Długie i gromkie brawa zakończyły w poniedziałkowy wieczór w Gdyni projekcję filmu otwarcia festiwalu "Doppelgänger. Sobowtór" Jana Holoubka. W swoim drugim filmie fabularnym, będącym thrillerem polityczno-szpiegowskim, reżyser kolejny raz udowadnia, że najlepiej czuje się w kinie gatunkowym.
Przed trzema laty dla widzów i dziennikarzy Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni objawieniem był debiut fabularny Jana Holoubka "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy". Reżyser wyjechał z Gdyni z nagrodą za debiut, a odtwórca głównej roli Piotr Trojan za najlepszą główną rolę męską. Potem film przebił własny sukces, zdobywając aż siedem Polskich Nagród Filmowych - w tym za "odkrycie roku" dla reżysera.
"25 lat niewinności..." to było klasyczne kino środka - czyli takie, które idealnie łączy walory artystyczne, poruszające ważny temat, z sukcesem komercyjnym. Później powstała równie udana "Wielka woda" - serial, który potwierdził umiejętności Holoubka na obu frontach i zapewnił mu międzynarodowy sukces.
Pokazany na otwarcie 48. edycji gdyńskiego festiwalu "Doppelgänger. Sobowtór" potwierdza to, o czym reżyser mówi wprost: że najlepiej czuje się w kinie gatunkowym. Tym razem sięgnął po szpiegowsko-polityczny thriller.
Doppelgänger, czyli podwójny wędrowiec
"25 lat niewinności" to było kino do szpiku kości współczesne, reagujące na wydarzenia, którymi żyła cała Polska. W najnowszym filmie reżyser sięga do czasów PRL-u, siermiężnych lat 70. i 80., choć znaczna część akcji rozgrywa się w "ładniejszych" dekoracjach - po drugiej stronie żelaznej kurtyny.
Doppelgänger w języku niemieckim określa "sobowtóra", jednak wywodzi się od słów oznaczających "podwójnego wędrowca". W germańskiej mitologii odnosił się do złego brata bliźniaka, którego ponoć każdy z nas gdzieś ma.
Scenariusz Andrzeja Gołdy zainspirowały prawdziwe historie agentów peerelowskiego wywiadu, którzy kradli cudze życiorysy. To w oparciu o nie budowali potem swoje fałszywe relacje, wchodzili w związki, tworzyli rodziny, układy, starając się wtopić w społeczność zachodniej Europy, najchętniej blisko ludzi władzy.
Spotykamy więc dwóch bohaterów, żyjących po dwóch stronach żelaznej kurtyny. Hans Steiner (Jakub Gierszał) w 1977 roku wyjeżdża do rodziny w Strasburgu, gdzie korzysta z zachodniego dobrobytu. Znakomicie wykształcony, dwujęzyczny, pod przykrywką monotonnego, urzędniczego życia prowadzi działalność szpiegowską dla komunistycznych władz PRL-u.
Jan Bitner (Tomasz Schuchardt) mieszka z żoną i córkami w Gdańsku, pracuje w stoczni, jest zaangażowany w działania Solidarności, w walkę o wolność. Właśnie pochował matkę i przypadkiem odkrywa, że został przez nią adoptowany - jego prawdziwą matką jest Niemka, wysiedlona z Polski po wojnie. Dość szybko widz orientuje się, że życiorysy obu mężczyzn są ze sobą połączone. Jan rozpoczyna poszukiwania utraconej tożsamości – tej zawłaszczonej, ukradzionej przez agenta. I od tej chwili staje się celem bezpieki...
Thriller szpiegowski czy psychologiczny dramat?
Warto jednak podkreślić, że Holoubek nie czyni swojego agenta nową wersją Jamesa Bonda. Przeciwnie, szpiegowska codzienność odbiega mocno od filmowych wyobrażeń, co twórcy podkreślają z ironią, wysyłając bohatera do kina na... przygody agenta 007. Wykradanie tajemnic odarto z sensacyjnej otoczki, został strach, moralne dylematy, a wreszcie frustracja i poczucie, że bilans zysków i strat w tej "robocie" zmusza do refleksji: "czy warto to ciągnąć? ".
Hans zaczyna poważnie rozmyślać nad wycofaniem się, gdy po raz pierwszy naprawdę pokocha. Nie wie jednak, że jest to absolutnie niemożliwe. W pewnym momencie film będący szpiegowskim thrillerem, zaczyna też ewoluować w stronę dramatu psychologicznego - twórcom udaje się uchwycić tragizm postaci Hansa, co rzadkie w kinie w przypadku "złych" bohaterów. Dzieje się to jednak kosztem tempa akcji i tu rodzi się pytanie, czy widzowie uznają takie decyzje fabularne za atrakcyjne.
Wziąwszy jednak pod uwagę wczorajszy pokaz filmu podczas gdyńskiej gali otwarcia, i trwające kilka minut oklaski, można prorokować, że tak. Warto też podkreślić, że od strony czysto warsztatowej - budowanie klimatu opowieści, odtwarzanie realiów PRL-u, zdjęcia, itd., najnowsza realizacja Holoubka to rzemiosło filmowe wysokiej próby.
Czy podobnego zdania będą jurorzy Konkursu Głównego dowiemy się dopiero 23 września.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jan Sosiński / TVN. Warner Bros Discovery