Oscarowa gala skończyła się imprezą wydawaną przez Akademię, tzw. Balem Gubernatora, na którym politycy składali gratulacje laureatom. Ale to dość sztywne przyjęcie, gdzie wszyscy się uśmiechają, ale nikt nic nie je, bo nie chce dać się sfotografować z widelcem w ustach. Dopiero na zamkniętym afterparty "Vanity Fair" można świętować sukces. Kto tam był?
Bal Gubernatora to pierwszy odświeżający przerywnik dla uczestników oscarowej ceremonii. Zanim tu dotrą, spędzają co najmniej cztery godziny na widowni. Ale już na miejscu nie bardzo mogą się wyluzować - to dość sztywne przyjęcie, gdzie wszyscy się uśmiechają, ale nikt nic nie je, bo nie chce dać się sfotografować z widelcem w ustach. Z ulgą więc znikają na kolejnym party.
Najczęściej wybierają to najbardziej snobistyczne - magazynu "Vanity Fair". Choć organizowane jest już od blisko 20 lat - i w tym czasie wyrosły mu konkurencyjne imprezy, jak np. u Eltona Johna czy Madonny - nic nie traci na wartości. Szansę, by znaleźć się wśród gości, mają wszyscy nominowani i laureaci. Kto jeszcze? Najmodniejsi celebryci w Hollywood. Ale by się tam dostać, trzeba sobie na to zasłużyć. W tym roku nie zaproszono m.in. Gwyneth Paltrow i Kim Kardashian, mimo iż bardzo się o to starały.
A kto był? Naczelny Graydon Carter zaprosił m.in. Anne Hathawy, Bono, Reese Witherspoon, Olivię Wilde, Kerry Washington, Jareda Leto, Lupitę Nyong'o, Sofię Vergarę, Siennę Miller, a także osoby niezwiązane z branżą filmową, m.in. modelkę Irinę Shayk, tenisistkę Serenę Williams, a także wokalistki Pink, Sheryl Crow i Lady Gagę.
Największą sensację wzbudziła Penelope Cruz, która zaskoczyła doborem kreacji. Okazało się, że jej elegancka granatowa sukienka pochodzi z... H&M-u.
Autor: am/jk / Źródło: tvn24.pl