We Wrocławiu w piątek późnym wieczorem we śnie zmarł hrabia Wojciech Dzieduszycki - muzyk, aktor, działacz kulturalny.
Wiadomość potwierdziła żona hrabiego Irena i jego wnuk Wojciech Ziemilski. Jak powiedział Ziemilski, Dzieduszycki od dłuższego czasu nie wychodził z domu i był bardzo osłabiony. - Ostatni dzień życia spędził właściwie w letargu - podkreślił.
Człowiek renesansu Dzieduszycki urodził się 5 czerwca 1912 r. na Ukrainie. Ukończył studia na Wydziale Rolnym i Mechaniki Rolnej Politechniki Lwowskiej oraz tamtejsze Konserwatorium Muzyczne. W 1934 zadebiutował jako tenor w operze w Stanisławowie, w 1935 wystąpił w Operze Lwowskiej w roli Leńskiego w Eugeniuszu Onieginie Piotra Czajkowskiego oraz jako Rudolf w Cyganerii Giacomo Pucciniego, a później także w Opera Comunale we Florencji i w Mediolanie.
Grał również role amantów, m.in. u Wilama Horzycy w "Przygodzie w Grand Hotelu". W czasie II wojny światowej znalazł się w obozie jenieckim, w którym zorganizował obozowy teatr, a później w obozie koncentracyjnym Gros-Rosen. Skazany tam na karę śmierci, uniknął wyroku ponieważ został rozpoznany jako śpiewak operowy.
W latach 1945-1946 Wojciech Dzieduszycki, którego rodzinny majątek został zagarnięty przez ZSRR, był dyrektorem Teatru Kameralnego TUR w Krakowie, a następnie osiedlił się we Wrocławiu. Wiedzę zdobytą przy zarządzaniu rodzinnym majątkiem wykorzystał przy uruchamianiu przemysłu spożywczego na Dolnym Śląsku. Był dyrektorem młynów zbożowych, opracował recepturę i technologię produkcji Mąki Wrocławskiej.
W 1952 założył we Wrocławiu wraz z drugą żoną, Haliną, kabaret "Dymek z papierosa". Ze względu na wykonywanie lwowskich piosenek był szykanowany przez stalinowskie władze.
Był współpracownikiem miesięcznika Odra od jego powstania. W 1963 r. zaproponował przyznawanie nagrody Orfeusza na festiwalu Warszawska Jesień, współorganizował również Festiwale Chopinowskie w Dusznikach-Zdroju.
Współpraca z SB Na początku października 2006 r. w liście skierowanym do prezydenta Wrocławia i wrocławian Dzieduszycki wyznał, że współpracował z SB. "W 1949 r. zmuszono mnie do podpisania lojalki, robiąc ze mnie w ten sposób tajnego współpracownika SB. Wyparłem te fakty z pamięci na tyle skutecznie, że dzisiaj nie wiem, kogo mogłem tym skrzywdzić, kogo powinienem prosić o wybaczenie. Podobno dotyczyło to kolegów z redakcji. Proszę przyjąć ode mnie słowa przeprosin" - pisał w liście.
W grudniu 2006 r. dwaj historycy IPN dr Dariusz Iwaneczko i dr Krzysztof Kaczmarski wydali publikację poświęconą hrabiemu pt: "Życie w ukryciu. Agenturalna współpraca Wojciecha Dzieduszyckiego z aparatem bezpieczeństwa Polski Ludowej w latach 1949-1972". Artykuł ukazał się w czwartym tomie publikacji "Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989".
Według historyków, Dzieduszycki nie tylko wiedział co robi, ale "współpracował bardzo efektywnie". W ich ocenie, podczas 23-letniej współpracy "Turgieniew" napisał przynajmniej 400 wielostronicowych donosów na kilkaset osób.
"Pisał nie tylko o prywatnych i intymnych sprawach wielu ludzi, ale sam sobie wyznaczał zadania na następne spotkania" - mówił dr Kaczmarski tuż po tym, jak sprawa współpracy Dzieduszyckiego wyszła na jaw.
Po ujawnieniu wstydliwych faktów z życia hrabiego, we Wrocławiu, mieście, w którym Dzieduszycki był szanowany i podziwiany, pojawiły się głosy, żeby pozbawić go honorowego obywatelstwa. W połowie października 2006 r. hrabia zrzekł się go sam.
Po śmierci Dzieduszyckiego, jego wnuk podkreślił, że duży wpływ na pogorszenie stanu zdrowia hrabiego miało jego przyznanie się do współpracy ze służbami. To właśnie od tego momentu przestał wychodzić z domu.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: SE/EastNews