W historii Oscarów filmy sportowe niezwykle rzadko były doceniane przez Akademię Filmową. Na palcach jednej ręki można policzyć te, którym przypadł tytuł najlepszego obrazu roku. Od przełomu wieków widać jednak pewną zmianę i coraz częściej filmy o tej tematyce znajdują uznanie w oczach oscarowego jury. Najlepszym tego przykładem jest "Foxcatcher" Bennetta Millera z aż pięcioma nominacjami.
Krew, pot i łzy to nie zawsze recepta na sukces. Oprócz nadludzkiego wysiłku w sporcie potrzebna jest jeszcze odrobina szczęścia. W wyścigu o Oscara - nawet więcej, niż odrobina.Wzruszający do łezHistoria pokazuje, że najlepszym sposobem, by film o tematyce sportowej zdobył statuetkę, jest gorzkie zakończenie - im bardziej tragiczne, tym lepiej. Tak było, chociażby w przypadku „Za wszelką cenę” Clinta Eastwooda z 2004 roku (główna bohaterka na koniec jest sparaliżowana) oraz „Rocky’ego” (1976), napisanego i granego przez Sylvestra Stallone’a (główny bohater ostatecznie przegrywa walkę o mistrzostwo). Te dwa obrazy zdobyły nagrodę dla najlepszego filmu roku – w obu bohaterowie uprawiają boks.
Trzecim filmem sportowym, który zdobył najbardziej prestiżową nagrodę Akademii są „Rydwany ognia” Hugh Hudsona z 1981 roku. Nie ma tam ani słowa o pięściarstwie - to opowieść o dwóch brytyjskich sprinterach, którzy triumfują na igrzyskach olimpijskich. Film to jeden z niewielu wyjątków.Byle w ringuPatrząc na historię przyznawanych nominacji, można stwierdzić, że filmy o bokserach najczęściej znajdowały uznanie w oczach Akademii. Ze wszystkich filmów o sporcie, które zdobyły przynajmniej jedną nominację (jest ich około 30), ponad 1/3 jest o gladiatorach ringu.Pierwszą szansę na Oscara dla sportowego filmu miała tragiczna historia pięściarza w „Mistrzu” Kinga Vidora z 1931 roku. Wzruszający „The Champ” - opowiadający o byłym mistrzu wagi ciężkiej, alkoholiku i hazardziście (Wallace Beery), który próbuje odbić się od dna dla swojego syna - jest też pierwszym, który otrzymał statuetkę. A nawet dwie: dla Beery'ego jako najlepszego aktora oraz dla Frances Marion za najlepszy scenariusz oryginalny.Pomimo tych kilku sukcesów filmy sportowe na ogół były pomijane w wyścigu o statuetki. Historia tego gatunku to głównie historia spektakularnych porażek. Tak było w przypadku „Wściekłego byka” Martina Scorsese, który pomimo aż ośmiu nominacji, zgarnął tylko dwie statuetki. Do tej pory wielu krytyków i fanów kina uważa, że podczas 53. oscarowej gali Akademia, delikatnie mówiąc, nie popisała się.To opowieść o życiu Jake'a La Motty, mistrza świata z 1949 roku, uważanego za jednego z najlepszych bokserów w historii. Nosił przydomek "Wściekły Byk", ponieważ na ringu był bezwzględnym i brutalnym wojownikiem. W życiu prywatnym również nie odznaczał się łagodnością. Presja otoczenia wywierana na mistrza świata oraz niestabilność emocjonalna doprowadza go do frustracji, przeradzającej się w spiralę upadku i samodestrukcji. Do sukcesu filmu przyczyniła się w dużym stopniu poruszająca kreacja Roberta De Niro, który za rolę LaMotty (do której przytył blisko 30 kg) otrzymał Oscara. Choć film zdobył jeszcze Oscara za montaż, to w pozostałych sześciu kategoriach przegrał, w tym w tych najważniejszych: film roku i reżyseria. Klęska Scorsese w niczym jednak nie może się równać z katastrofą „Dumy Jankesów” Sama Wooda. Opowieść o Lou Gehrigu (zmarł rok przed premierą) dostała tylko jednego Oscara za montaż, choć szansę miała na 11. Na usprawiedliwienie Akademii dodamy, że Gehrig nie był bokserem, a baseballistą (zakończył ponad 15-letnią, pełną sukcesów karierę w sztandarach Yankees, gdy zachorował na ASL - odmianę stwardnienia rozsianego). Mimo wszystko „Duma Jankesów” może się pochwalić przynajmniej jedną statuetką.Filmom „Moneyball” Bennetta Millera z 2011 roku (historia dyrektora generalnego drużyny baseballowej) i „Niepokonany Seabiscuit” Gary’ego Rossa z 2003 (historia amerykańskiego konia wyścigowego z lat 30.) nie udała się ta sztuka, choć oba obrazy miały w sumie aż 13 nominacji."Gdy jesteś sławny i upadasz, ludzie nie chcą, byś wrócił"Choć statuetki rzadko przypadają filmom sportowym, to przynajmniej pod względem nominacji widać pewien postęp. W XXI wieku aż 11 filmów miało szansę na najważniejszą w filmowym świecie nagrodę. Wciąż faworyzowane są obrazy o bokserach, co widać chociażby po „Fighterze” Davida O. Russella (2010), którzy otrzymał siedem nominacji oraz dwa Oscary i „Człowieku ringu” Rona Howarda (2005 - trzy nominacje). Te sukcesy otworzyły drogę innym filmom o tematyce sportowej.Za rolę przybranej matki czarnoskórego futbolisty w „Wielkim Mike’u” Oscara otrzymała Sandra Bullock, a po dwie nominacje dostały filmy „Zapaśnik” oraz „Invictus – Niepokonany”, opowiadający o drużynie rugby.Choć "Zapaśnik" nie dostał Oscara, to dla aktora grającego tytułową rolę był wielką wygraną. Kreacją wrestlera Mickey Rourke wrócił na szczyt po kilkunastu latach niebytu. W latach 80. był gwiazdą, ale porzucił aktorstwo, by zająć się boksem. Krótko potem popadł w nałóg narkotykowy i alkoholowy. Zbankrutował, nie miał co jeść, walczył z depresją, chciał popełnić samobójstwo.- Świat jest pełen materializmu i zawiści. Gdy jesteś sławny i upadasz, ludzie nie chcą, byś wrócił - powiedział w wywiadzie udzielonym po sukcesie "Zapaśnika". - Bóg dał mi drugą szansę, facet na górze pomógł mi wstać - dodał.I szansę wykorzystał. Od tamtej pory zagrał w filmach takich, jak: "Niezniszczalni", "Iron Man 2”, „Immortals 3d" i "Sin City 2"."Zabrakło napięcia zarówno na macie, jak i poza nią"Teraz przyszła pora na „Foxcatchera”, który jednak nie będzie miał szansy powalczyć o tytuł filmu roku. Dostał za to nominacje w innych kategoriach, w tym tak prestiżowych, jak: aktor pierwszoplanowy (Steve Carrell), aktor drugoplanowy (Mike Ruffalo), reżyseria (Bennett Miller), scenariusz oryginalny (E. Max Frye i Dan Futterman) oraz najlepsza charakteryzacja (Bill Corso i Dennis Liddiard). Film jest inspirowany prawdziwą historią Johna du Pont, dziedzica fortuny, schizofrenika, który zbudował w swojej posiadłości ośrodek szkoleniowy dla zapaśników. Sportowiec Mark Schultz nawiązał współpracę ze sponsorem, przygotowując się do igrzysk olimpijskich w 1988 roku w Seulu. Współpraca ta doprowadziła do nieoczekiwanych wydarzeń."Niestety, to pozbawiona odpowiedniej dawki dramatyzmu opowieść, której największą siłę stanowi mocne zakończenie, niczym zapożyczone z filmów mistrza Hitchcocka. Większość seansu to powolne rozwijanie fabuły, która wyprana została z głębszych emocji. Zabrakło napięcia zarówno na macie, jak i, co gorsza, poza nią" - napisali recenzenci portalu Filmweb.Nie najgorsze towarzystwoNajwiększą szansę na statuetkę ma znany z ról komediowych Carrell, który wcielił się w bajecznie bogatego Johna du Ponta. Akademia przeważnie w filmach sportowych docenia wyraziste aktorskie kreacje – tak było na przykład w przypadku Cuby Goodinga Jr. w „Jerrym Maguire’erze”, Christiana Bale’a i Melissy Leo w „Fighterze”, Roberta De Niro we „Wściekłym byku”, Bullock w „Wielkim Mike’u” czy Hillary Swank w „Za wszelką cenę”.Poza tym szansą dla Carrella jest to, że nawet biorąc pod uwagę standardy hollywoodzkie, rzadko zdarza się szansa zagrać psychopatycznego ekscentryka z nierozwiązanym kompleksem Edypa.A jeżeli okaże się, że „Foxcatcher” podzieli los „Moneyballa” i „Niepokonanego Seabiscuita” i nie zgarnie żadnego Oscara, to na pocieszenie zostanie fakt, że znalazł się w naprawdę doborowym towarzystwie. Razem ze „Skazanymi na Shawshank”.Newsy, ciekawostki o aktorach i samych Oscarach możecie śledzić w naszym specjalnym magazynie Oscary 2015. Zapraszamy też na relację na żywo tvn24.pl z oscarowej gali w nocy z 22 na 23 lutego.
Autor: Krzysztof Krzykowski, am / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sony Pictures Classics