- Startowaliśmy z pozycji filmu, który kilka miesięcy temu był anonimowy w Stanach Zjednoczonych. Praca wykonana przez trzy miesiące zaprocentowała - mówił we wtorek w TVN24 Leszek Bodzak, producent filmu "Boże Ciało", który zdobył nominację do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy. - Myśmy już wczoraj wygrali - powiedziała druga z producentów, Aneta Hickinbotham.
Informację o nominacji Amerykańska Akademia Filmowa ogłosiła w poniedziałek. O statuetkę film powalczy między innymi z południowokoreańskim "Parasite" Bonga Joon Ho oraz hiszpańskim dramatem "Ból i blask" Pedra Almodovara. Gala wręczenia nagród odbędzie się 9 lutego (10 lutego w nocy w Polsce).
"Myśmy już wczoraj wygrali"
O reakcji na nominację mówili we wtorek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 producenci filmu, Aneta Hickinbotham oraz Leszek Bodzak. - Szok, niedowierzanie i wielka radość - opisywała Hickinbotham. Pytana, czy spodziewała się nominacji, powiedziała, że "wychodziła z założenia, że lepiej się nie nastawiać, żeby potem się nie zawieść". - Myśmy już wczoraj wygrali, myśmy już wczoraj dostali takiego naszego mini-Oscara - mówiła.
- Myśmy tak naprawdę przyszli z filmem nieznanego za granicą reżysera - zwracała uwagę.
Jednocześnie producentka mówiła, że przed ekipą promującą film teraz bardzo dużo pracy, aby jak najszerzej dotrzeć do amerykańskiej publiczności i wypromować film jeszcze przed oscarową ceremonią.
"Praca wykonana przez trzy miesiące zaprocentowała"
- Najtrudniejszą sprawą przy takiej promocji oscarowej jest to, żeby ludzie - krytycy, dziennikarze amerykańscy - w ogóle obejrzeli film. Tych filmów jest tak dużo, że to nie jest tak, że w jeżeli w tym roku 93 kraje zgłosiły swojego kandydata (do kategorii najlepszy film międzynarodowy - red.) to każdy miał szansę na taką samą atencję ze strony dziennikarzy i krytyków - wskazywał Leszek Bodzak.
- Wiedzieliśmy, że mamy dobry film, ale jest wiele dobrych filmów, których nie udaje się wypromować. Najtrudniejsze jest w warunkach amerykańskich sprawić, żeby ludzie napisali o filmie, żeby podzielili się opinią o filmie, żeby tym krytykom chciało się przyjść na pokaz - kontynuował.
Bodzak zwracał uwagę, że polscy twórcy nominowani do tej pory do Oscara to były "bardzo uznane nazwiska". - Tutaj startowaliśmy z pozycji filmu, który dwa-cztery miesiące temu był anonimowy w Stanach Zjednoczonych. Nie znajdował się w żadnych rankingach dotyczących tego, kto może być nominowany do Oscara, a w ciągu ostatnich dwóch-trzech tygodni w większości z tych rankingów już byliśmy. Praca wykonana przez trzy miesiące zaprocentowała - tłumaczył.
Historia inspirowana prawdziwymi zdarzeniami
"Boże Ciało" to inspirowana prawdziwymi zdarzeniami historia 20-letniego Daniela (Bartosz Bielenia), który w trakcie pobytu w poprawczaku przechodzi duchową przemianę i skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Po kilku latach zostaje warunkowo zwolniony, a następnie skierowany do pracy w zakładzie stolarskim. Zamiast tego kieruje się do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźnia się z proboszczem.
Pod nieobecność duchownego chłopak, udając księdza, zaczyna pełnić posługę kapłańską w miasteczku. Na początku jego metody ewangelizacji budzą kontrowersje wśród mieszkańców, szczególnie w oczach surowej kościelnej Lidii. Z czasem jednak nauki i charyzma fałszywego księdza zaczynają poruszać ludzi pogrążonych w tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością kilka miesięcy wcześniej.
Tymczasem w miasteczku pojawia się dawny kolega Daniela z poprawczaka, a córka kościelnej, Marta, coraz mocniej zaczyna kwestionować duchowość młodego księdza. Wszystko to sprawia, że chłopakowi grunt zaczyna palić się pod nogami.
Autor: mjz/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Wencel \ Aurum Film \ Kino Świat