Chory na sepsę sześciotygodniowy niemowlak czekał w kutnowskim szpitalu na pilny transport do specjalistycznego szpitala. Portal tvn24.pl dotarł do dokumentów, z których wynika, że karetka przyjechała dopiero po 2,5 godzinach. Kiedy Wiktor trafił w końcu do szpitala w Łodzi, na ratunek było za późno. Okoliczności tragedii wyjaśnia prokuratura.
O dramacie Wiktora pisaliśmy na tvn24.pl już w listopadzie. Chłopczyk zmarł w szpitalu im. Marii Konopnickiej w Łodzi. Tamtejsi lekarze sugerowali, że za śmierć dziecka mogą odpowiadać ich koledzy z Kutna. Dlaczego? Bo Wiktor tydzień przed śmiercią był leczony na kutnowskim oddziale. Lekarze wypuścili go do domu mimo złych wyników krwi i obecności bakterii powodującej posocznicę. Kiedy po raz kolejny dziecko trafiło do szpitala, jego stan był już krytyczny.
Teraz okazuje się, że okoliczności śmierci Wiktora budzą jeszcze więcej wątpliwości. Portal tvn24.pl dotarł do wyników kontroli, którą w kutnowskiej placówce przeprowadziła na zlecenie ministra zdrowia ówczesna konsultant krajowa ds. pediatrii. W dokumencie czytamy m.in., że kutnowscy lekarze podjęli decyzję o "pilnym przekazaniu dziecka" do placówki specjalistycznej. Problem w tym, że od podjęcia tej decyzji minęło 2,5 godziny, zanim chłopczyk trafił do karetki.
- Wyjaśniamy to w toku prowadzonego śledztwa. Sprawdzamy, czy długie oczekiwanie na karetkę mogło przyczynić się do zgonu dziecka - mówi tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
"Spóźniony ratunek"
Jak czytamy w raporcie przygotowanym na zamówienie ministerstwa, kutnowscy lekarze wezwali karetkę typu "N". Pojazdy tego typu wyposażone są w inkubatory i pozwalają na bezpieczne przewożenie noworodków i niemowląt pomiędzy szpitalami. - Niestety dziecko musiało czekać, bo wykonywano w krytycznym momencie inne zadania - mówi Kopania.
W dokumencie opracowanym na zlecenie resortu zdrowia, Wiktor trafił do specjalistycznego szpitala w Łodzi zbyt późno. "Leczenie (w łódzkiej placówce - red.) było prowadzone prawidłowo, niestety było nieskuteczne, ponieważ było spóźnione" - czytamy w raporcie.
Kto zawinił?
Karetki typu "N" nie są częścią krajowego systemu ratowniczego. Ich ilość reguluje Narodowy Fundusz Zdrowia. - Zazwyczaj dwie karetki tego typu wystarczają. Obie stacjonują w Łodzi - tłumaczy Anna Leder, rzecznik NFZ w Łodzi.
Organizacja systemu jest jednak badana przez śledczych. - Chcemy wyjaśnić, czy w tym konkretnym przypadku doszło do naruszenia procedur i można mówić o czyimś zawinieniu. Być może okaże się, że mówimy o nieprawidłowościach systemowych - podkreśla Kopania.
Błędy lekarzy
Niezależnie od kwestii związanych z długim oczekiwaniem na karetkę, krajowy konsultant ds. pediatrii zwróciła uwagę na błędy popełnione przez kutnowskich lekarzy, gdzie leczony był Wiktor. Podczas pierwszej wizyty, postępowanie lekarskie miało być "niewystarczająco ostrożne i nie uwzględniało odrębności postępowania w tym wieku dziecka". Podczas drugiej wizyty postępowanie lekarzy miało być "niewystarczające". Dlaczego? Te informacje objęte są tajemnicą lekarską.
"Dlaczego go wypisali?"
O rzekomych błędach kutnowskich lekarzy wiemy tylko z relacji lekarzy przy ul. Spornej.
- Podczas hospitalizacji lekarze stwierdzili obecność bakterii klebsiella pneumoniae. Oprócz tego wykryto, że dziecko ma niepokojąco mało czerwonych krwinek. Mimo to zostało wypisane z placówki po kilku dniach, a rodzice zostali poinformowani, że mają podawać mu antybiotyk - informuje Zbigniew Jankowski, dyrektor ds. medycznych szpitala im. M. Konopnickiej w Łodzi.
I dodaje, że nie potrafi zrozumieć, dlaczego kutnowscy lekarze podjęli taką, a nie inną decyzję.
- W moim szpitalu z pewnością dziecko byłoby dalej obserwowane na oddziale. Nie wykluczam też, że z powodu złych wyników badania krwi przetoczono by mu krew - prognozuje dyrektor ds. medycznych szpitala przy Spornej.
Kontrole i kary
- Sprawdzaliśmy, czy placówka wywiązywała się z obowiązków płynących z kontraktem NFZ - mówi Anna Leder z łódzkiego NFZ.
Fundusz dopatrzył się nieprawidłowości i nałożył na placówkę karę finansową w wysokości 24600 zł. Kontrolerzy ukarali szpital m.in. za błędy w prowadzonej dokumentacji medycznej, nie rejestrowanie sprzętu w systemach NFZ.
Oprócz tego NFZ zwrócił uwagę na fakt, że dzień przed śmiercią Wiktora w Kutnie nie było możliwości wykonania badań USG, bo pracownia była nieczynna.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź