- Nie jestem obrońcą tzw. wielkiej sztuki, chcę walczyć o prawo powiedzenia, że świństwo jest świństwem, a wspaniałość wspaniałością - mówił na antenie TVN24 Krzysztof Majchrzak. Aktor, znany z bezkompromisowych i kontrowersyjnych poglądów przyznał, że sam "zachowuje się idiotycznie, na miarę idiotycznej sytuacji". - To nie moje wina, że żyjemy w skretyniałym czasie - dodał.
Jak sam przyznał, na nadmiar ciekawych propozycji zagrania w filmie nie może narzekać. - Miałem propozycje zagrania w czymś niemądrym, dlatego od 2004 r. nie grałem w niczym - powiedział Majchrzak. Ale szybko dodał, że "nie chce świecić ilością pieniądzy, które odrzucił".
Działalność korporacji nauczyła nas być maszynami do kupowania, a teraz biorą się za naszego ducha Działalność korporacji nauczyła nas być maszynami do kupowania, a teraz biorą się za naszego ducha
Aktor - jak twierdzi - nosi w sobie ogromny kapitał możliwości, tego, co chciałby i co mógłby robić. Jednak jak można pracować w tak "idiotycznych czasach"? Zdaniem aktora, po przemianach ustrojowo-społecznych, polska kultura znalazła się w bardzo ciężkiej sytuacji. - Mamy czas zagubienia, wielkiej próby pojmowania życia. To jest sytuacja opresji - wyjaśniał aktor. Powód? - Działalność korporacji nauczyła nas być maszynami do kupowania, a teraz biorą się za naszego ducha - mówił Majchrzak.
"Dziennikarze boją się być normalni"
Jego zdaniem, obecnie panuje „czas przymusowej ekspresji”, jak mówił indyjski pisarz, Jiddu Krishnamurti. Przykładem tego - jak zauważył aktor - jest choćby fakt, że prowadzący programy telewizyjne "boją się być normalni". Za wszelką cenę walczą o atrakcyjność. - Chciałoby się krzyczeć: dziennikarze nie dajcie się ponieść tej chęci zaistnienia, bo i tak najlepiej wygląda prawda - mówił Majchrzak.
Aktor przypomniał, że media są odpowiedzialne za kreowany światopogląd. - Człowiek nie obejrzy czegoś, czego nie ma, tylko obejrzy to, co jest - argumentował aktor. Podkreślił, że tzw. szerokiemu odbiorcy nie wolno ubliżać, a tymczasem "teoretyczni obrońcy praw odbiorcy w rzeczywistości nim gardzą". - Nie znam pojęcia "ludzie", "szeroka widownia" – dla mnie liczy się pojedynczy człowiek - tłumaczył.
Chciałoby się krzyczeć: dziennikarze nie dajcie się ponieść tej chęci zaistnienia, bo i tak najlepiej wygląda prawda Chciałoby się krzyczeć: dziennikarze nie dajcie się ponieść tej chęci zaistnienia, bo i tak najlepiej wygląda prawda
Majchrzak mówi o sobie, że nie zamierza bronić tzw. wielkiej sztuki, ale uczciwych zachowań wobec odbiorcy. - Z nikim nie walczę, chcę bronić prawa twórców do bliskości ze swoim odbiorcą i do uczciwości w ogóle. Chcę walczyć o prawo powiedzenia, że świństwo jest świństwem, a chamstwo chamstwem - wyjaśniał aktor. Jak jednak dodał, rola wiecznego kontestatora mi "lekko już mu uwiera". – Gram ją już dziesiątki lat - przyznał.
Majchrzak: Wolę Hasa niż Wajdę
Aktor stwierdził, że zdecydowanie bardziej woli poszukiwania filmowe Wojciecha Hasa, niż "rejtaniczną postawę Andrzeja Wajdy i jego działania wokół polityki". – Wajda nie jest moim mentorem – dodał. Aktor przyznał jednocześnie, że coś zaczyna się zmieniać w polskim kinie. Jak zauważył, teraz "szpanem jest zrobić dobry film", a nie kasowy - jak było dotychczas. Podkreślił też, że na ostatnim festiwalu w Gdyni były już "pierwsze jaskółki" tych zmian, np. "Wszystko będzie dobrze" Tomasza Wiszniewskiego, "Rezerwat" Łukasza Palkowskiego, czy "Sztuczki" Andrzeja Jakimowskiego. – Ich sukces w Gdyni pokazuje zmianę - dodał Majchrzak. Trzy tygodnie temu światem polskiej kultury wstrząsnął wywiad z Krzysztofem Majchrzakiem w "Przeglądzie", w którym aktor, znany z bezkompromisowych i kontrowersyjnych poglądów, nie oszczędził nawet uznanych autorytetów.
mon/iga
Źródło zdjęcia głównego: TVN24