- On ma krew na rękach - przyjaciel Micka Jaggera oskarża go na łamach "New York Post" za samobójczą śmierć L'Wren Scott. Jego zdaniem, projektantka mody i partnerka Stonesa, nie mogła się pogodzić z tym, że kilka tygodni wcześniej Jagger ją rzucił. Gazeta utrzymuje, że cierpiała na depresję i już miesiąc temu próbowała sobie coś zrobić, ale incydent udało się utrzymać w tajemnicy.
"Moda jest jak pancerz, który pozwala przetrwać w prawdziwym życiu" - L'Wren Scott napisała krótko przed samobójstwem na swoim profilu na Instagramie.
To był jeden z jej ostatnich postów. Choć zawsze regularnie zamieszczała zdjęcia z wyspy Mustique, należącej do lidera Rolling Stones, z którym tam regularnie jeździła, tym razem była dziwnie milcząca.
Tydzień przed tym, jak powiesiła się w poniedziałek na czarnej, satynowej apaszce na klamce balkonowych drzwi swojego nowojorskiego apartamentu, wyjechała samotnie do nadmorskiej willi Jaggera na Karaibach. Podobno niewiele z niej wychodziła, barmani z lokalnych pubów nie widzieli jej, choć kiedyś często u nich piła szampana. Z pobytu na Mustique nie zamieściła w sieci żadnych zdjęć.
On w tym czasie był na drugim końcu świata - w trasie koncertowej po Australii i Nowej Zelandii ze swoim zespołem.
Gosposia: "Chciała małżeństwa i dziecka"
Na Manhattan wróciła w sobotę, dwa dni przed samobójstwem. - Stanowczo chciała ze sobą skończyć. I tym razem dobrze się do tego przygotowała - mówi informator "New York Post".
Jak podaje "Daily Mail", powołując się na źródła zbliżone do Stonesów, 47-latka miesiąc wcześniej już raz tego próbowała. Podobno usiłowała podciąć sobie żyły, ale "incydent udało się zachować w tajemnicy". Przyczyną nie były długi jej marki odzieżowej (w wysokości 6 mln dolarów), ale depresja, na którą cierpiała z powodu rozstania z Jaggerem. Jak zdradza przyjaciel Jaggera, muzyk na dobre zakończył ich związek w ciągu ostatnich kilku tygodni i w rozmowach ze znajomymi mówił o Scott "była dziewczyna".
- On ma krew na rękach - oskarża muzyka jego przyjaciel na łamach "New York Post".
"Elegancka i silna kobieta, sławna projektantka mody, o której mówiono, że ma nogi gazeli i skórę nosorożca, prywatnie była zupełnie inna. Jej publiczny wizerunek szczęśliwej partnerki Micka Jaggera też odbiegał od prawdy" - pisze "Daily Mail", który ujawnia, że wychowywana przez adopcyjnych rodziców Scott od dawna chciała mieć dziecko.
Potwierdza to Lupe Montufar, wieloletnia gosposia zmarłej, która w latach 1993-2009 pracowała w jej domu w Los Angeles. - Wiele razy mówiła mi, że chce wyjść za mąż i mieć rodzinę. Marzyła o dziecku, ale nie chciała tego głośno mówić Mickowi. Nie chciała go do niczego zmuszać - mówi "New York Daily" Montufar.
- Zawsze marzyła o tym, być mieć sławę i fortunę i z Jaggerem to wszystko miała. Ale dla tego związku musiała poświęcić zbyt wiele - dodaje.
Nie pojawiła się w Londynie na chrzcinach wnuka muzyka i Bianki Jagger, jego pierwszej żony, choć była tam nawet Jerry Hall, poprzednia wieloletnia partnerka Micka, z którą ma czworo dzieci. "Daily Mail" tłumaczy jej nieobecność faktem, że była sfrustrowana i nieszczęśliwa, bo jej 13-letni związek z 70-letnim Stonesem wciąż był bez zobowiązań.
Jagger: "Nigdy jej nie zapomnę"
Tymczasem rzecznik lidera Stonesów wydał oświadczenie, że kłopoty pary i informacje o rozstaniu są w "100 procentach nieprawdziwe" i zapewnił, że w chwili, gdy L'Wren Scott popełniła samobójstwo, "wciąż byli w związku".
We wtorek muzyk zamieścił na swoim facebookowym koncie zdjęcie Scott z podpisem: "Wciąż nie mogę zrozumieć, jak moja ukochana i najlepsza przyjaciółka mogła zakończyć życie w taki tragiczny sposób. Przeżyliśmy wiele cudownych lat i mieliśmy wspaniałe życie. Była cudowną osobą, a jej talent był podziwiany nie tylko przeze mnie. Jestem poruszony hołdem, jaki otrzymała od ludzi, a także osobistymi wyrazami wsparcia, które otrzymałem".
I dopisał: "Nigdy jej nie zapomnę, Mick".
Autor: am/jk / Źródło: New York Post, Daily Mail, tvn24.pl