odległości około 100 m.
- Jeśli potwierdzi się, że to ta maszyna, mężczyźnie za spowodowanie zagrożenia w ruchu powietrznym może grozić nawet do 8 lat więzienia - powiedział Robert Opas z komendy stołecznej.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/r / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź