W "MasterChefie" walka o finał wkroczyła w decydującą fazę. W 13. odcinku uczestnicy gotowali w Australii, gdzie czekały na nich kolejne trudne wyzwania. Kto poradził sobie najlepiej, a kto odpadł tuż przed ostatnim odcinkiem?
Jak Antypody, to oczywiście kangury. Na początek odcinka czwórka uczestników: Matteo Brunetti, Mateusz Guncel, Mateusz Zielonka oraz Damian Sobek zobaczyli i nakarmili te sympatyczne zwierzęta.
Barbecue po finał
Następnie w Stanley Park, posiadłości ziemskiej słynącej z wystawnych przyjęć, uczestnicy poznali dwie znane blogerki w tamtejszej telewizji Samantę i Bellę, które pokazały, jak się gotuje po australijsku. Potem sami zaś mieli przyrządzić przepyszne krewetki, grillowane mięso, sałatkę i sos dla aż 55 gości.
Zwycięstwo w tej konkurencji oznaczało pewne miejsce w finale. Najlepiej w tej konkurencji poradził sobie Damian Sobek.
Pozostali uczestnicy walczyli dalej. W drugim zadaniu musieli odszukać swojego australijskiego szefa kuchni. W tym celu udali się do Sydney. Najtrudniej było Mateuszowi Guncelowi, który próbował porozumieć się z przechodniami po śląsku.
W ostatniej konkurencji kucharze musieli odtworzyć dania pokazane im przez australijskich mentorów. Na talerzach trójki uczestników znalazły się między innymi grillowana kałamarnica, marron z galaretką oraz turban z musem.
- Jeszcze nigdy w historii tego programu nie otrzymaliśmy tak wybitnych dań - mówiła jurorka Anna Starmach. Oprócz niej, Magdy Gessler i Michela Morana potrawy oceniali ponadto szefowie kuchni - nauczyciele z finałowej konkurencji.
Ktoś musiał jednak odpaść. Zadaniu nie podołał Włoch, który podał jury o jedno danie za mało. A wiele osób uważało go za faworyta do wygranej...
Tytuł szóstej edycji "Masterchefa" przypadnie zatem komuś z trójki: Mateusz Guncel, Mateusz Zielonka, Damian Sobek. Kto, przekonamy się w następną niedzielę.
Autor: lukl//now / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24