Po prawie 35 latach powrócił "Latający cyrk Monty Pythona". Ponad 70-letni artyści zaplanowali dziesięć pożegnalnych występów. Pierwszy odbył się we wtorek w Londynie, gromadząc 15 tys. fanów. Ostatni show będzie transmitowany na cały świat.
Występ rozpoczął się od głowy zmarłego 25 lat temu członka grupy Grahama Chapmana, która przeleciała po ekranie. Widzowie byli zachwyceni i przywitali komików wiwatami.
Zaprezentowano stare, kultowe skecze, takie jak "Piosenka drwala" czy "Hiszpańska inkwizycja", ale nie zabrakło również mniej znanych pozycji. Artyści zaskoczyli widzów kilkoma nowymi numerami.
Pythonom udało się włączyć do programu śpiewającego (na wideo) słynnego, dotkniętego paraliżem, fizyka Stephena Hawkinga. Jest on wielkim fanem Monty Pythona. W latach 70. nie było też jeszcze dowcipów o wibrujących telefonach komórkowych. Idle zaśpiewał "Lubię Chińczyków", chwaląc Państwo Środka za kupowanie amerykańskich obligacji skarbowych.
"Żałośnie leniwa produkcja" ?
Opinie krytyków i brytyjskiej prasy są mniej pochlebne.
"The Times" zwraca uwagę , że trwający dwie i pół godziny show "nie nawróci niewiernych na Pythona". Według "The Independent" widzów ściągnięto na londyńską arenę, by zobaczyli materiał, który można znaleźć na płytach DVD i nazywa występ "żałośnie leniwą produkcją".
"The Guardian" zauważa, że część dowcipów już się zestarzała, ale też podkreśla, że komicy to "wciąż poważnie utalentowana banda głupków".
Widzom opinie krytyków są zupełnie obojętne. Wśród publiczności jest co prawda wiele siwych głów, ale co najmniej tyle samo "młodzików", którzy w czasach świetności Monty Pythona dopiero uczyli się chodzić albo jeszcze nie było ich na świecie. Bilety, kosztujące do 95 funtów szterlingów (i do 200 funtów u koników), rozeszły się błyskawicznie. Ostatni z 10 show, 20 lipca, ma być transmitowany na cały świat.
Autor: gk/ja/kwoj/zp / Źródło: PAP