Mówił, że "bał się konsekwencji", dlatego nie zatrzymał się po tym, jak potrącił na pasach 55-letnią kobietę. Tłumaczył, że jej nie zauważył. Dziś został skazany za spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia.
Proces w tej sprawie zakończył się na jednej rozprawie. W piątek w sądzie rejonowym w Zgierzu odczytano wyrok. 27-letni Rafał B. został skazany na siedem lat więzienia. Sąd zakazał mu też prowadzenia pojazdów mechanicznych do końca życia. Wyrok jest nieprawomocny. Jest łagodniejszy niż ten, o który w swojej mowie końcowej wnosił prokurator.
- Żądam ośmiu lat pozbawienia wolności dla oskarżonego. Nie dość, że przez swoją nieuwagę doprowadził do śmierci 55-letniej kobiety, to jeszcze uciekł z miejsca wypadku - podkreślał prokurator w swojej mowie końcowej.
Z kolei obrońca Rafała B. przed odczytaniem wyroku prosiła o "łagodny wyrok".
Na razie nie wiadomo, czy strony będą odwoływać się od decyzji sądu pierwszej instancji.
Dramat na drodze
Do tragedii doszło trzeciego marca tego roku. Wtedy skazany jeździł po mieście przez kilka godzin. Jest to pewne, bo 27-latek w swoim samochodzie został kilkukrotnie nagrany przez kamery zainstalowane w Zgierzu. Późnym wieczorem pojawił się na ul. Długiej. W czasie procesu nie chciał składać wyjaśnień. Przeprosił tylko za to, co się wydarzyło:
- Przepraszam wszystkich, którzy ucierpieli. Proszę sąd o przekazanie listu, który napisałem do rodziny zmarłej - powiedział i poprzez pełnomocniczkę przekazał go sędzi.
Odpowiadał tylko na pytania swojego adwokata.
Na pierwszej i jedynej rozprawie sędzia czytała z akt sprawy, co 27-latek miał do powiedzenia w czasie śledztwa:
"Byłem już po pracy, byłem zmęczony. Widziałem przejście i jakieś osoby na chodniku. Ją zobaczyłem dopiero wtedy, kiedy była już na masce" - czytała sędzia.
"Kiedy była na masce, próbowałem łagodnie zahamować, żeby już jej nic więcej się nie stało. Spadła z prawej strony samochodu. Wtedy odjechałem. Bałem się konsekwencji, bo nie miałem prawa jazdy" - zeznawał oskarżony.
55-letnia kobieta zmarła niedługo po potrąceniu.
Poszukiwany
Tragicznego wieczoru w pościg za Rafałem B. ruszył przypadkowy świadek wypadku. Oskarżonemu udało się jednak uciec.
"W momencie wypadku byłem trzeźwy. Jak już było po wszystkim, zaparkowałem niedaleko stacji benzynowej, gdzie kupiłem wódkę. Nie zgłosiłem się na policję, bo wiedziałem, że dostanę surowy wyrok. Chciałem spędzić resztę czasu z dwójką dzieci" - zeznawał oskarżony.
Od wypadku na ul. Długiej w Zgierzu do momentu zatrzymania minęło 10 dni. W tym czasie sprawa została nagłośniona przez media.
"Nie próbowałem się ukrywać, wiedziałem, że po mnie przyjdą" - opowiadał w czasie śledztwa oskarżony.
B. ma dwu- i czteroletnie dziecko. Ma za sobą pobyt w więzieniu za rozbój. Wobec niego toczyły się też sprawy o spowodowanie dwóch innych kolizji. Nigdy nie miał prawa jazdy.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź