Dwunastoletni Dawid nie spanikował, chociaż płomienie odcięły jedyną drogę ucieczki. Wybił szybę i kolejno ratował członków rodziny z płonącego domu.
- Wyszedłem z pokoju do sieni. A tam pożar. Plastik się topił i spadał mi na głowę i ręce - opowiada Dawid z Dąbrówki w gminie Aleksandrów (woj. łódzkie).
Jego dom stanął w płomieniach we wtorek, po 17. W środku, oprócz niego była Wiktoria, młodsza o cztery lata siostra, mama i 87-letnia ciocia. Płomienie szybko się rozprzestrzeniały. Murowane ściany zewnętrzne okalały drewnianą konstrukcję, która zajmowały się ogniem.
- Usłyszałam trzaski w przedpokoju. Myślałam, że dzieci po prostu się bawią - opowiada 33-letnia Anna.
Po kilku sekundach zrozumiała, że płomienie odcięły drogę na zewnątrz. Trzeba było uciekać oknem. Droga prowadziła przez objęty pożarem korytarz.
- Tam była szpara między płomieniami. Dawid pobiegł pierwszy, za mną szła Wiktoria. Usłyszałam trzask. To Dawid rozbił okno - mówi Anna.
- Uderzyłem nadgarstkiem. Uszkodziłem rękę, krew mi trochę trysnęła na twarz - opowiada dwunastolatek.
"Daj Wiktorię"
Anna pamięta zakrwawione ręce syna.
- Wyciągał je do mnie i mówił: "mamo, daj Wiktorię" - wspomina.
Chłopiec wyciągnął ośmioletnią siostrę. Potem czekał na mamę, która wróciła po starszą ciocię.
- Dawidek ją odebrał i pomógł jej wyjść. Potem wrócił. Krzyczał "mamo, mamo". Było już tak siwo, że bym nie wyszła, gdyby nie te okrzyki - wspomina Anna.
Zniszczony dom
Dawid z raną prawej ręki trafił do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Mój syn to bardziej niż bohater - mówi mama chłopca.
W podobnym tonie o dwunastolatku wypowiadają się służby.
- Dzięki jego opanowaniu wszyscy się ewakuowali - asp. Ilona Sidorko z piotrkowskiej policji.
Dom rodziny doszczętnie spłonął. Wójt gminy Aleksandrów zapowiedział, że poszkodowana rodzina dostanie lokal zastępczy i wsparcie finansowe.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24