Do 10 lat więzienia grozi Krzysztofowi L., burmistrzowi Łęczycy. Prokuratorzy postawili mu zarzuty m.in. w związku ze sprawą, którą nagłośniliśmy w lipcu ubiegłego roku. - Podejrzany przekroczył uprawnienia, próbując wpływać na decyzję radnych, dotyczącą odwołania przewodniczącego rady miasta - informują śledczy. Burmistrz jest też podejrzany o płatną protekcję i żądanie korzyści majątkowych.
"Jeżeli pan Koperkiewicz (przewodniczący łęczyckiej rady miasta - red.) zostanie odwołany, (...) to pan przestaje być prezesem PEC (Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej - red.)" - mówił w lipcu ubiegłego roku Krzysztof L., burmistrz Łęczycy.
Słowa te były skierowane do Jana Budzińskiego, prezesa PEC. Burmistrz nie wiedział, że jego rozmówca ma schowany dyktafon.
Sprawę nagłośniliśmy na portalu tvn24.pl. - Nie jestem radnym, a mimo to burmistrz uzależnił moją przyszłość od głosowania rady miasta. To nadużycie władzy, dlatego poszedłem do prokuratury - mówił nam Budziński.
Teraz prokuratorzy stwierdzili, że burmistrz dopuścił się przestępstwa. - Podejrzany usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Do 10 lat więzienia
Zarzut związany z "aferą taśmową" nie kończy prawnych problemów Krzysztofa L. Burmistrz ma też status podejrzanego w innej sprawie - z końca 2014 roku.
- Zarzut dotyczy powoływania się na wpływy w Radzie Nadzorczej Spółki Energetyki Cieplnej i podjęcia sie załatwienia, w zamian za korzyść w kwocie 50 000 zł, sprawy polegającej na doprowadzeniu do powołania na funkcję prezesa tej spółki - informuje prokurator Kopania.
Burmistrz - jak informują śledczy - nie przyznał się do stawianych zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Śledczy zastosowali wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze - 30 tys. złotych kaucji i zawieszenie w obowiązkach burmistrza.
Podejrzanemu samorządowcowi grozi do 10 lat więzienia, nie udało nam się z nim skontaktować.
"Demokracja dyktafonów"
Głosowanie, o którym mówił w 2015 roku nagrany bez swojej wiedzy burmistrz, już się odbyło. Przewodniczący rady miejskiej (wbrew woli burmistrza) został odwołany ze stanowiska. L. jednak nie wyrzucił szefa PEC. Dlaczego?
Prezes miejskiej spółki przy okazji głosowania w sprawie przewodniczącego powiedział radnym o ultimatum, które usłyszał od burmistrza. Samorządowcom rozdał stenogramy z nagrań. W Łęczycy wybuchł polityczny skandal.
- Poniosło mnie. Jestem emocjonalnym człowiekiem. Nie zamierzałem nikogo wyrzucać z pracy. Prezesa energetyki będę rozliczał z jego obowiązków - mówił w zeszłym roku podejrzany burmistrz.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź