To już 80. edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Podczas tegorocznego Konkursu Głównego o Złotego Lwa zawalczą dwa filmy wyreżyserowane lub współreżyserowane przez Polki. O tym, czego można się spodziewać po jubileuszowym festiwalu, z Grażyną Torbicką rozmawiała reporterka TVN24 Ewelina Witenberg.
W środę 30 sierpnia na weneckiej wyspie Lido rozpoczyna się 80. edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Podczas tegorocznego Konkursu Głównego o Złotego Lwa zawalczą 23 filmy, w tym dwie produkcje wyreżyserowane bądź współreżyserowane przez Polki. To "Zielona granica" Agnieszki Holland oraz "Kobieta z..." Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta. - Nie przypominam sobie, żeby którakolwiek z wcześniejszych edycji festiwalu obfitowała w tak wiele polskich, ważnych akcentów - oceniła Grażyna Torbicka w rozmowie z Eweliną Witenberg.
- Pamiętam doskonale co innego. Zawsze pierwsze pytanie, jakie sobie zadawano po ogłoszeniu programu weneckiego: gdzie są polskie filmy? - stwierdziła Torbicka. Zdaniem dziennikarki, choć "od jakiegoś czasu polskie filmy pojawiały się w Konkursie Głównym", do tej pory nigdy nie zdarzyło się, by były to "aż dwa filmy". - Możemy się też cieszyć, bo w czasach, gdy tak walczymy o pozycję kobiet, do tegoż konkursu zakwalifikowały się filmy dwóch (polskich - red.) reżyserek. (...) Bardzo mocno trzymam kciuki za obie panie - podkreśla Grażyna Torbicka.
Podczas tegorocznej edycji weneckiej imprezy filmowej, w sekcji Poza Konkursem, światową premierę będzie mieć najnowszy film Romana Polańskiego "The Palace". Natomiast w sekcji Horyzonty o nagrody walczyć będzie film australijsko-macedońskiego twórcy Gorana Stolevskiego "Domakinstvo za pocetnici", którego koproducentkami są Klaudia Śmieja-Rostworowska i Beata Rzeźniczek (Madants).
Festiwal w Wenecji w czasie strajku filmowców
W tym roku, w związku z trwającym strajkiem scenarzystów i scenarzystek oraz aktorów i aktorek filmowych, do Wenecji nie dotrze wielu amerykańskich twórców i twórczyń zrzeszonych odpowiednio w Amerykańskiej Gildii Scenarzystów (WGA) oraz Gildii Aktorów Ekranowych i Amerykańskiej Federacji Artystów Telewizyjnych i Radiowych (SAG-AFTRA). - Jest to ciekawe zjawisko - oceniła Grażyna Torbicka, zaznaczając, że nie jest pewna, w jaki sposób strajk wpłynie na przebieg nadchodzącej edycji festiwalu.
- Muszę powiedzieć, że bardzo popieram zarówno scenarzystów, którzy strajkowali, walcząc o swoje prawa, jak i aktorki i aktorów. Era platform streamingowych wymaga zmiany umów i zasad biznesowych w przemyśle filmowym. Jak bardzo to wpłynie (na przebieg festiwalu w Wenecji - red.)? Czy gwiazdy pojawią się na czerwonym dywanie? Tego nie wiem. Jest to jakiś element niespodzianki. Coś takiego zawsze dobrze robi wydarzeniu, bo czekamy i będziemy je obserwować - kontynuowała dziennikarka.
W rozmowie z TVN24 Grażyna Torbicka podzieliła się również swoimi wspomnieniami z poprzednich edycji festiwalu, w tym z edycji w 1998 roku, kiedy to poprowadziła ceremonię rozdania nagród. Dziennikarka zaznaczyła, że gdy zaproponowano jej tę możliwość, była jednocześnie zaskoczona i szczęśliwa. - To było dla mnie wyzwanie, a ja lubię wyzwania - przyznała.
- Doskonale pamiętam ten moment, gdy powiedziano, że wieczór poprowadzi Grażyna Torbicka, gdy usłyszałam swoje nazwisko. Nie ukrywam, było to dla mnie coś bardzo przyjemnego. Zawsze to będę pamiętała - kontynuowała. - To był wyjątkowy wieczór - oceniła przypominając, że to właśnie wtedy Andrzej Wajda otrzymał Złotego Lwa za całokształt twórczości. Opowiadając zaś o konferencjach, jakie w przeszłości zdarzało się jej prowadzić w trakcie festiwalu, Torbicka stwierdziła, że "nigdy nie były one nieprzyjemne". - Zawsze były one chłodne i profesjonalne lub bardzo sympatyczne - sprecyzowała.
Zapytana o to, co w jej ocenie wyróżnia wenecki festiwal na tle innych prestiżowych imprez filmowych, Torbicka wskazała m.in. na jego lokalizację. - Wenecka Lido to przepiękne miejsce. Jeśli wychodząc z sal kinowych widzisz Pałac Dożów i plac Świętego Marka, to czujesz się jak w innym świecie - powiedziała Grażyna Torbicka. Jej zdaniem, Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji "ma pewną specyfikę".
- (W przeszłości - red.) był małym festiwalem kina autorskiego. Tak było przez wiele, wiele lat. Potem jednak nastąpiły zmiany dyrektorów artystycznych, formuła festiwalu się jakoś rozpierzchła i od kilku lat Wenecja odzyskuje swój prestiż - wyjaśniła Torbicka, dodając, że "o bardzo silnej pozycji festiwalu" świadczą "nazwiska, które mamy w tym roku w konkursie". - To co wyróżnia Wenecję dziś, to także odwaga dyrektora artystycznego, pokazanie w ramach festiwalu filmów dwóch outsiderów: Romana Polańskiego i Woody'ego Allena - oceniła dziennikarka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24