Kierowca zginął na torach. Ustalają, dlaczego dróżnik nie zamknął zapór

PKP: dróżnik nie zamknął rogatek
PKP: dróżnik nie zamknął rogatek
Źródło: TVN24 Łódź

Na strzeżonym przejeździe kolejowym w Piotrkowie Trybunalskim doszło do tragicznego wypadku. Rozpędzony pociąg uderzył w bok stojącego na torach samochodu, na miejscu zginął jego 35-letni kierowca. Na początku służby informowały, że dwa pojazdy utknęły na torowisku. PKP jednak ustaliło, że do tragedii przyczynił się dróżnik, który nie zamknął zapór przed nadjeżdżającym pojazdem.

Pociąg Intercity jadący z Łodzi do Krakowa uderzył w stojący na przejeździe kolejowym samochód we wtorek rano.

- Do wypadku doszło na ul. Moryca w Piotrkowie Trybunalskim. Pociąg uderzył z bardzo dużą siłą. W wyniku zdarzenia samochód osobowy, którym kierował 35-latek został dosłownie przecięty na pół - opowiada tvn24.pl mł. bryg. Maciej Dobrakowski ze straży pożarnej w Piotrkowie.

Przednia część samochodu została na torowisku. Tylna została zaciągnięta przez rozpędzony pociąg. Skład zatrzymał się dopiero po ok. 400 metrach.

- W samochodzie, w który wpadł pociąg jechał tylko 35-letni kierowca. Niestety, zginął na miejscu - mówi mł. bryg. Dobrakowski.

Wina dróżnika?

Tuż po wypadku strażacy informowali, że na przejeździe kolejowym pomiędzy rogatkami najprawdopodobniej utknęły dwa samochody. W jednym był 31-latek, przed nim stała w swoim samochodzie kobieta.

Dopiero kilka godzin po wypadku PKP Polskie Linie Kolejowe wydały oświadczenie, z którego wynika, że do wypadku doprowadził dróżnik.

- Specjalna komisja ustali jakie były przyczyny, że dróżnik nie zamknął zapór - informuje Karol Jakubowski z PKP PLK.

Wszystko wskazuje więc na to, że zapory opadły już po tragicznym wypadku. Jak mówi Karol Jakubowski, dróżnik zaczął pracę o godz. 6. W momencie wypadku był trzeźwy.

- To pracownik z długoletnim stażem, który miał wszystkie niezbędne szkolenia. Na posterunku były urządzenia informujące o nadjeżdżających pociągach - zapewnia Jakubowski.

Dróżnik jest obecnie przesłuchiwany.

Zadecydowały sekundy

Straż pożarna, która jako pierwsza dotarła na miejsce tragedii informowała, że tuż przed ofiarą wypadku jechała kobieta swoim samochodem osobowym. Po wypadku była w szoku i potrzebowała pomocy medycznej.

Samochód jedynej ofiary wypadku został doszczętnie zniszczony. Miejsce, gdzie siedział kierowca, zostało wciągnięte pod koła pociągu.

Wszystko wskazuje na to, że kierowca jechał do pracy - w pojeździe znaleziono m.in. klucze francuskie i strój roboczy.

W pociągu, który jechał do Krakowa podróżowało ok. 40 osób.

- Cztery zdecydowały się opuścić skład i kontynuować drogę na własną rękę - informuje mł. bryg. Dobrakowski.

Reszta pasażerów czekała w wagonach na transport zastępczy. Wszyscy odjechali już autobusami do Krakowa.

Mężczyzna zginął na miejscu
Mężczyzna zginął na miejscu
Źródło: TVN24 Łódź

Autor: bż/sk / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: