Modelki wyłaniały się z podziemi wprost do żywego ogrodu, w którym rosły drzewa i wijący się żywopłot - w tak pięknych dekoracjach Raf Simons, dyrektor artystyczny domu mody Dior, pokazał najnowszą kolekcję dla paryskiej marki. "Zaprosił nas do zaczarowanego ogrodu", "To piękna metafora odrodzenia" - brzmią entuzjastyczne recenzje.
Inspiracja nie była przypadkowa. Raf Simons, który w ub.r. zastąpił w paryskim domu mody Johna Galliano, czytając autobiografię Christiana Diora podczas wakacji we Włoszech, odkrył, jak wiele łączy go z mistrzem. Zwłaszcza miłość do kwiatów i wsi, na której dorastał.
- Kiedyś nie mogłem doczekać się wyjazdu z Neerpelt, a teraz z przyjemnością wracam do ogrodu rodziców - opowiadał 45-letni Belg za kulisami najnowszego show.
Żywy ogród w środku zimy
Przygotowując swój drugi pokaz haute couture (ręcznie szytych kreacji w pojedynczych egzemplarzach) dla Diora postanowił zaspokoić potrzebę powrotu do natury. I w paryskim Muzeum Rodina stworzył "zaczarowany" ogród, gdzie modelki przechadzały się w labiryncie żywych krzewów i drzew.
Ta pachnąca scenografia, będąca dziełem Martina Wirtza (syna wybitnego belgijskiego architekta krajobrazu Jacquesa Wirtza), nie tylko miała zaskoczyć widownię, ale była także ukłonem w stronę założyciela domu mody. Bo Christian Dior uwielbiał kwiaty i uprawiał je w latach 40 i 50. w swoim ogrodzie w Normandii.
Co więcej, to również nawiązanie do historii marki: pierwszy pokaz haute couture odbył się 12 lutego 1947 roku w pracowni przy pokrytej śniegiem Avenue Montaigne (od kilku dni Paryż też jest ośnieżony) i na cześć kwiatów nosił nazwę "La Ligne Corolle". Simons odniósł się do niej: na sukniach i akcesoriach swojej najnowszej kolekcji wyhaftował kwiaty, w różnych kolorach i o różnych wzorach.
- W tym sezonie chciałem zrobić kolekcję, która mówi sama za siebie. To metafora wiosny: od pierwszych oznak życia i pierwszych pąków zimą po kwiaty rozkwitające latem. A zarazem nowoczesna wizja kobiecości, którą pan Dior wyobrażał sobie w 1947 roku, przygotowując pierwszy pokaz - tak projektant podsumował swoją pracę.
"To świat nieskończonych możliwości"
A jak krytycy ocenili ubrania? - To bardzo piękne, kobiece, nowoczesne couture - oceniła Alexandra Shulman, redaktor naczelna brytyjskiej edycji "Vogue'a". - Simons kontynuuje to, co zrobił wcześniej, ale bez utraty charakterystycznego stylu marki: gorsetów, obcisłych żakietów, asymetrycznych draperii i rozkloszowanych spódnic. Na szczęście do tradycji odniósł się powściągliwie - dodała.
"Ten pokaz udowodnił, jak wiele Simons wchłonął ze skarbca archiwum domu mody i cudownych technik krawiectwa, które w pracowni przy Avenue Montaigne są kontynuowane przez zdolne i wszechstronne szwaczki. Nawet jeśli brakowało emocjonalnych fajerwerków, to ta romantyczno-modernistyczna wizja zachwyca urodą i optymizmem. Czuć duch wiosny jako metaforę odrodzenia" - napisał Hamish Bowles z amerykańskiego "Vogue'a".
Tim Blanks ze style.com też zauważył, że "powiało wiosną". "Świat, który Simons stworzył dla Diora, jest pogodny, pełen koloru i światła. To świat nieskończonych możliwości. Mój ulubiony" - dodał w swojej pochlebnej recenzji.
"To spektakl z dużą ilością handlowych bestsellerów"
Urodę projektów doceniła też śmietanka towarzyska, która zasiadła w pierwszym rzędzie: m.in. księżna Charlene z Monako, pierwsza dama Francji Valérie Trierweiler i była żona prezydenta Bernadette Chirac, a także aktorki Isabelle Huppert, Zang Zyi, Jessica Alba i Rosamund Pike.
- Wszystko było pełne wdzięku. Czy będę nosić? Tego nigdy się nie wie, ale zawsze dobrze jest zobaczyć wielki spektakl - wyznała znana z "Obcego" Sigourney Weaver, dla której projektant Diora stworzy kostiumy do jej nowego filmu "Body Art".
Znawcy branży trzeźwo zauważyli coś jeszcze: komercyjny wydźwięk propozycji na wiosnę-lato 2013. - To był spektakl z dużą ilością handlowych bestsellerów - przyznała Lisa Armstrong z "Daily Telegraph".
Autor: Agnieszka Kowalska//kdj / Źródło: tvn24.pl