Nie ma Open'era bez kapryśnej, zmiennej pogody - chociaż w drugim dniu tegorocznej edycji była dla imprezy łaskawa. Pomimo niezbyt optymistycznych prognoz, skończyło się tylko na chwilowym deszczu. I bardzo dobrze, bo można było skupić się na świetnych koncertach, których w czwartek nie brakowało.
PATRONEM MEDIALNYM OPEN'ER FESTIVAL 2022 JEST TVN
Gdy w niemal całej Polsce termometry wskazywały w czwartek grubo ponad 30 st. Celsjusza, w Trójmieście było niewiele ponad 20 i przeważnie pochmurno. A wraz z pierwszym koncertem na scenie głównej - Orange Main Stage - gdzieś w oddali zaczęły pojawiać się burzowe chmury. Pomiędzy bardzo głośnymi, mocnymi, gitarowymi dźwiękami Royal Blood, słychać było pierwsze grzmoty. Na szczęście deszcz pojawił się tylko na chwilę.
Dlaczego na wstępie piszemy o pogodzie? Bo to właśnie ona prawdopodobnie odstraszyła część festiwalowiczów. Inni z trudem kryli zmęczenie po pierwszym całonocnym maratonie koncertów, które zakończył się w czwartek tuż przed godziną czwartą, gdy nad lotniskiem powoli wschodziło słońce. "Odpuszczam, nie mam siły po wczoraj", "środa mnie poniosła i zbieram siły na Dua Lipę" (która wystąpi w piątek) - można było usłyszeć.
W rezultacie czwartkowy tłum być nieco mniejszy, niż w środę.
A szkoda, bo w programie nie brakowało artystów, których koncertów nie dało się ominąć. O jakich mowa? Dziennikarze tvn24.pl: Martyną Nowosielska-Krassowska i Tomasz-Marcin Wrona relacjonują pięć najciekawszych i najbardziej zaskakujących występów drugiego dnia tegorocznego Open’era (według kolejności, w jakiej pojawiły się w programie).
Open'er 2022. Wybuchowy początek
Jedną z nowości tegorocznej edycji Open'era jest scena Czujesz Klimat? Stage, ulokowana trochę na uboczu. To właśnie na niej w środę późnym wieczorem zagrała Natalia Szroeder. Natomiast w czwartek, jako pierwszy pokazał się północnoirlandzki zespół Enola Gay. Ich show polecała dzień wcześniej Jehnny Beth.
Samo określenie "Enola Gay" - może się kojarzyć na dwa sposoby: albo z antywojenną piosenką zespołu Orchestral Manoeuvres in the Dark, albo z bombowcem, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. Teraz powinno kojarzyć się także z tą młodą i świetnie zapowiadającą się formacją. Pochodzący z Belfastu Enola Gay to świeże, szczere, energiczne granie spod znaku noise punku, w którym pojawiają się hiphopowe czy sheogaze'owe (podgatunek rocka alternatywnego) inspiracje. Chociaż scena, na której grał Enola Gay, była mała, to zgromadził się wokół niej pokaźny tłum.
Później w wielu miejscach można było usłyszeć, że żałować powinien każdy, kto nie poszedł na ten koncert. Ale Enola Gay, który powstał w Belfaście z końcem 2019 roku - czyli tuż przed wybuchem pandemii COVID-19 - dopiero się rozkręca. To jeden z tych zespołów, który świetnie sprawdza się w plenerze, więc pewnie pojawi się na niejednym festiwalu. Enola Gay jest doskonałym dowodem tego, że zamiast słuchać w kółko tej samej muzyki, warto rozejrzeć się po festiwalowych zakamarkach, bo czasem to tam ukryte są prawdziwe skarby.
Open'er 2022. Niedosyt po czwórce z Oxfordu
Burzowe chmury krążące wokół głównej sceny nie odstraszyły pokaźnego tłumu, który powoli zbierał się w oczekiwaniu na brytyjski zespół Glass Animals. Grupa z Oxfordu cieszy się ogromną popularnością w Polsce. Taneczna mieszanka indie rocka, rocka elektronicznego czy indie popu uzupełniona - jak zwykle w ich przypadku - wciągającymi wizualizacjami, od razu podniosła publiczność do tańca. Wrażenie robiła też rozbudowana scenografia - na scenie widzieliśmy liczne neony, zalążek boiska do koszykówki, jak również brzeg basenu - łącznie z drabinką i trampoliną, na której w pewnym momencie bujał się wokalista grupy Dave Bayley.
Niby wszystko w porządku, ale... grupa skończyła swój występ po niespełna 50 minutach. To zdecydowanie za krótko, jak na gwiazdę sceny głównej.
Open'er 2022. Legenda kanadyjskiej alternatywy
A może to jednak dobrze, że Glass Animals skończyli trochę przed czasem, bo ci, którzy szli w stronę Tent Stage, mogli zatrzymać się w namiocie Alter Stage. Tam rozkręcała się znakomita grupa Destroyer, która od ponad dwóch dekad umacnia swoją pozycję wśród legend kanadyjskiej alternatywy.
Spora grupa festiwalowiczów, którzy zmierzali na koncert Szwedki Tove Lo, zachwyciła się występem Kanadyjczyków. Bo był to spójny występ, idealny dla miłośników muzyki eksperymentalnej. Czuły głos wokalisty Dana Bejara uzupełniały liczne instrumenty, na których artyści grali z widocznym zaangażowaniem. Momentami można by pomyśleć, że odbywali z nimi walkę na śmierć i życie. Sam Bejar dla odmiany wyglądał prawie cały czas na spokojnego - poza chwilami, kiedy silne emocje zdawały się powodować u niego drżenie dłoni.
Destroyer dał nam wszystko to, czego można było oczekiwać od tego typu kapeli. Bejar czarował luzem i wokalem, a jego muzycy wirtuozerią. Takich koncertów chciałoby się więcej i więcej.
Open'er 2022. Zaskakujący szwedzki towar eksportowy
Pop popowi nierówny - może to frazes, ale czasem warto o tym przypomnieć. Udowodniła to Tove Lo, przejmując scenę Tent Stage. Magazyn "Rolling Stone" napisał kiedyś o niej, że jest "najmroczniejszym towarem eksportowym szwedzkiego popu". I coś w tym jest, ale przede wszystkim jest szalenie utalentowaną artystką: wokalistką, kompozytorką, tekściarką, a także aktorką. Być może wiele osób kojarzy jej największy jak dotąd hit: "Habits". A przecież, to ona jest współautorką "Homemade Dynamite" z repertuaru Lorde czy "Love Me Like You Do" Ellie Goulding. W swoim repertuarze Tove Lo bawi się najróżniejszymi odmianami popu: od electropopu, przez synth-pop, dance-pop, po indie-pop. W warstwie tekstowej często nawiązuje do swoich doświadczeń, emocji i wspomnień.
Szwedka przyciągnęła ogromny tłum, który wypełnił nie tylko namiot, ale również plac przed telebimem, na którym trwała transmisja z występu. Od samego początku złapała świetny kontakt z widownią, która przyjęła gwiazdę bardzo entuzjastycznie - w pewnym momencie w stronę wokalistki poleciał biustonosz. Wokalistka utrzymała tę chemię do samego końca ponad godzinnego występu. Występu, który mógł być dla wielu zaskakujący, bo okazało się, że w koncertowym wydaniu Tove Lo bardzo wiele zyskuje. Gdy śpiewała jedną z najnowszych piosenek - "True Romance" - w całej okazałości słychać było jej bardzo przyjemną barwę głosu.
Open'er Festival 2022. W objęciach jazzu
Po tym, jak Tove Lo zeszła ze sceny, publika rozeszła się w różnych kierunkach: jedni poszli posłuchać Twenty One Pilots, inni dali się porwać artyście ukrywającym się pod pseudonimem Zdechły Osa, kolejni skierowali się w stronę wypełnioną mocnym techno Beat Stage z VTSS na "didżejce". Nam świetne zakończenie wieczoru zafundowała kolejna kanadyjska formacja: BadBadNotGood.
Jazzowy ansambl przyzwyczaił nas do bardzo wysokiego poziomu artystycznego swoich koncertów i tym razem nie było inaczej. Skomplikowane kompozycje wypełniały Alter Stage i chociaż pora zachęcała raczej do powrotów do domu (zaczęli o pierwszej w nocy) to wiele osób dało się wciągnąć w tę magię. Na przekór festiwalowym zwyczajom, BadBadNotGood zrezygnowali z użycia telebimów, na scenie nie było też właściwie oświetlenia. Delikatne światło zapewniały jedynie prezentowane w tle wizualizacje. To muzyka miała być tu bohaterem i tak też się stało. Ciemność dodatkowo tworzyła atmosferę intymnego, nieco sennego, jazzowego klubu, którą spotęgować mogłyby tylko kłęby dymu.
Grupa, której występy raczej pozbawione są wokali, zbliżając się do finału, zaskoczyła widownię. Na scenę zaprosili polską wokalistkę Zalię (która zagra swój festiwalowy koncert w piątek). Specjalna gościni zespołu doskonale wpasowała się w brzmienie grupy, uzupełniając je delikatnym głosem.
Open'er 2022. Dziura w programie
Jaki był zatem czwartek na Open'erze? Z pełnego cieszenia się muzyką na żywo wybiła nas informacja, że The Chemical Brothers odwołali sobotni koncert z powodu stanu zdrowia Eda Simonsa - czyli połowy legendarnego duetu z Manchesteru. Ich występ miał mieć wymiar symboliczny: w sobotę 2 lipca 2002 roku zagrali koncert na warszawskim Torze Stegny pod szyldem Open Air Festival 2002 (od 2003 roku wydarzenie organizowane jest w Gdyni). Czyli to od ich występu zaczęła się openerowa historia. Do Gdyni mieli przyjechać, by zagrać dokładnie po 20 latach.
Kto wypełni lukę po kultowym duecie? Na razie nie wiadomo. Sprowadzenie kogoś, kto zrekompensowałby nieobecność The Chemical Brothers, wydaje się niemożliwe.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. Dominika Scheibinger/Open'er Festival/Alter Art