Amerykański aktor i reżyser George Clooney w ciągu ostatnich lat kilkakrotnie potajemnie odwiedzał Sudan, a ostatni raz był tam tuż po tegorocznej gali wręczenia Oscarów. Wczoraj relacjonował swoje spostrzeżenia na wysłuchaniu w amerykańskim Senacie.
Gwiazdor przemawiał na panelu zatytułowanym "Sudan i Sudan Południowy: niepodległość i niepewność", na którym zaprezentował wyniki satelitarnego projektu Sentinel. Przygotował go sam 1,5 roku temu, a jego celem jest monitorowanie za pomocą technologii satelitarnej dotkniętego wojną regionu w czasie rzeczywistym.
Clooney nie ogranicza się do monitoringu satelitarnego, ale sam też jeździ w ten rejon Afryki. Gwiazdor opowiadał, że widział piekło: - Widzieliśmy na własne oczy gwałty i głód w rejonach, do których nie dociera pomoc humanitarna – mówił. Wspominał też, że jego ekipa była zatrzymywana przez 13-letnie dzieci z karabinami.
Aktor z polityczną misją
Swoje podróże do Sudanu Clooney rozpoczął już w 2006 roku. W ubiegłym roku podczas referendum niepodległościowego spotkał się z prezydentem Sudanu Południowego Salvą Kiirem Mayarditem oraz ministrem obrony tego kraju. Odwiedzał też uchodźców uciekających przed przemocą lokalnych przywódców wojskowych. Dwukrotnie przemawiał potem na forum ONZ, apelując o interwencje w celu powstrzymamia ludobójstwa w tym rejonie.
Nie zrezygnował z wyjazdów nawet po tym, jak zachorował na ciężką malarię. Parokrotnie jeździł do Sudanu także z ojcem - Nickiem Clooneyem, niegdyś popularnym dziennikarzem, który zaraził go swoją polityczną pasją. Nick Clooney był reporterem, a potem dziennikarzem telewizyjnym, ubiegał się też bezskutecznie o miejsce w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych z ramienia demokratów.
George za Obamą
Demokratą jest także George, który w ostatnich wyborach wspierał Baracka Obamę. Jego najnowszy film "Idy marcowe" - historia uwikłanego w problemy senatora demokratów, zaskarbiającego sobie przychylność tłumów, niekoniecznie wpisuje się jednak w nastrój zwycięstwa, jaki towarzyszył wtedy temu obozowi. Clooney obraz nie tylko wyreżyserował, ale zagrał też wspomnianego senatora.
Podczas swojego wystąpienia w Senacie aktor był też pytany o udział w głośnym filmie organizacji Invisible Children, "Kony 2012", w którym mówi, że chciałby, aby ugandyjski zbrodniarz Joseph Kony "stał się równie sławny w Afryce, jak ja w swoim kraju, bo to ułatwiłoby jego schwytanie". Aktor przyznał, że nie miał pojęcia, iż wykorzystano tam jego wypowiedź pochodzącą z dyskusji poświęconej poczynaniom sudańskiego prezydenta Omara Al-Baszira.
Źródło: hollywoodreporter.com