Rozmawiam z nimi czterdzieści minut przed ich spektaklem. Są zestresowani i zmęczeni... ale podkreślają, że pobyt na festiwalu to spełnienie ich marzeń.
Ido Ricklin (reżyser) i Eran Mor (aktor) ze Szkoły Sztuk Teatralnych Beit–Zvi w Ramat-Ganie
Ido Ricklin: To mój drugi festiwal w Warszawie. Dwa lata temu stresowałem się trochę bardziej. Zresztą wtedy obiecałem sobie, że na pewno tutaj jeszcze wrócę ze swoimi studentami. Najpierw to była tylko nadzieja, a później już chyba mała obsesja. Ten festiwal jest jednym z moich najlepszych doświadczeń reżyserskich i pedagogicznych. Dzięki niemu ludzie wykonujący jeden zawód, a przy okazji tak różni, mogą się spotkać i pobyć w swoim towarzystwie. Ta możliwość kontaktu jest ważna nie tylko dla moich studentów, ale też i dla mnie jako reżysera.
Niech to będzie trochę prowokacyjne: naprawdę aż taka ważna?
Eran Mor: Naprawdę, naprawdę. Tutaj przecież po raz pierwszy mamy możliwość podejrzenia i poznania prac naszych kolegów – ludzi z różnych stron świata, których na co dzień dzielą tysiące kilometrów i światopogląd. A o to chodzi. I nawet dobrze, że nie znamy wszystkich języków świata... Spektakle naszych kolegów poznajemy z trochę innej strony. Przekonujemy się przy okazji, że takie doświadczenie może być bardzo cenne.
Za mniej-więcej pół godziny wyjdziecie na scenę. Stres ten sam co zazwyczaj?
Eran Mor: No dla mnie trochę inny... Moi rodzice mieszkają teraz w Polsce i będą dzisiaj na spektaklu. Właściwie zobaczą go po raz pierwszy.
Przyjrzeliście się już dokładnie ulicom Warszawy?
Eran Mor: No... nie tylko ulicom. Widzieliśmy też na przykład Arkadię i Złote Tarasy (śmiech). A tak poważnie: Myślę, że wiele osób, które przyjeżdżają do Polski nie wie, jaki to właściwie kraj... Ludzie z zewnątrz nie zdają sobie sprawy z jego wielkości i nowoczesności. Większość z nas była już w Polsce. Przyjeżdżaliśmy tu na szkolne wycieczki – edukacyjne. Wtedy poznawaliśmy naszą i waszą historię, odwiedzaliśmy smutne miejsca. Teraz zobaczyliśmy inną stronę Warszawy – piękniejszą i weselszą. Ja jestem juz szósty raz w tym mieście, a ciągle wydaje mi się nieodkryte.
Ido Ricklin: To ważne, że moi studenci mogą poznać Polskę nie z tej tradycyjnej dla nas perspektywy naznaczonej historią, relacjami Polaków i Żydów. Każda możliwość żeby młody Izraelczyk odkrył nowy wizerunek Warszawy, nie jako miejsca smutnych wspomnień, jest cenna i ważna. Jeżeli chociaż jeden student powie mi: „Jakie to wspaniałe miejsce!” to będę zadowolony, bo o to właśnie chodzi. A ten festiwal daje taką możliwość.
Wszystko przed spektaklem zapięte na ostatni guzik? Żadnych problemów technicznych na festiwalu?
Ido Ricklin: A który festiwal ich nie ma. Żart. Małe problemy to przecież tak naprawdę żadne problemy. Zresztą z każdą niedogodnością, która pojawiła się podczas naszych przygotowań od razu sobie radziliśmy. Wszyscy są tu bardziej niż pomocni. Dlatego jesteśmy spokojni o to, że za chwilę na scenie nic złego się nie stanie.
Źródło: własna
Źródło zdjęcia głównego: Materiały Akademii Teatralnej