Mam wrażenie, że budzę się z jakiegoś snu. Właściwie po dwudziestu dwóch latach wracam do formy - mówiła w TVN24 Edyta Bartosiewicz, która wystąpi na Top of the Top Sopot Festival z okazji 30-lecia albumu "Sen". Odnosząc się do swoich problemów z głosem, przyznała, że "z perspektywy czasu jest to najlepsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć w jej życiu".
Edyta Bartosiewicz rusza w trasę koncertową z okazji 30-lecia albumu "Sen". Pierwszy koncert zagra 22 sierpnia na Top of the Top Sopot Festival, który wystartuje 19 sierpnia. Cały festiwal będzie można obejrzeć na antenie TVN.
Bartosiewicz: mam wrażenie, że budzę się z jakiegoś snu
Wokalistka, która w sobotę rano była gościnią "Wstajesz i weekend" w TVN24, powiedziała, że dosyć symbolicznie traktuje to 30-lecie.
- Właściwie mam wrażenie, że się budzę z jakiegoś snu. Ale to taka moja własna interpretacja. Nie sądziłam, że w ogóle będę miała jakiś jubileusz. Nie liczyłam na jakieś wielkie wydarzenia muzyczne - mówiła.
- Raczej sobie po swojemu pracuję. Od jakiegoś czasu przyjęłam swoją drogę. Idę nią powolutku, buduję fundament kroczek za kroczkiem. A tu nagle takie wielkie wydarzenia się szykują, typu jubileusz w Sopocie na festiwalu - dodała.
Jak powiedziała Bartosiewicz, to będzie taki przedsmak koncertów, trasy jubileuszowej z orkiestrą symfoniczną, która rozpoczyna się w październiku.
"Po 22 latach wracam do formy"
Opowiadała, że w orkiestrze będzie 50 osób. - Ja będę z gitarą akustyczną. Zaprosiłam też Michała Grymuzę, gitarzystę z płyty "Sen", więc dołączy do nas - dodała.
Jak oceniła, będzie to ogromne przedsięwzięcie, które "zapowiada się fantastycznie".
- To jest troszeczkę taki upgrade, tak bym to nazwała, do mojego Solo Actu, bo zaczęłam właściwie od grania tylko z gitarą. Ostatnio taką formułę sobie wymyśliłam i w klubie Jasmine w Warszawie wyklułam się z tą formułą. Okazało się, że jest duże zapotrzebowanie na tego rodzaju spotkania, bo ja też dużo mówię. Ja nazywam to Solo Actem, bo gram tylko z gitarą akustyczną, ale też opowiadam o swojej drodze, co się wydarzyło przez ostatnie lata w moim życiu - mówiła.
- To jest też ciekawy koncert pod tym względem, że nie gram hitów na końcu, tylko jest to taka prawdziwa historia osoby, która gdzieś tam kiedyś odniosła duży sukces. Potem jakoś to życie jej się inaczej ułożyło - dodała.
Przypomniała, że miała "ogromne problemy z głosem". Podkreśliła, że "właściwie po 22 latach wraca do formy".
"Nie mam tego masochistycznego odbioru samej siebie"
Bartosiewicz mówiła, że wybrała sobie takie piosenki do Solo Actu, które "w jakiś sposób są dla niej wciąż aktualne".
Wskazała, że znaną piosenką z płyty "Sen" jest "Koziorożec", ale, jak powiedziała wokalistka "pomyślałam sobie, że jakoś nie czuję jej przesłania w tym momencie".
- Nie mam tego masochistycznego odbioru samej siebie - przyznała. "Niech rani mnie mocniej, niech rani mnie aż do krwi" - zacytowała fragment tekstu piosenki i powiedziała: - Dzisiaj nie chcę, żeby ktoś mnie ranił. Bardziej stawiam własne granice, dbam o siebie.
Bartosiewicz: to najlepsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć w moim życiu
Bartosiewicz opowiedziała o swoich problemach z głosem, które zaczęły się w 2002 roku. - Niektórym się wydaje, że ja w ogóle straciłam głos. To nie chodzi o to. Ja mówiłam, śpiewałam, ale to nie było tej siły, tego brzmienia, tego podparcia i właściwie mogłoby się wydawać, że wydarzyło się w życiu piosenkarki coś najgorszego, co może się wydarzyć - powiedziała.
- A dla mnie, z perspektywy czasu, jest to najlepsza rzecz, jaka mogła się wydarzyć w moim życiu - przyznała.
Wyjaśniła, że "inaczej by nie zawróciła z pewnej drogi, którą szła". - Nie zrezygnowałabym ze swoich przekonań, bardzo jakichś takich sztywnych. Nie miałabym szansy w ogóle na złapanie drugiego oddechu, na zmianę percepcji, na otwarcie się na świat - mówiła.
Bartosiewicz przyznała, że była osobą "lękową, zamkniętą w sobie". - Dużo też traciłam przez to w życiu - dodała.
"Kiedyś w poglądach byłam biało-czarna. Staram się być szara"
Wspomniała też, że nie umiała sobie nigdy radzić ze stresem. - Przez dziesięć lat trenowałam siatkówkę, a jeszcze wcześniej łyżwiarstwo szybkie i to było takim moim wentylem bezpieczeństwa - mówiła.
- A potem jak przestałam trenować, (uświadomiłam sobie - red.), jak ważna jest jednak aktywność fizyczna. I przyznam szczerze, że planuję wrócić do poważnego trenowania - powiedziała.
Dodała, że zaczyna trenować tai chi. - Bardzo mi się podoba. To jest właściwie taniec, walka. Ciężko to jakoś tak nazwać. Dla mnie jest to połączenie piękna z jakimś rodzajem wypracowania równowagi wewnętrznej i zewnętrznej (...) Też otwarcie na inny świat - oceniła.
- Staram się otwierać na świat, na ludzi, nie mieć takich właśnie sztywnych przekonań. Kiedyś byłam bardziej radykalna w swoich poglądach, biało-czarna. Staram się być szara - powiedziała.
CAŁĄ ROZMOWĘ Z EDYTĄ BARTOSIEWICZ MOŻNA OBEJRZEĆ TUTAJ
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24