"Wybór Wrony"

Queerowe ikony podbiły Warszawę. Taki był Orange Warsaw Festival '25

Chappell Roan na Orange Warsaw Festival 2025
Charli XCX: Britney Spears była dla mnie jak jednorożec (wideo z lipca 2017 r.)
Źródło: TVN 24
Chappell Roan i Charli XCX - dwie queerowe idolki współczesnej muzyki - zawładnęły Warszawą. A dokładnie Torem Wyścigów Konnych Służewiec, gdzie dobiegła końca tegoroczna edycja Orange Warsaw Festival. Obie gwiazdy przyciągnęły imponujące tłumy, ale świetnych koncertów było znacznie więcej. O najciekawszych z nich pisze Tomasz-Marcin Wrona w ramach cyklu "Wybór Wrony".
Kluczowe fakty:
  • Orange Warsaw Festival 2025 dobiegł końca.
  • Największy zachwyt wzbudziły queerowe ikony: Chappell Roan, Charli XCX, Loreen i Marina.
  • Tegoroczną edycję odwiedziło łącznie ponad 50 tysięcy osób.
  • Oto najciekawsze koncerty OWF 2025.

Organizatorzy Orange Warsaw Festival 2025 mogą uznać zakończoną właśnie edycję za ogromny sukces muzyczny i komercyjny. Tradycyjnie już warszawska impreza otwiera sezon plenerowych festiwali muzycznych i od dziesięciu lat ściąga tłumy na teren służewieckiego Toru Wyścigów Konnych. Co ważne: Orange Warsaw Festival ma świetną koncepcję: dwa dni, dwie sceny, 18 koncertów i cieszące się ogromną popularnością silent disco. Efektem takiej formuły jest kameralny miejski festiwal, podczas którego bez problemu można znaleźć miejsce przy scenie.

W tym roku było jednak zupełnie inaczej, bo oba dni cieszyły się ogromną frekwencją. Można było odnieść wrażenie, że takiego tłumu ten festiwal jeszcze nie widział. To cieszy, szczególnie, że w ubiegłym roku piątkowa odsłona festiwalu pozostawiła nienajlepsze wspomnienia - gdy na festiwalu pojawiło się być może kilka tysięcy osób, a wszechobecna była zbiorowa atmosfera rozczarowania, niedosytu czy też momentami zagubienia.

Być może dlatego agencja Alter Art postawiła na wyraziste postaci międzynarodowej sceny muzycznej, próbując otworzyć się na szerszą publiczność. I chociaż w programie znalazły się osoby i zespoły mniej lub bardziej rozpoznawalne w Polsce, to nie było złego koncertu. Każdy występ przyciągał uwagę publiczności i każdy z był "jakiś". Oto kilka najciekawszych momentów 16. edycji OWF.

Orange Warsaw Festival 2025
Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

Mocne otwarcie szwedzkiej wojowniczki

Warto zaznaczyć, że piątkowy zestaw gwiazd występujących na scenie głównej był jednym z najlepszych w historii tego wydarzenia. I to nie ze względu na konkretnych artystów, ale przez to, jak różne muzyczne światy reprezentowali. Jako pierwsza wystąpiła Loreen - Szwedka łącząca brzmienia popowe, electro, dance'owe oraz techno. Na chwilę przed tym jak dwukrotna zwyciężczyni Eurowizji wyszła na scenę, zaczęło mżyć i zrobiło się nieco chłodniej. Mimo to na Szwedkę czekał okazały tłum fanów.

Loreen na Orange Warsaw Festival 2025
Loreen na Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

Loreen budziła radość publiczności od samego początku. Pojawiła się w cyberpunkowej stylizacji, którą tworzyły elementy zbroi rycerskiej. Na dłoniach miała metalowe rękawice z kilkucentymetrowymi szponami. Idolka queerowej społeczności w najróżniejszych zakątkach świata - sama otwarcie mówi o swojej biseksualności - dała świetnie przygotowane show, w którym brali udział jej muzycy.

Nie zabrakło jej największych hitów od "Jupiter Drive", przez "Statements", "Dreams", "Gravity", po legendarne już "Euphoria" i "Tattoo" - dwie piosenki, którymi wygrywała Eurowizję odpowiednio w 2012 roku i w 2023 roku. A większość z nich w nowych, mocnych aranżacjach. Artystka wielokrotnie dziękowała publiczności. Wyznała, że cieszy się na każdy koncert w Polsce, gdzie zawsze jest entuzjastycznie przyjmowana.

Loreen na Orange Warsaw Festival 2025
Loreen na Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art
Soulowo-psychodeliczny świat Michaela Kiwanuki

W oczekiwaniu na kolejny koncert Orange Stage zaczęła się zmieniać w scenę rodem z londyńskiego klubu muzycznego z lat 70. Był to oczywisty znak, że pojawi się Michael Kiwanuka - jeden z najciekawszych brytyjskich artystów swojego pokolenia, łączący soul, folk rock, indie rock i psychedelic soul.

37-letni wokalista, multiinstrumentalista i kompozytor zrobił coś niebywałego: na scenie festiwalu plenerowego stworzył bardzo kameralną, intymną atmosferę, w której liczyła się tylko muzyka. Oglądając się wokół siebie, dostrzegłem bez problemu, że Kiwanuce dawali porwać się wszyscy. Fenomenalne gitarowe brzmienia, teksty, w których Kiwanuka odwołuje się do najróżniejszych doświadczeń emocjonalnych, wybitne trio wokalistów w chórku - to wszystko niesamowicie współgrało z mokrą, szarą aurą wczesnego wieczoru. Na słowa szczególnego zachwytu zasługuje Emily Holligan - śpiewająca w chórku. Jej solówka w piosence "Rule The World" była wybitna.

Brytyjczyk swój koncert otworzył kawałkiem "Piano Joint (This Kind of Love)" z krążka "KIWANUKA" z 2019 roku, a zamknął numerem "Love & Hate" z płyty o tym samym tytule z 2016 roku. A wszystko pomiędzy tymi dwoma hitami pochodziło z różnych momentów twórczości artysty. Oczywiście, nie mogło zabraknąć "Cold Little Heart" - piosenki, która przyniosła mu światową rozpoznawalność w 2017 roku. Numer ten został wykorzystany w czołówce serialu "Wielkie kłamstewka". Godzinny występ Brytyjczyka pozostawił niedosyt, bo chciałoby się dostać jego pełnowymiarowy występ, trwający ponad półtorej godziny. Cóż, takie są prawa festiwali muzycznych.

Michael Kiwanuka na Orange Warsaw Festival 2025
Michael Kiwanuka na Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

Jamie xx - nikt się nie spodziewał, a każdy potrzebował

Trzeci piątkowy koncert na głównej scenie mógł budzić najróżniejsze reakcje. Chociażby dlatego, że show wybitnego brytyjskiego muzyka, wokalisty, producenta i DJ-a - Jamiego xx - był raczej setem niż koncertem. Dla fanów jednego z współtwórców zespołu the xx, takie podejście nie było zaskoczeniem, wręcz przeciwnie. Muzyk zdążył przyzwyczaić swoją publiczność do tego, ze występuje na własnych zasadach. Jego występ nie był wyświetlany na telebimach, nie było żadnych efektów specjalnych. Był za to on za stołem didżejskim, z dyskotekową kulą w tle.

W takich okolicznościach liczyła się tylko muzyka. I znowu: mimo deszczu, mimo chłodu, występ Brytyjczyka zdominowała energia, która szybko pozwoliła zapomnieć o pogodowych niedogodnościach. Było to doświadczenie, które być może nie wszystkim przypadło do gustu, ale z pewnością zapadło w pamięć. Jamie xx zagrał przede wszystkim materiał z jednej z najlepszych płyt ubiegłego roku "In Waves". Na ten album fani czekali dziewięć lat. Były zremiksowane wersje "Treat Each Other Rigth", "Idontknow", "KILL DEM", "Baddy On The Floor" czy "All Your Children". Ale były również numery nieco starsze czy zremiksowane fragmenty hitów innych twórców, jak na przykład "Take Me To The Top" Betty Mirandy. Nie mogło zabraknąć "Gosh" i zwieńczającego występ "I Know There's Gonna Be (Good Times)".

Kampowa księżniczka jest tylko jedna

Następnie z kilkuminutowym na scenie pojawiła się Chappell Roan, 27-letnia queerowa księżniczka kampu. To spóźnienie można jej wybaczyć, biorąc pod uwagę, że Jamie xx grał nieco ponad godzinę, przez co technikom pozostało niewiele czasu, aby zbudować baśniową scenografię.

Chappell Roan na Orange Warsaw Festival 2025
Chappell Roan na Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

To właśnie dla niej zgromadził się największy tłum pierwszego dnia festiwalu. Zresztą gromadził się od momentu, gdy zostały otwarte bramy. Różowe kapelusze kowbojskie, charakterystyczne makijaże i inne najróżniejsze nawiązania do wizerunku scenicznego Chappell Roan były widoczne wszędzie. Co ciekawe, sporą grupę tłumu tworzyli młodsi nastolatkowie, którym towarzyszyli opiekunowie. Było więc ewidentnie widać, że przyszli przede wszystkim dla swojej idolki.

A Chappell Roan w ostatnich latach zbudowała sobie ogromną rzeszę fanów w najróżniejszych zakątkach świata. I stała się jednym z najciekawszych fenomenów współczesnego popu. Wokalistka bawi się baśniowymi konwencjami, w które wpisuje doświadczenia z prawdziwego życia. Dosadne, wyraziste, szczere - ale jednak ciągle poetyckie - teksty łączy z najróżniejszymi elementami popu, synth popu, electro i momentami mocnymi brzmieniami gitar. Łączy inspiracje legendami, jak Kate Bush, Annie Lennox, Stevie Nicks, czy Karen Carpenter i najróżniejszymi nurtami estetycznymi - od estetyki burleskowej, przez nawiązania do Vivienne Westwood, estetykę ballroomową, po wiecznie żywy drag. I taki też był jej piątkowy koncert: queerowy, kampowy i widowiskowy. Amerykanka bez dwóch zdań podbiła Warszawę.

Chappell Roan na Orange Warsaw Festival 2025
Chappell Roan na Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

Księżniczka jakich mało

Drugi dzień również wypełniony był świetnymi koncertami. Na Warsaw Stage bardzo dobrze poradziły sobie Sara James czy Margaret, wypełniając po brzegi koncertowy namiot. A że pogoda w sobotę była skrajnie odmienna od tej piątkowej, od początku drugiego festiwalowego dnia czuć było inną atmosferę. Wraz z tym powiewem długo wyczekiwanego lata, festiwalowa publiczność chętniej i szybciej się pojawiła na terenie imprezy. Strefa komercyjna szybko się wypełniła tłumem, tak też było przed sceną główną.

Marina na Orange Warsaw Festival 2025
Marina na Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

Po godzinie 20. coraz gęściej robiło się przy scenie głównej. A im bliżej było do występu Mariny - kolejnej artpopowej księżniczki - tym więcej osób szukało jak najlepszego miejsca dla siebie. Co nie było łatwe. Tuż przed 21 połowa terenu była pełna. Fani już na kilka minut przed rozpoczęciem koncertu skandowali "Marina! Marina!". A gdy 39-letnia walijska gwiazda weszła na scenę, publiczność nie kryła radości. Bo Marina, występująca niegdyś jako Marina and Diamonds, od 20 lat zdobywa serca milionów fanów w różnych zakątkach świata. Jej twórczość to mieszanka popu, electro popu, art popu, synth popu oraz nowej fali. Marina szybko stała się idolką queerowej publiczności, której jest aktywną sojuszniczką. Widoczne jest to również w jej tekstach, w których upomina się o równość dla wszystkich.

Marina na Orange Warsaw Festival 2025
Marina na Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

Jej warszawski występ - będący częścią trasy "Princess of Power", zapowiadającej szósty studyjny album o tym samym tytule (premiera 6 czerwca) - zdominowany był nowym materiałem. Nie brakowało jednak jej wcześniejszych hitów takich jak: "How to Be a Heartbreaker", "Bubblegum Bitch" czy "Primadonna". 

Charli XCX - niesforna, krnąbrna i jedyna w swoim rodzaju

Tłum, jakiego chyba jeszcze do tej pory Tor Wyścigów Konnych nie widział, zaczął gromadzić się przed godziną 23. Wyludniała się strefa komercyjna czy silent disco. Stojący w kolejkach do toalet z niepokojem patrzyli, czy zdążą z nich skorzystać i nie stracić ani sekundy z show idolki, na którą czekali - Charli XCX. Brytyjka od lat szukała swojego miejsca na światowej scenie, eksperymentując z bardzo różnymi brzmieniami, od elektroniki, przez punk pop, house po taneczną odsłonę popu. Od początku swojej kariery jest również aktywną sojuszniczką osób LGBTQ+, angażując się w różne akcje protestu wobec homofobicznych czy transfobicznych działań rządzących.

Chyba nigdy jednak nie wyobrażała sobie tego, co wydarzyło się w ubiegłym roku po premierze krążka "brat". Jej szósty studyjny album stał się jednym z największych fenomenów popkulturowych ostatnich lat.

Nikt takiego sukcesu artystki nie mógł również przewidzieć, gdy pojawiła się na warszawskim festiwalu w 2022 roku. Chociaż już wtedy jej występ był jednym z najlepszych 13. edycji imprezy. Natomiast sobotni jej koncert przeszedł wszelkie możliwe oczekiwania.

Charli XCX jest synestetyczką i "widzi" muzykę za pomocą kolorów. Materiał na krążku "brat" reprezentuje odcień pomiędzy jaskrawą zielenią a odcieniem limonkowym. Zresztą, kolor wykorzystany w oprawie graficznej płyty i przypisany mu kod graficzny został nazwany Brat Green. W kilkudziesięciotysięcznym sobotnim tłumie dominowały stylizacje z wykorzystaniem tego koloru oraz t-shirty z napisem "brat".

Charli XCX porwała warszawską publiczność od pierwszej chwili na scenie, zmieniając festiwal w jedną, wielką klubową imprezę. Imprezę, w trakcie której publiczność od pierwszego do ostatniego wersu każdej z piosenek śpiewała razem z gwiazdą. Czegoś takiego ten festiwal chyba jeszcze nie widział i nie sądzę, żeby mogło się to szybko powtórzyć. Przynajmniej na taką skalę.

Cały festiwal zamykał utalentowany muzyk i dj Barry Can't Swim. Szkot dał świetny występ w namiocie Warsaw Stage, który zamienił się w najlepsze możliwe afterparty po koncercie Charli XCX. Muzyk łączy żywe instrumenty z muzyką elektroniczną. Wykorzystuje elementy jazzowe, dance'owe i electropopowe, tworząc najciekawsze europejskie wydawnictwa muzyki elektronicznej ostatnich lat. Kto mi nie wierzy, niech sam się przekona. 

Orange Warsaw Festival 2025
Orange Warsaw Festival 2025
Źródło: Alter Art

50 tysięcy festiwalowiczów i co dalej?

To, że Orange Warsaw Festival 2025 zapisał się na koncie organizatorów jako sukces, to jedno. Z oficjalnych informacji wynika, że wciągu obu dni w festiwalu uczestniczyło ponad 50 tysięcy osób, a drugi dzień był w pełni wyprzedany. Tegoroczną edycją organizatorzy sami sobie podnieśli bardzo wysoko poprzeczkę. A jak wiemy, dla festiwali muzycznych tego typu realia nie są najłatwiejsze. Coraz więcej największych światowych gwiazd decyduje się na trasy poza festiwalami, bez trudu wypełniając stadiony czy areny sportowe w kilka minut. To również powoduje, że spora grupa fanów danej gwiazdy woli wydać kilkaset złotych na pełnowymiarowy koncert stadionowy, niejednokrotnie rezygnując z karnetów festiwalowych, które z roku na rok są coraz droższe.

Jaki będzie Orange Warsaw Festival 2026? Wszystko w rękach organizatorów. Receptą na kolejny sukces będzie na pewno wyciągnięcie wniosków z tegorocznej edycji. Być może warto odważniej zapraszać gwiazdy, które zapewnią różnorodną publiczność. Najgorsze co może się wydarzyć, to postawa, że "jakoś to będzie", że wystarczy sięgać po gwiazdy światowej sceny, które być może na innych wydarzeniach muzycznych cieszą się większym zainteresowaniem. Ubiegłoroczny występ Nicky Minaj pokazał, że chociaż artystka przyciągnęła tysiące fanów, to jej występ był co najmniej rozczarowujący. A takie koncerty zrażają ludzi nie tylko do poszczególnej gwiazdy, ale także do festiwalu. Szkoda byłoby tej imprezy, która w tym roku stała się najlepszym możliwym wstępem do Miesiąca Dumy, jaki tradycyjnie już świętowany jest w czerwcu.

Czytaj także: