Pod Aleksandrowem Łódzkim zalegają śmieci, do sprowadzenia których nikt się nie przyznaje. Sprawę bada Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska i ostrzega: składowisko może stanowić zagrożenie.
Ponad 400 ton niebezpiecznych odpadów zalega na terenie Brużyczki Małej pod Aleksandrowem.
- To między innymi nieoznakowane pojemniki, w których znajduje się ciecz nieznanego pochodzenia. Część jest składowana na nieizolowanym podłożu - relacjonuje Katarzyna Pasikowska-Poczopko, dziennikarka TVN24, która zajęła się sprawą.
Składowiskiem już w listopadzie ubiegłego roku zainteresował się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
- Stwierdziliśmy kilkanaście naruszeń z zakresu sposobu magazynowania tych odpadów - mówi Artur Owczarek, dyrektor WIOŚ w Łodzi.
Inspekcja chciała nałożyć karę na właściciela odpadów. I napotkała na niemały problem. Bo oficjalnie nikt się do śmieci nie przyznaje.
Bez winnych
Teren należy do prywatnej osoby. Udało nam się do niej dotrzeć. Usłyszeliśmy, że grunt został w 2017 roku wydzierżawiony łódzkiej spółce.
- Umowa była taka, że miały tu być magazynowane odpady, które potem miały trafiać do firm zajmujących się utylizacją. Dzieje się inaczej - mówi Katarzyna Świtacz, właścicielka ziemi.
Podkreśla, że na placu są odpady farmaceutyczne oraz pochodzące z firm paliwowych oraz podmiotu zajmującego się produkcją płytek.
- Jakieś opakowania po klejach, lakierach i farbach. Są też opakowania z zawartością - mówi rozmówczyni TVN24.
Spółka, która wynajmuje teren w ciągu półtora roku trzykrotnie zmieniała zarząd. Obecne władze nie przyznają się do odpadów i twierdzą, że śmieci należą do właścicielki terenu.
"Odpady niebezpieczne"
Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska określa śmieci jako niebezpieczne. Jak bardzo niebezpieczne?
To będzie wiadomo za dwa tygodnie, kiedy znane będą wyniki badania gleby na terenie, gdzie zalegają.
- O nieprawidłowościach poinformowaliśmy starostę. Naszym zdaniem powinien on cofnąć decyzję, która pozwala firmie na dowożenie śmieci. Zwłaszcza, że wydaje się, że na placu pojawiają się kolejne odpady - mówi Artur Owczarek, dyrektor WIOŚ.
Bogdan Jarota, starosta zgierski informuje, że taka decyzja zostanie wydana. Ale dopiero wtedy, kiedy będzie wiadomo, jakie dokładnie śmieci są gromadzone i na ile są niebezpieczne.
- Czekamy, aż swoje działania zakończy WIOŚ - podkreśla Jarota.
Sprawę bada też prokuratura, która o nieprawidłowościach zaalarmowana została przez WIOŚ. Śledczy mają też inne zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa. Wysłała je była prezes spółki, która dzierżawi teren.
- W jej ocenie osoba, która posiadała udziały w spółce doprowadziła do tego, że na teren przywieziono nadmierną ilość odpadów, które mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia człowieka oraz naturalnego środowiska - mówi Kopania.
Prokuratura informuje, że w tej sprawie trwają czynności, ale nikt nie usłyszał zarzutów.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź