Mickey Rooney, aktor znany m.in. ze "Śniadania u Tiffany'ego" i mąż Avy Gardner, zmarł w niedzielę w swoim domu w Hollywood. Miała 93 lata. "Malutki aktor, który miał wielkie sukcesy" - napisał na pożegnanie magazyn "Variety", zauważając, że zaczynał w kinie niemym i grał całe życie. Jeszcze miesiąc temu brał udział w swojej ostatniej gali oscarowej.
Jego motto brzmiało: "Nigdy nie przechodź na emeryturę, ona nie inspiruje". I słowa dotrzymał do końca. Pracował całe życie: w filmie, telewizji i teatrze. Na premierę czeka jego ostatni film "Fragments from Olympus: The Vision of Nikola Tesla" w reżyserii laureata Oscara, Josepha Sikorskiego.
A karierę zaczynał jako dziecko, które stało się największą gwiazdą box-office'u. Do 1965 roku 200 filmów, w których zagrał, zarobiły ponad 3 mld dolarów na całym świecie. - To największy filmowy aktor, jakiego kiedykolwiek stworzyło Hollywood - mawiał o nim Laurence Olivier.
Jak podaje branżowy magazyn "Variety", Mickey Rooney od jakiegoś czasu chorował. W niedzielę zmarł w swoim domu w Hollywood. Miał 93 lata. Zostawił dziewięcioro dzieci, z których najstarszy syn - Mickey Jr - ma 69 lat.
"Odeszła jedna z ostatnich wielkich hollywoodzkich legend" - piszą media na całym świecie.
Zadebiutował, mając 18 miesięcy
Urodził się na nowojorskim Brooklynie we wrześniu 1920 roku w rodzinie aktorów. Dlatego (mając 18 miesięcy) zaczął swoją karierę w sztuce, w której grali jego rodzice. Miał zaledwie 6 lat, gdy jako Joseph Yule Jr dostał swoją pierwszą kinową rolę - palił cygaro w filmie "Orchide i gronostaje". Sławę zdobył jako nastolatek, gdy wcielał się w postać "symbolu amerykańskiego urwisa" Andy'ego Hardy'ego. To był tak wielki kasowy sukces, że serię filmów kontynuowano przez osiem lat.
Występował też z takimi gwiazdami, jak Judy Garland (w musicalu "Babes in Arms") i Elizabeth Taylor w filmie "National Velvet". Gdy z Taylor zagrał w 1944 roku, stał się międzynarodową gwiazdą. Do dziś pamiętamy go jako Pana Yunioshi w "Śniadaniu u Tiffany'ego", gdzie grał sąsiada ślicznej Holly (Audrey Hepburn), żyjącej na koszt bogatych adoratorów.
Trudno zliczyć wszystkie jego role, również te na Broadwayu. Miał zaledwie 160 cm wzrostu, dlatego mawiano o nim "malutki aktor, który ma wielkie sukcesy".
Osiem żon i jedno bankructwo
Ale mimo sukcesów, Rooney przyznawał w wywiadach, że sława zmusiła go do tego, że zbyt szybko musiał dorosnąć. - Gdy dobiłem do 30-tki, czułem się, jakbym miał 100-tkę - tak oceniał efekt swojego bogatego w wydarzenia życia.
Bo nie chodzi tylko o karierę, w trakcie której został cztery razy nominowany do Oscara i otrzymał dwa honorowe, dwukrotnie był laureatem Złotych Globów i nagrody Emmy. Nie tylko grał, ale był tancerzem, śpiewał, próbował reżyserii, pisał książki (autobiografię w 1993 roku zatytułował "Życie jest zbyt krótkie"). Jeszcze miesiąc temu brał udział w swojej ostatniej gali oscarowej.
Miał też intensywne życie prywatne. Był ośmiokrotnie żonaty, w tym z wielką pięknością swojej epoki - aktorką Avą Gardner. Z powodu dużych alimentów dla byłych żon oraz lekkomyślnego i lekkiego podejścia do finansów (m.in. grał na wyścigach konnych), na początku 1960 roku zbankrutował. Stracił dorobek życia - 12 milionów dolarów.
Ale zapytany kiedyś, czy ponownie ożeniłby się ze wszystkimi swoimi wybrankami, odpowiedział: - Absolutnie. Uwielbiałem każdą z nich.
Autor: am/kka / Źródło: Variety, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Allan Warren