W sobotni wieczór poznamy zdobywcę Złotych Lwów 80. MFF w Wenecji. Krytycy obecni na weneckiej wyspie Lido zdobywców najważniejszych nagród upatrują wśród czterech filmów. Wśród najwyżej ocenianych produkcji jest "Zielona granica" Agnieszki Holland. W gronie faworytów znajdują się także "Biedne istoty" Yorgosa Lanthimosa, "Io Capitano" Matteo Garrone oraz "Evil does not exist" Ryusuke Hamaguchiego.
Powiedzmy wprost: typowanie zwycięzców festiwalu na weneckim Lido, (podobnie jak na festiwalu w Cannes) przypomina wróżenie z fusów. Bardzo często bowiem gusta jurorów i krytyków rozmijają się. Jury imprezy filmowej tego kalibru lubi też świadomie sprawiać niespodzianki.
Mimo tego, jak co roku, zarówno widzowie jak krytycy próbują wskazać zdobywców najważniejszych nagród - Złotych Lwów i Wielkiej Nagrody Jury. Jeśli to ci ostatni mieliby przyznawać Złote Lwy, prawdopodobnie przyznaliby je filmowi Greka Yorgosa Lanthimosa "Biedne istoty". Ale znakomitymi recenzjami poszczycić się mogą również trzy inne tytuły: "Zielona granica" Agnieszki Holland, "Io Capitano" Matteo Garrone oraz "Evil does not exist" Ryusuke Hamaguchiego.
Jak zdecyduje jury Konkursu Głównego dowiemy się w sobotni wieczór.
"Biedne istoty" Yorgosa Lanthimosa
Każdy kto zdołał poznać twórczość Greka - choćby wspaniałą "Faworytę" z oscarową kreacją Olivii Colman czy równie niezwykłego "Lobstera", nie spodziewał się zapewne po nim "normalnego", po bożemu kręconego kina. Lanthimos nie byłby sobą gdyby znów nie zaskoczył widzów. Oryginalność i nieprzewidywalność to bowiem najbardziej charakterystyczne cechy jego twórczości.
"Biedne istoty" to jego pierwszy film nakręcony w Hollywood, ale najwyraźniej reżyser nie poddał się dyktatowi wielkich studiów i pozostał wierny sobie. Tym razem zaproponował widzom wiktoriański horror i zarazem makabryczny czarny komiks, zaadaptowany przez scenarzystę Tony'ego McNamarę na podstawie powieści Alasdaira Graya z 1992 roku. To opowieść o młodej kobiecie, która próbowała odebrać sobie życie, rzucając się z londyńskiego Tower Bridge, ale została przywrócona światu przez ekscentrycznego naukowca. Egzotyczna upiorność metod ożywiania kobiety, ujawnia się dopiero pod koniec historii.
W głównej roli wystąpiła ulubiona aktorka Greka - Emma Stone, która stworzyła kreacje tak wybitną, że uważana jest za bezkonkurencyjną faworytkę do nagrody za najlepszą rolę kobiecą.
"Zielona granica" Agnieszki Holland
Film polskiej reżyserki, jak wiemy, opowiada o wydarzeniach, które począwszy od 2021 roku wciąż mają miejsce na granicy polsko-białoruskiej. Kryzys humanitarny wywołany z pełną świadomością przez białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenkę, stał się dla Holland okazją do przyjrzenia się skrajnie różnym postawom rodaków wobec imigrantów. Strażnicy graniczni poddają się nieludzkiemu dyktatowi rządzących, przerzucając uciekinierów z powrotem do Białorusi, po czym Białorusini ponownie przerzucają ich do Polski. I ping pong żywymi ludźmi trwa. Są tacy, którzy chcieliby pomagać, ale zwyczajnie się boją, i wreszcie ci, którzy wbrew wszystkiemu, robią wszystko by ocalić wycieńczonych ludzi.
Recenzja "Zielonej granicy": najlepszy film Agnieszki Holland od czasu "Europa, Europa"
Wbrew obraźliwym dla reżyserki oskarżeniom padającym z ust obozu rządzącego, nie jest to film antypolski. Agnieszka Holland zwraca uwagę na bezradność i bezczynność w tej kwestii całej Unii Europejskiej. Twórcy podkreślają, że ten nakręcony z wielkim wyczuciem i empatią film powstał po to, by to się zmieniło.
"Io Capitano" Matteo Garrone
Film Agnieszki Holland nie jest jedynym obrazem konkursowym w Wenecji traktującym o losach uchodźców. Twórca głośnej "Gomorry" i nagrodzonego m.in. w Cannes "Dogmana" również opowiada o uciekinierach szukających lepszego życia w Europie. Jego bohaterowie swoją ziemię obiecaną widzą jednak w Sycylii, docierając tam przez Morze Śródziemne.
Film Garrone różni się bardzo od obrazu polskiej reżyserki. Włoch ubrał swoją opowieść w konwencję niemal baśniową i przygodową, kręcąc wielkie widowisko porównywane do "Odysei". Bohaterami uczynił dwóch nastolatków z Senegalu, którzy chcą spełnić swoje marzenia na Starym Kontynencie. - Historie migrantów, którzy przemierzając tysiące kilometrów, poznają najróżniejsze kultury i języki , są "prawdziwie epickie - mówił reżyser na konferencji. Stąd właśnie taka formuła filmu.
Obraz Garrone jest przy tym pełen nadziei, jak to w baśniach, które przecież niemal zawsze dobrze się kończą.
"Evil does not exist" Ryusuke Hamaguchie
Tego japońskiego twórcę najlepiej znamy z głośnego, nagrodzonego Oscarem dla najlepszego filmu międzynarodowego ponad trzygodzinnego "Drive my car". Opowiadając o jego nowym filmie, krytycy najczęściej przywołują określenie "przedziwny". Ale przecież Japończyk nie robi innego kina.
Tym razem bohaterami reżyser uczynił ojca i córkę, mieszkających w małej wiosce niedaleko Tokio. Pewnego dnia dowiadują się, że tuż obok ich domu ma powstać glamping (luksusowy camping), dla zamożnych mieszkańców. Odpowiedzialna jest za to tokijska firma trudniąca się wykupywaniem gruntów.
Jeśli wierzyć krytykom to obraz tak dziwaczny kompozycyjnie, że albo nas zachwyci, albo rozczaruje. Urzeczonym filmem jest jednak zdecydowanie więcej. Reżyser pokazuje banalność zła we współczesnym społeczeństwie i to, jak ono już spowszechniało. Tym razem zło dotyczy niszczenia przyrody i Ziemi w kapitalizmie.
Poruszająca "Kobieta z..." w ostatnim dniu pokazów
Znakomite recenzje obrazu Holland nie kończą jednak polskiego udziału w Konkursie Głównym. W ostatnim dniu konkursowych pokazów, swoją premierę miał bowiem film duetu Małgorzata Szumowska-Michał Englert, również oklaskiwany i zbierający pełne komplementów recenzje. I podobnie jak "Zielona granica" traktujący o ludzkich dramatach, których ogrom potęguje narracja obecnej władzy.
Reżyserski duet wziął na warsztat historię osoby transpłciowej. Film obejmuje 45 lat życia Anieli Wesoły, z których przeszło połowę bohaterka przeżyła w prowincjonalnym polskim miasteczku jako mężczyzna. Pokazuje zmagania z postawami w jej bliskim otoczeniu i wędrówki bohaterki w poszukiwaniu wolności jako kobiety transpłciowej.
Warto dodać, że fanem filmu Polaków jest sam dyrektor weneckiego festiwalu, Alberto Barbera, który na konferencji wspomniał, że obraz polskich filmowców może okazać się czarnym koniem festiwalu.
Źródło: Deadline, "Variety", "The Guardian", tvn24.pl