Parnassus - film, który oszukał śmierć

Zwiastun filmu
Zwiastun filmu
Źródło: Gutek Film

- Czy możesz wycenić swoje sny? - pyta w swojej ostatniej roli Heath "Joker" Ledger. Niczym nieskrępowane fantazje reżysera Terry'ego Gilliama można zobaczyć za cenę biletu. Piękny, choć nieco rozczarowujący "Parnassus. Człowiek, który oszukał diabła" od piątku w kinach.

fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora
fot. materiały dystrybutora

Dr Parnassus (Christopher Plummer) przed tysiącem laty, kiedy był jeszcze mnichem w zagubionym w górach klasztorze, wygrał zakład z diabłem (świetny Tom Waits). Stawką była nieśmiertelność, a pan Nick pozwolił przeciwnikowi zwyciężyć. Przez kolejne 1000 lat Parnassus krążył ze swoim tajemniczym Imaginarium po świecie, który jednak coraz szybciej się zmieniał. Gdy go poznajemy, w Londynie XXI wieku, mało kto, a już na pewno nie publiczność, potrzebuje śmiesznego staruszka i jego zaczarowanego lustra.

W mocno już zdezelowanym cygańskim wozie, który jest jednocześnie sceną przedstawień, z Parnassusem podróżuje dość niedobrana trójka. Karzeł – to jest „wertykalnie upośledzony” – Percy (Verne Troyer), młody pomocnik Anton (Andrew Garfield) i córka Valentina (zjawiskowa modelka Lily Cole). Tyle że Valentina w 16 urodziny pójdzie do diabła: dosłownie, bo była stawką w kolejnym zakładzie, który Parnassus dla odmiany przegrał.

Sędziwy mag topi smutki w butelce, dopóki z nieba – a raczej z mostu, z pętlą na szyi - nie spadnie tajemniczy Tony (Heath Leder, a później Johnny Depp, Jude Law i Colin Farrell). Początkowo wydaje się remedium na problemy Parnassusa, ale czy naprawdę jest tym, za kogo się podaje?

Dla gilliamistów

Zakład z diabłem, magiczne lustro, odwieczne opowieści, karty tarota, mroczne sekrety, baśń pokonująca bezduszny racjonalizm, tajemniczy nieznajomy i dama w opresji. Jeśli powyższa wyliczanka podnosi ci włoski na karku i powoduje przyjemny dreszczyk, ani chybi jesteś fanem Terry’ego Gilliama. I niestety jego najnowszy film, "Parnassus", zachwyci głównie wiernych fanów, którzy, oczarowani wizualną orgią i barokowym rozbuchaniem świata po drugiej stronie lustra, przymkną oko na logiczne dziury i fabularny chaos.

A szkoda, bo film miał spore szanse, by być czymś dużo więcej, niż pięknie opakowanym, choć raczej pustym w środku, pudełkiem. Przede wszystkim dzięki legendzie „ostatniego filmu Heatha Ledgera” i jego przedwczesnej śmierci w trakcie zdjęć. Ledger zdążył nakręcić sceny dziejące się we współczesnym Londynie, ale pozostały jeszcze te wewnątrz Imaginarium.

Reżyser zdecydował się zastąpić go aż trzema świetnymi aktorami – Johnny’m Deppem, Jude’m Law i Colinem Farrellem - którzy do tego całe swoje honorarium oddali córce zmarłego przyjaciela, małej Matyldzie. W tworzeniu legendy nie przeszkadzają też pojawiające się w filmie kwestie w rodzaju „Nic nie jest wieczne, nawet śmierć”.

Piękne, puste w środku

Mając zatem wszelkie warunki, by wzruszać i chwytać za gardło, „Parnassus” pozostawia dziwnie obojętnym. Opowiadana przez Gilliama historia momentami rozłazi się w szwach, miewa dłużyzny i zbyt wiele pytań pozostawia bez odpowiedzi – i to wcale nie dlatego, że za drzwiami kryje się Tajemnica, tylko raczej dlatego, że nie ma tam nic. Skąd się wzięło i gdzie później zniknęło lustro, czyli wrota do Imaginarium? Kim jest Tony i dlaczego ma na pieńku z diabłem? Czy pan Nick nie przejrzał wcześniej jego - dość prostej - sztuczki?

Są w „Parnassusie” sceny niezwykłe, w których wyobraźnia Gilliama zabiera nas w prawdziwie magiczne rejony. Gest pana Nicka, który zamyka usta mnichom-opowiadaczom. Tańczący i śpiewający policjanci w pończochach. Valentina w czerwonej sukni tłukąca lustra. Ale poza kilkoma oszałamiającymi obrazkami niewiele więcej po seansie pozostaje.

Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: