16-latek z Łodzi razem ze starszymi kolegami zniszczył 350 nagrobków. Od 8 miesięcy czeka na proces, ale poza tym jego życie znacząco się nie zmieniło. Przed sądem nie stanęła też 16-latka i jej o dwa lata młodszy kolega, którzy pobili niewidomego w miejskim autobusie. - Sądy rodzinne są przeciążone, odpowiedzialność gdzieś się rozmywa - mówią w łódzkiej policji.
Paweł ma dzisiaj 17-lat i od kilku miesięcy kuratora. To jedyna konsekwencja tego, że tuż przed zeszłorocznym dniem Wszystkich Świętych zniszczył z kolegami 350 nagrobków. Jego mama jest właścicielką zakładu kamieniarskiego, więc policja uznała, że nastolatek chciał "zrobić ruch w interesie". Koledzy, z którymi dewastował nagrobki byli pełnoletni. Usłyszeli więc zarzuty i trafili do aresztu. Grozi im do 10 lat więzienia.
Paweł za kratkami był przez kilkadziesiąt godzin, tuż po zatrzymaniu. Potem sąd rodzinny przydzielił mu kuratora. Jeśli będzie osądzony, grozi mu umieszczenie w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Tyle, że na razie nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
- Obłożenie sędziów rodzinnych w Łodzi jest bardzo duże. Terminy są odległe, a demoralizacja postępuje - ocenia w rozmowie z tvn24.pl podkomisarz Iwona Firaza z działu prewencji w łódzkiej policji.
Strach tylko na początku?
Po tym, jak Paweł został decyzją sądu rodzinnego wypuszczony z policyjnej izby dziecka, i mógł wrócić do domu, policja zaprotestowała.
- Nastolatek odegrał dużą rolę w dewastowaniu grobów. Stopień jego demoralizacji i rola w tym bulwersującym zdarzeniu sprawiają, że jesteśmy zaskoczeni decyzją - mówiła w październiku podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Takie "zaskoczenie" często miesza się z bezsilnością. Bo o ile na początku młodociany przestępca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, to potem wszystko się mocno rozmywa.
- Zaczynamy od przesłuchań. Traktujemy zdemoralizowanych nastolatków z taką samą powagą jak dorosłych. Chcemy, żeby wiedzieli, że złamali prawo - opowiada Firaza.
Ale nastoletni przestępca musi się postarać, żeby jego problemy nie skończyły się na przesłuchaniu.
- Sąd rodzinny może zarządzić wywiad kuratora, potem jego nadzór. Dotkliwe środki wychowawcze, jak umieszczenie w "poprawczaku" stosowane są najczęściej dopiero przy którejś "wpadce" nastolatka - tłumaczy Firaza.
Kurator dla młodocianego przestępcy nie jest zaś dużym utrudnieniem w normalnym życiu. - Wizyty kuratora odbywają się zazwyczaj raz, dwa razy w miesiącu. To zbyt rzadko, żeby wykazać nieprawidłowości, mimo że są niezapowiedziane - zaznacza policjantka.
Kradną, biją, gwałcą
Co roku w Polsce nieletni popełniają ponad 800 tys. czynów karalnych. Dwa lata temu (statystyki z 2013 roku są dopiero przygotowywane przez policję) nastoletni przestępcy dopuścili się 4 zabójstw, 181 gwałtów, ponad 12 tys. kradzieży rozbójniczych i niemal 8 tys. włamań. Liczba czynów karalnych nieletnich systematycznie rośnie - w latach 90. co roku stwierdzano ok 70 tys. takich przypadków. Od 2010 roku normą jest około 100 tys.
- Nie ma reguły, kto dopuszcza się łamania prawa. Mitem jest, że młodociani przestępcy to tylko dzieci z rodzin patologicznych - zwraca uwagę Firaza. I dodaje, że coraz częściej na komendzie lądują dzieci "z dobrych domów". Wymuszeń, oszustw i przemocy dopuszczają się ci, którym rodzice gwarantują wszystko, oprócz własnego czasu i uwagi. - Często chcą na siebie zwrócić uwagę. Potem rodzice siedzą na komendzie i płaczą, że "nie tak wychowywali swoje dzieci" - opowiada policjantka.
Agresja dziedziczona
W zeszłym roku nieletni dopuścili się ponad 3 tys. pobić i ponad 4 tys. razy sprawili, że ktoś poniósł uszczerbek na zdrowiu. Jeszcze dziesięć lat wcześniej w policyjnych statystykach jest dwukrotnie mniej. - Wzrosła wykrywalność i czujność szkół. Kiedyś pedagodzy chcieli rozwiązywać takie problemy po cichu. To się zmieniło, teraz do walki z agresją angażuje się więcej instytucji, w tym policję - twierdzi Firaza.
O ile wśród przestępców "z dobrych domów" dominują oszustwa i kradzieże, o tyle pobicia są charakterystyczne dla nastolatków, którzy wychowywali się w niepełnych, dysfunkcyjnych rodzinach. - Agresja często jest dziedziczona. Nastolatkowie przenoszą brutalne wzorce z domów do społeczeństwa i lądują poza prawem - ocenia policja.
Sądy rodzinne rozpatruje przestępstwa popełnione przez osoby od 13 do 17 roku życia. Nie brakuje jednak młodszych dzieci, które łamią prawo. Co się z nimi dzieje? - Wtedy rozpatrywana jest kwestia sposobu, w jaki sprawowana jest opieka nad dzieckiem. Łamanie prawa jest sygnałem uderzającym bardziej w rodziców - tłumaczy Firaza.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź