Dwaj mężczyźni, którzy pod koniec lat 40. zostali zamienieni w sieradzkim szpitalu, walczą o odszkodowanie. Domagają się od państwa po pół miliona złotych zadośćuczynienia. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że sprawa jest przedawniona. - Będziemy się odwoływać - zapowiada mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, która reprezentuje przed sądem obu mężczyzn i siostrę jednego z nich.
Według mecenas Wentlandt-Walkiewicz, wyrok jest krzywdzący, a państwo polskie powinno ponieść konsekwencje błędu szpitala.
- Najpierw odwołam się do Sądu Apelacyjnego. Jeżeli to nic nie da, to pozostaje tylko kasacja i skierowanie sprawy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - zapowiada Wentlandt-Walkiewicz.
Wojciech Murawski, który w sądzie reprezentuje Prokuratorię Generalną Skarbu Państwa, zwrócił uwagę na przepisy, które obowiązywały w czasie, kiedy doszło do zamiany dzieci. Wówczas sądy nie przyznawały odszkodowań za takie błędy.
Roszczenia na 1,5 mln zł
O pieniądze walczy także siostra jednego z mężczyzn. Tak samo jak oni chce 500 tysięcy złotych zadośćuczynienia za to, że wychowała się z obcym człowiekiem, a nie ze swoim bratem.
Sprawa trafiła do sądu w kwietniu ubiegłego roku. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. - To olbrzymia trauma i trudne przeżycie dla moich klientów - tłumaczy mecenas Wentlandt-Walkiewicz.
Zamienieni ponad 60 lat temu
Do zamiany doszło w latach 40. ubiegłego wieku. Dwie matki trafiły na oddział ginekologiczny szpitala w Sieradzu w tym samym czasie. Obie urodziły synów. Jedna kobieta 29 marca, a druga dzień później. Jeszcze w szpitalu jedna z nich mówiła, że coś jest nie tak.
- Kobiety nikt nie chciał słuchać, mimo że sugerowała położnej, że wydane przez personel dziecko nie przypomina tego biologicznego - można przeczytać w pozwie. Druga matka nie zgłaszała zastrzeżeń. Według powodów, ich relacje nie były poprawne, bo podświadomie czuli, że są w niewłaściwej rodzinie.
Sprawa wyszła na jaw w 2012 roku, dzięki siostrze jednego z mężczyzn. Podczas zabiegu, okazało się że ma inną grupę krwi niż brat. Kobieta zaczęła szukać biologicznego brata. Udało się go odnaleźć. W lipcu 2012 roku wszyscy poddali się badaniom DNA, które potwierdziły ich obawy.
Dokumentacja nie ocalała
Szpital, w którym doszło do zamiany w latach 40., dziś znajduje się w innym miejscu. Nie przetrwała dokumentacja medyczna, ponieważ przechowuje się ją tylko przez 20-25 lat.
- Nie mamy kontaktu z żadną osobą, która w tamtym okresie pracowałaby w szpitalu - mówi Grażyna Kieszniewska, pełnomocnik ds. pacjenta sieradzkiego szpitala.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Do zamiany doszło w Sieradzu:
Autor: JZ/b / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź