Krzysztof Warlikowski zaprezentował na nowojorskim Next Wave Festival spektakl "Fedry" ("Phaedra(s)") paryskiego teatru Odeon. Za "nadzwyczajną" uznała tę inscenizację wykonawczyni głównej roli, francuska gwiazda Isabelle Huppert.
- To nadzwyczajna, zdumiewająca inscenizacja. Krzysztof daje mi tyle wolności, mogę pokazać na scenie swoją osobowość. Jest to dokładnie to, czego szukam jako aktorka – powiedziała Huppert.
Warlikowskiego portretowała jako wielkiego wizjonera i poetę, zdolnego otwierać umysły ludzkie, w tym także jej samej. - Generuje on takie wartości jak uczucia i emocje. Przekonałam się o tym sama, podobnie jak inni widzowie. Widziałam bowiem wiele jego przedstawień teatralnych i operowych – argumentowała. Komplementowała występujących z nią w spektaklu polskich aktorów. Andrzeja Chyrę, kreującego rolę Hipolita, nazwała "jednym z największych aktorów, z jakimi kiedykolwiek pracowała", posiadającego zmysł bycia wielkim artystą. O Agacie Buzek, grającej Strophe powiedziała z kolei, że jest "cudowna".
- Są to pełni brawury ludzie, nieznający żadnych ograniczeń – zapewniała Huppert.
Powracając do swojego udziału w wystawionym w Brooklyn Academy of Music przedstawieniu, w którym zagrała trzy wcielenia Fedry, a także inne postaci, gwiazda oceniła, że praca w teatrze jest zawsze trudna. - W teatrze trzeba grać, stojąc oko w oko przed wieloma ludźmi, co nigdy nie jest proste. Wymaga to nieraz małego cudu, chemii między wykonawcami a publicznością, ale czasem cuda się zdarzają, tak jak - moim zdaniem - dzisiaj. To tajemnica, to praca organiczna, oparta na wysiłku fizycznym – uzasadniała Huppert.
Mitologiczna królowa
Fedra to w mitologii greckiej żona Tezeusza i macocha Hipolita, którego usiłuje uwieść. Kiedy ten odrzuca jej względy, Fedra popełnia samobójstwo. Przed śmiercią jednak oskarża pasierba o gwałt. Młodzieniec zostaje przez ojca wygnany i przeklęty.
Fedra była wielokrotnie przedmiotem zainteresowań pisarzy i dramaturgów, poczynając od czasów starożytnych. Z mitu korzystali m.in. Eurypides, Seneka, Robert Garnier, Jean Racine czy Tony Harrison. - Każda z epok dodaje swoją wersję. U Eurypidesa Fedra nie ma żadnego kontaktu z Hipolitem, u Seneki już z nim rozmawia. U Racine’a oskarża w liście Hipolita, a umierając wyznaje, że tylko ona ponosi winę – przypomina reżyser.
O swojej inscenizacji mówi tak: - Jest to tabu: macocha – pasierb oraz tabu związane z różnicą wieku, różne warianty spotkania młodego syna z zakochaną matką. W tym sensie niewiele się z upływem czasu zmienia. Literatura grecka pozostawiła nam kilka archetypów, od których nie możemy się uwolnić. Teatr grecki jakby nas ostrzega swoimi bohaterami przed tym, co jest najciemniejszą i może najbardziej przerażającą w nas stroną.
Widownia nowojorska nagrodziła przedstawienie burzliwymi, długotrwałymi brawami, okrzykami i owacją na stojąco. Inscenizator zalicza je do uniwersalnych. Nawiązuje ono do mitu greckiego oraz tabu.
Trzy spojrzenia na Fedrę
W przedstawieniu zaprezentowanym we wtorek po raz pierwszy w Nowym Jorku polski reżyser sięga po teksty trzech pisarzy. Wykorzystuje twórczość kanadyjskiego dramaturga pochodzenia libańskiego Wajdiego Mouawada, w całości prezentuje sztukę Sarah Kane "Miłość Fedry", a także fragmenty powieści noblisty Johna Maxwella Coetzeego "Elizabeth Costello". W opinii polskiego reżysera Mouawad stworzył wyrafinowany tekst bliski Eurypidesowi - to jakby nowa wersja Eurypidesa, jednocześnie archaiczna i współczesna, podczas gdy perwersyjne spojrzenie Sarah Kane jest z kolei zupełnym przeciwieństwem Eurypidesa - tłumaczy artysta. Reżysera zainspirowała też książka Coetzeego. W rozdziale zatytułowanym "Eros" pisarka australijska, intelektualistka, kobieta wyzwolona rozprawia o bogach, erotyzmie. Tym bardziej zaskakuje jej wyznanie "płonę z miłości do ciebie". - Każde z tych podejść pokazuje inną twarz Fedry, a przede wszystkim pokazuje kobietę, która manifestuje ze sceny, że płonie z pragnienia. Pokazując różne twarze, staje się coraz szerszym zagadnieniem i portretem kobiety – mówi Warlikowski o spektaklu. Huppert odtwarza w spektaklu trzy wcielenia Fedry, boginię miłości Afrodytę oraz Elizabeth Costello. Zdaniem twórcy spektaklu legenda francuskiego kina, przez swoją sławę staje się jednocześnie Fedrą, ale i pozostaje Isabelle Huppert, której słuchamy i jej wierzymy. - Przez fakt przechodzenia Isabelli od bogini miłości przez różne Fedry do Elizabeth Costello, ta więź między kobietą, o której jest mowa w przedstawieniu, a Isabellą Huppert ma coraz większy sens – argumentuje reżyser.
"Postmodernistyczny skok w zakazaną miłość"
"Wyznać lub stłumić – to dwie możliwości wyjścia w sytuacji, gdy pożąda się swego pasierba. Isabelle Huppert w wulkanicznej interpretacji mitycznej królowej Fedry próbuje obu wariantów w zmysłowym tryptyku łączącym kilka wcieleń lubieżnej greckiej legendy. (…) Przedstawia bohaterkę jako ofiarę brutalności, na przemian zakrwawioną, paradującą w blond peruce, to znów profesorkę, rzuconą w surowy świat egzotycznych tancerzy i szklanych pomieszczeń” – tak streszczają spektakl organizatorzy festiwalu.
Sztukę w reżyserii Warlikowskiego określają jako "postmodernistyczny skok w zakazaną miłość, w której seksualność nosi słoneczne okulary na drodze do występnych celów". "Phaedra(s)" pozostanie na scenie Brooklyn Academy of Music, Harvey Theater do 18 września.
Autor: tmw//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wiki (CC BY-SA 2.0)