W Waszyngtonie powstaje film o akcji amerykańskich komandosów, którzy w maju zabili ukrywającego się w Pakistanie Osamę bin Ladena. Niektórzy politycy się niepokoją. Twierdzą, że tym samym światło dzienne ujrzy wiele ściśle tajnych informacji. Biały Dom zaprzecza tym obawom i nazywa je "śmiesznymi".
Filmowcy pracujący przy najlepszym filmie 2009 roku, "Hurt Locker" opowiadającym o oddziale żołnierzy stacjonujących w Iraku, mają najwyraźniej dobre kontakty z demokratami. Nie da się bowiem nie odnieść wrażenia, że tworzą film na potrzeby kampanii prezydenckiej Baracka Obamy. Film powstaje bowiem m.in. dzięki stałym konsultacjom odbywającym się w Pentagonie, podobno prowadzonymi z ludźmi, którzy coś o akcji amerykańskich żołnierzy wiedzieli.
Kongresmen chce śledztwa
Republikanie obawiają się, że przez takie działania "osoby postronne" dostają dostęp do informacji, które powinny być strzeżone najlepiej na świecie. Aby wyjaśnić, jakie kontakty mają ze sobą filmowcy i wojskowi, republikański kongresmen Peter King żąda powołania komisji śledczej.
Jay Carney, rzecznik prezydenta Baracka Obamy, stwierdził w odpowiedzi, że kongresmen King nie powinien się martwić o takie rzeczy: - Pentagon nie rozmawia o tajnych dokumentach absolutnie z nikim. Proponuję, by pan przewodniczący [Komisji Bezpieczeństwa Krajowego Izby Reprezentantów - red.] swoje wysiłki skierował na ciekawsze i ważniejsze tematy, takie jako obronność kraju, a nie przeglądał kroniki towarzyskie - stwierdził.
Produkt wyborczy
Film zostanie pokazany w telewizji w październiku przyszłego roku, niespełna miesiąc przed wyborami, które mogą dać Barackowi Obamie drugą kadencję w Białym Domu.
Zabicie Osamy bin Ladena to zdaniem Amerykanów największy sukces gabinetu prezydenta w ostatnich trzech latach.
Źródło: Reuters