"Nie sądzę, żeby Whitney chciała, aby to się stało"

Były mąż Whitney Houston, piosenkarz Bobby Brown niespodziewanie opuścił w sobotę uroczystości pogrzebowe, skarżąc się, że ochroniarze wielokrotnie polecali mu, aby przeszedł w inne miejsce i uniemożliwili mu kontakt z córką, Bobbi Kristiną. - Nie sądzę, żeby Whitney chciała, aby to się stało - powiedział raper.

Jak podawał portal TMZ, Brown został poproszony o opuszczenie pogrzebu artystki po kłótni z jej rodziną. Piosenkarz chciał bowiem, aby do kościoła weszło razem z nim dziewięć osób, choć był zaproszony z dwiema. Ponadto, jak się okazało, rodzina nie przygotowała dla niego krzesła podczas ceremonii.

Pocałował trumnę

W opublikowanym oświadczeniu Brown stwierdził, że po przybyciu na miejsce uroczystości ochrona trzykrotnie zmuszała go do zmiany miejsca i nie pozwoliła mu na zbliżenie się do jego 18-letniej córki, którą miał z Houston.

Brown i Houston rozwiedli się w 2007 r. po 15-letnim burzliwym, choć podobno pełnym namiętności, małżeństwie. Losy ich związku stały się tematem serialu telewizyjnego.

- Nie mogę zrozumieć dlaczego ochrona potraktowała moją rodzinę w ten sposób, prosząc tylko nas i nikogo więcej do przejścia. W tej sytuacji pocałowałem trumnę mojej byłej żony i wyszedłem nie chcąc urządzać sceny. Moje dzieci były kompletnie zdezorientowane - powiedział piosenkarz.

Nie mogę zrozumieć dlaczego ochrona potraktowała moją rodzinę w ten sposób, prosząc tylko nas i nikogo więcej do przejścia. W tej sytuacji pocałowałem trumnę mojej byłej żony i wyszedłem nie chcąc urządzać sceny. Moje dzieci były kompletnie zdezorientowane Bobby Brown, mąż zmarłej piosenkarki

W okresie małżeństwa z Brownem, Whitney Houston zaczęła zaniedbywać karierę. Rzadziej nagrywała nowe utwory, a ich poziom obniżył się. Przyznała się też wówczas publicznie do uzależnienia od narkotyków i alkoholu. Fani Houston od dawna obarczali Browna winą za zrujnowanie jej kariery i zdrowia.

Źródło: PAP

Czytaj także: