Stają przy poboczu i przez lornetki obserwują kierowców jadących kilkaset metrów dalej. Ci, zupełnie nieświadomi, jeden po drugim wpadają za korzystanie z telefonu komórkowego w czasie jazdy. - Zamiast na jeździe skupiają się na rozmowie - mówią tvn24.pl policjanci z drogówki w Bełchatowie, którzy prowadzą akcję "lornetka".
Taka reakcja to standard - zajęty rozmową kierowca, jak oparzony chowa rękę z telefonem w momencie, kiedy zauważy patrol policji. W Bełchatowie (woj. łódzkie) ta reakcja jednak na niewiele się zda.
- Bierzemy lornetki i namierzamy kierowców, którzy jeszcze nas nie widzą - wyjaśnia asp. Krzysztof Kaczyński z bełchatowskiej drogówki.
Efekt? W czasie rozpoczętej jeszcze przed świętami akcji funkcjonariusze zatrzymali już kilkuset kierowców. To jednak nie oznacza, że w Bełchatowie chcą iść na mandatowy rekord.
- Niemal w każdym przypadku kończymy interwencję pouczeniem. Chcemy przekonywać, że nie warto jechać z telefonem w ręku, bo to po prostu duże zagrożenie - dodaje mł. insp. Tomasz Jędrzejczyk, zastępca komendanta policji w Bełchatowie.
W innym świecie
Mandaty: 200 złotych i pięć punktów karnych - są wystawiane tylko w skrajnych przypadkach. Na naszych oczach policjanci ścigali młodą kobietę, która była tak zajęta rozmową, że przez kilkaset metrów nie zauważyła goniącego ją radiowozu. Nie pomagała ani syrena policyjna, ani sygnały świetlne.
- To dobry przykład na to, że kierowcy zajęci rozmową są trochę w innym świecie. Nie obserwują drogi tak, jak powinni - wyjaśnia mł. insp. Jędrzejczyk.
Ale nie chodzi tu tylko o brak koncentracji.
- Trzymając telefon, sterujemy samochodem tylko jedną ręką. A to bardzo ogranicza nasze szanse na szybki i skuteczny manewr w sytuacji niebezpieczeństwa - dodaje asp. Kaczyński.
Mam, ale...
Co ciekawe, zdecydowana większość zatrzymanych przed naszą kamerą kierowców podkreślała, że zazwyczaj używa zestawów głośnomówiących.
- Dzisiaj tak pechowo wyszło, że nie zdążyłem podłączyć. Tu leży, widzi pan? - mówi Łukasz. Twierdzi, że telefon musiał odebrać, bo akurat dzwonił szef.
- Żona niedawno urodziła dziecko. Nie miałem głowy, żeby podłączyć zestaw - tłumaczył się z kolei Michał. On też w samochodowym schowku znalazł bezprzewodową słuchawkę.
Kierowcy przyznawali, że dopiero po pewnym czasie zdali sobie sprawę, że są obserwowani.
- Policjanci dotąd mieli suszarki. Ale chyba lepiej, że zamienili je na lornetki - kwituje Paweł, kierowca tira.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź