- Artysta nie musi cierpieć, aby pokazać cierpienie (...). A żyjemy w mrocznym, pełnym problemów świecie - mówi o sobie David Lynch w specjalnym wywiadzie dla tvn24.pl. O prognozie pogody dla kina, strachu przed śmiercią oraz jego planach dotyczących Polski.
Na stronie internetowej Davida Lyncha można znaleźć wiele rzeczy. Wśród informacji, wywiadów i linków jest też... prognoza pogody.
- Pogoda dla nas, ludzi jest bardzo ważna. Zmieniająca się pogoda - mówi. Podczas Camerimage zatrzymał się w hotelu z oszklonym dachem. Czy chce móc obserwować pogodę? Nie musi. - Raz w tygodniu znajomy kompozytor, pianista i meteorolog przygotowuje tygodniowy przegląd. Prognozę pogody dla Polski i Los Angeles. I nigdy się nie pomylił.
W kinie będzie dużo zmian. Nie jestem jedynym, który uważa, że kino podobnie ucierpi, jak ucierpiała muzyka. Bardzo łatwo będzie można pobierać filmy, kraść je. Będzie mniej pieniędzy dla filmowców. To wpłynie na cały przemysł. David Lynch
Pogoda dla kina
O prognozę dla kina spytaliśmy samego reżysera. - W kinie będzie dużo zmian. Nie jestem jedynym, który uważa, że kino podobnie ucierpi, jak ucierpiała muzyka. Bardzo łatwo będzie można pobierać filmy, kraść je. Będzie mniej pieniędzy dla filmowców. To wpłynie na cały przemysł.
David Lynch uważa, że choć jego to nie dotyczy w dużym stopniu, to boli go coś zupełnie innego. - Zniknie doświadczenie wielkiego ekranu, wielkiego dźwięku. A to dawało ludziom możliwość wejścia do świata filmu, doświadczania go. Ten wielki ekran i wielki dźwięk w małym pokoju, to jest niedobre. Jakikolwiek dźwięk może widza wytrącić ze świata filmu. Nadzieją jest, że ludzie będą mieli wielkie ekrany w domach, głośniki, które stworzą możliwość doświadczenia tego świata.
Pomysły...
Jest takie powiedzenie: świat jest taki, jaki jesteś ty. Jeśli patrzysz na świat przez brudne, niebieskie okulary, taki świat będzie dla ciebie. Jeśli wyczyścisz te okulary i zamienisz ich kolor na różowy i złoty, to będzie twój świat. Dlatego ludzie biorą różne rzeczy z jednego filmu.
Film to jednak nie tylko sprawy techniczne. Czy filmy, które robi, ujawniają sposób, w jaki pokazuje swoje pragnienie zrozumienia świata? Czy to tylko gra z widzami? - To nie gra i pragnienie. To tłumaczenie pomysłów, w których się zakochałem. To wszystko. Pomysły istnieją na wszystko. Wszystko, co jest zrobione, zaczyna się od pomysłu. Najważniejsze, to pochwycić pomysł, w którym się zakochałeś. Pomysły przychodzą cały czas. Ogromne ilości pomysłów. Czasem łapiesz jakąś i mówisz: wow, to jest niesamowite. Spisujesz to, i tak to się zaczyna.
Filmy Lyncha uznawane są jednak za mroczne. Z czego to wynika? Zdaniem reżysera, jest to kwestia odbioru. - Jest takie powiedzenie: świat jest taki, jaki jesteś ty. To kosmiczne wyrażenie. Świat jest taki, jaki jesteś ty. Jeśli patrzysz na świat przez brudne, niebieskie okulary, taki świat będzie dla ciebie. Jeśli wyczyścisz te okulary i zamienisz ich kolor na różowy i złoty, to będzie twój świat. Dlatego ludzie biorą różne rzeczy z jednego filmu.
I dodaje. - Artysta nie musi cierpieć, aby pokazać cierpienie. Historie są pełne kontrastów, wiele razy są refleksją nad światem, w którym żyjemy. A żyjemy w mrocznym, pełnym problemów świecie. Ale możesz być bardzo szczęśliwy, opowiadając historie oparte na pomysłach, które przychodzą, w których się zakochałeś, które mają wielki bagaż tajemnic, a wraz z nimi rzeczy pięknych.
Strach przed śmiercią
Jakie historie najbardziej przerażają Lyncha w tym świecie? - Dla każdego strach przed śmiercią, jest na pierwszym miejscu. Problem polega bowiem na tym, że od urodzenia podążasz ku śmierci.
Czego innego boją się jednak aktorzy: że nie dostaną scenariusza do ręki przed występem.
- Robienie filmu bez scenariusza jest jak robienie filmu bez pomysłów. Jest możliwe zebranie grupy ludzi, bez scenariusza. Ale pomysły zaczynają płynąć.
Łódź wybrała mnie. Nie miałem pojęcia, że pomysły przyjdą z Łodzi. Przyjechałem tu i pomysły, idee zaczęły do mnie napływać. Te pomysły doprowadziły do Inland Empire.
Czy tak właśnie nie powstał jednak ostatni film Lyncha, "Inland Empire"? - Nie. W pewien sposób to dotyczy wszystkiego. Ale pomysły, które płyną, tworzą scenariusz. Scenariusz jest pomysłami, które przychodzą, organizują się w historię, scenariusz. Zbudowany ze słów. Wtedy pomysły, które nigdy nie mały stać się tylko słowami, stają się elementem kina. Są pomysłami kina, tłumaczysz je na język kina. Tym jest gotowy film.
Czemu Łódź
Inland Empire został częściowo nakręcony w Łodzi. Zresztą z tym miastem reżyser wiąże wielkie, filmowe nadzieje. Dlaczego wybrał Łódź? - Łódź wybrała mnie. Nie miałem pojęcia, że pomysły przyjdą z Łodzi. Przyjechałem tu i pomysły, idee zaczęły do mnie napływać. Te pomysły doprowadziły do Inland Empire. Tak to się stało. Pomysły mogą przyjść zewsząd. Jak już powiedziałem, przychodzą z muzyki, z obrazów, budynków, ludzi, dźwięków. Z małych rzeczy i tych wielkich. Przychodzą ciągle, ale raz na jakiś czas przychodzi taka, w której się zakochujesz. Tak się stało w Łodzi.
Zakochany w dawnym mieście fabrykantów, pełnym opuszczonych fabryk, w planach ma budowę specjalnego miejsca. - W tym miejscu, wspomagani środkami z Unii Europejskiej, chcemy zbudować studio, dla malarstwa, rzeźby, muzyki, teatru, wszystko dla ludzi, by mogli przyjść i tworzyć. Gdy już to osiągniemy, ludzie będą mogli tam tworzyć, pokazywać i sprzedawać swoje prace. I wspólnie będziemy to rozwijać.
Niektórzy zarzucają jednak Lynchowi, że w Polsce robi z siebie wielką gwiazdę, bo nie wychodzi mu to w Hollywood. - W Łodzi, jak i w całej Polsce, wyczuwa się energię, wolność, i wyścig do lepszej przyszłości. Negatywne wypowiedzi są smutne. Każdy kto spowalnia proces dochodzenia do przyszłości, jest głupcem. Nie tylko szkodzi ogółowi, ale także samemu sobie.
David Lynch nie obawia się krytyki, ma bowiem, jak mówi: ludzi z festiwalu Camerimage, którzy stali się jego przyjaciółmi. - Są niezależni, pełni energii, pomysłów.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl