Dzisiaj rusza 10. edycja Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym oraz w Janowcu nad Wisłą. Jak co roku w programie znalazły się najlepsze filmy z Cannes i Berlinale, interesujące polskie produkcje oraz filmy, prezentowane w sekcjach retrospektywnych. Oto najciekawsze propozycje naszym zdaniem.
Program tegorocznego, jubileuszowego Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi tworzą prawdziwe filmowe perły. Dyrektor artystyczna, Grażyna Torbicka zadbała o to, żeby nie zabrakło nagrodzonych w Cannes i na Berlinale produkcji, o których branża filmowa dyskutuje od miesięcy. W programie znalazło się kilka ważnych i docenianych za granicą polskich produkcji, które swoją premierę miały w ostatnich miesiącach. Oto dziesięć filmów, które szczególnie warto zobaczyć.
"Ja, Daniel Blake"
Festiwal otworzy projekcja najnowszego dzieła Kena Loacha "Ja, Daniel Blake", za który wybitny brytyjski reżyser zdobył drugą w swojej karierze Złotą Palmę. - Jest to kwintesencja całego dorobku Loacha - powiedziała Grażyna Torbicka w rozmowie z tvn24.pl.
"Ja, Daniel Blake" to opowieść o człowieku, który musi się zmierzyć z bezdusznym, biurokratycznym systemem. Najpierw staje w obronie samotnej matki dwójki dzieci - Katie, następnie sam walczy o prawo do renty.
Trudno nie dostrzec absurdów urzędniczych rodem z kafkowskiego "Procesu". Jednak Loach, który nieprzypadkowo do Złotej Palmy nominowany był trzynastokrotnie, potrafił połączyć subtelną opowieść o zwykłych ludziach, łącząc ją z politycznym manifestem.
Część krytyków zarzuca reżyserowi nadmierne upolitycznienie filmu, ale trudno sobie wyobrazić kino Brytyjczyka bez tego wszystkiego, w co głęboko wierzy. Zwłaszcza teraz, gdy skostniała biurokracja coraz mocniej oddziałuje negatywnie na życie przeciętnego obywatela. Nic dziwnego, że jury tegorocznego Cannes wybrało właśnie film Loacha. Wzruszająca historia przyjaźni Daniela i Katie, w którą po mistrzowsku wpleciono elementy komediowe, daje wiele do myślenia.
Muzyczna podróż do Argentyny
W sobotni wieczór w ramach sekcji "Muzyka - moja miłość" zaprezentowany zostanie najnowszy film Carlosa Saury "Argentyna, Argentyna".
Słynny hiszpański twórca takich dzieł jak "Flamenco", "Tango" czy "Carmen", po raz kolejny zabierze swoich widzów w świat muzyki i tańca. Tym razem zobrazował najważniejsze elementy folkloru argentyńskiego. W produkcji udział wzięli najwybitniejsi artyści z Argentyny, których dorobek oparty jest na tradycyjnej muzyce i tańcu.
84-letni brat wybitnego malarza Antonio Saury (jeden z najważniejszych przedstawicieli powojennego malarstwa hiszpańskiego), który swoją artystyczną drogę rozpoczynał od fotografii, po raz kolejny udowodnił, że jak mało kto potrafi łączyć świat muzyki, tańca i filmu.
Najnowszy dokument Saury to w zasadzie zapis widowiska, stworzonego przez muzyków grających na żywo, wokalistów oraz tancerzy interpretujących zastane dźwięki. "Muzyka bowiem – jak pokazuje Saura – łączy tych, którzy odeszli, z tymi, którzy nadejdą" – czytamy w opisie dystrybutora.
Walka o kontrolę nad własnym życiem
W Kazimierzu Dolnym pokazany zostanie również jeden z najlepszych filmów europejskich 2015 roku – "Mustang", nominowany do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Jest to opowieść o pięciu siostrach, które obiecano przyszłym mężom, a które zdecydowały, wbrew tradycji, żyć własnym życiem.
"Mustang", który reprezentował Francję w oscarowym wyścigu, jest świetną alegorią polityczną, która wpisuje się idealnie w obraz wielokulturowego społeczeństwa francuskiego.
Film jest pełnometrażowym debiutem Deniz Gamze Ergüven, która podobnie jak w krótkim "A Drop of Water" kontrastuje ze sobą potrzebę niezależności i konserwatywną, opresyjną turecką obyczajowość.
Największe odkrycie Cannes
Niemieckie najnowsze kino jest ciągle w Polsce niedoceniane. Chyba nie tylko w Polsce sądząc po werdykcie w Cannes. Maren Ade – okrzyknięta przez krytyków po obu stronach Atlantyku największym odkryciem Cannes – udowadnia, że niemieckie kino wbrew pozorom jest warte uwagi.
Jej najnowszy film "Toni Erdmann" to słodko-gorzka komedia obrazująca relacje ojca z dorosłą córką. Po głębszym przemyśleniu wychodzi jednak, że film to opowieść o dwóch różnych światach, które łączą wspólne geny. Ade wprowadziła wiele ekstrawagancko dziwnych momentów z pogranicza farsy, które wśród widzów budzą śmiech, poczucie zażenowania, a także litości.
W pierwszych recenzjach podkreślano niezwykły zmysł obserwatorski 39-letniej Niemki. Peter Bradshaw, który bardzo entuzjastycznie opisał film dla "The Guardian" podkreślił, że komedia wypełniona jest "ostrymi momentami, które sam Lars von Trier mógłby podziwiać". Guy Lodge w tekście dla "Variety" uznał, że unikalne studium relacji ojca i córki jest "ludzkim, zabawnym tryumfem" Ade.
To trzeci film fabularny Ade, która ma na koncie Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej reżyserki Berlinale 2009 za film "Wszyscy inni". Nie będzie niespodzianką, jeśli "Toni Erdmann" będzie reprezentować Niemcy w nadchodzącym sezonie oscarowym.
Kobiecy trudny wybór
Drugi warty obejrzenia film niemiecki to "24 tygodnie" Anne Zohra Berrached. W przeciwieństwie do "Toni Erdmann" w tym filmie nie ma nic zabawnego.
To opowieść o trudnym wyborze, przed którym postawieni zostali Astrid i Markus. Obydwoje uważają się za "światowców" – otwartych, liberalnych, nowoczesnych. Nieco "podstarzali" hipsterzy – ona stand-uperka, on producent telewizyjny. Żyją w konkubinacie, nie brakuje im ani szczęścia, ani pieniędzy, ani poczucia humoru. Ich świat staje na głowie, gdy okazuje się, że dziecko, które ma przyjść na świat, urodzi się z zespołem Downa. W takich sytuacjach niemiecka opieka zdrowotna przewiduje (jeśli jest takie życzenie matki) późnoterminową aborcję.
Chociaż wszyscy dokoła Astrid życzą jej jak najlepiej, służą jej dobrą radą, kobieta ostatecznie sama musi zdecydować o dalszych krokach. Koniec końców to jej ciało, jej ciąża i jej decyzja. W postać Astrid wcieliła się Julia Jentsch – jedna z najwybitniejszych aktorek młodego pokolenia w niemieckim kinie i teatrze.
Polscy widzowie pamiętają ją przede wszystkim z głównej roli żeńskiej u Małgorzaty Szumowskiej w "33 scenach z życia" (gdzie dubbingowana była przez Dominikę Ostałowską). Pamiętne role zagrała w "Edukatorach", "Sophie Scholl-ostatnie dni" czy w "Upadku". W "24 tygodniach" przyszło Jentsch zagrać rolę bardzo trudną, nieoczywistą i życiowo pogmatwaną – i to powinno być wystarczającą rekomendacją dla tego filmu.
Życie na nowo
To nie jest łatwy film, ale nie o to przecież w kinie chodzi. Mało kto wie, że żona Oliviera Assayasa – Mia Hansen-Løve – jest reżyserką i z powodzeniem tworzy własne filmy. W Kazimierzu Dolnym pokazana zostanie jej najnowsza produkcja "Co przynosi przyszłość", za którą 35-latka dostała Srebrnego Niedźwiedzia za najlepsza reżyserię podczas tegorocznego Berlinale.
Nic dziwnego. Gęsto utkana fabuła opowiada o Nathalie (w tej roli niezwykła Isabelle Huppert – zdobywczyni nagrody BAFTA, dwóch Złotych Palm za najlepsze role kobiece oraz kilkunastu innych nagród), która jest filozofką, a która staje przed życiowym problemem. Pewnego dnia jej mąż oświadcza jej, że odchodzi do innej kobiety. Nathalie musi zmierzyć się z rzeczywistością osamotnionej kobiety.
Boski Marcello
Organizatorzy festiwalu Dwa Brzegi co roku starają się podkreślić, że sztuka filmowa to w dużej mierze sztuka aktorska. W tym roku zaplanowano dwie retrospektywy aktorskie. I chyba nie przez przypadek wyselekcjonowani zostali Bogusław Linda oraz Marcello Mastroianni. Obaj są bożyszczami dla tabunów kobiet i prawdopodobnie pozostają dla wielu niedoścignionymi wzorami męskości.
W przypadku filmów z udziałem Mastroianniego, wyróżniającą się propozycją w Kazimierzu Dolnym jest komedia Pietra Gremiego "Rozwód po włosku" z 1961 roku. Żeby zrozumieć sens czarnej komedii jednego z wybitnych przedstawicieli włoskiego kina lat 60., trzeba przypomnieć, że rozwód w tamtych czasach nie był możliwy.
Grany przez Mastroianniego baron Fefé Cefalu, jest znudzony życiem i swoją żoną. Gdy zakochuje się w Angeli, wie, że jedyną szansą na rozwód jest śmierć żony. Jeśli nakryje żonę z innym mężczyzną, uratuje własny honor i otrzyma łagodny wymiar kary. Rozpoczyna wcielać w życie plan znalezienia kochanka dla żony.
Gremi, który zdobył Oscara za scenariusz do "Rozwodu po włosku" (i nominację w kategorii najlepszy reżyser) nie cieszy się w Polsce taką popularnością jak pozostali klasycy włoscy.
Gorzka komedia o trzydziestolatkach
Na festiwalu będzie można zobaczyć bardzo dużo polskich filmów, ale dwa tytuły są szczególnie ważne i warte obejrzenia, ponieważ są to pewnego rodzaju objawienia reżyserskie ostatnich miesięcy.
W programie znalazł się debiut fabularny Łukasza Grzegorzka, "Kamper". Film brał udział w konkursie "East of the West" MFF w Karlowych Warach i został bardzo ciepło przyjęty przez krytyków.
Mania i Kamper – główni bohaterowie "komedii o trzydziestolatkach zrealizowanej przez trzydziestolatków" (jak czytamy w opisie) - stają przed decyzją o dalszej przyszłości. Jednak jest to bardzo gorzki, może nawet jeden z najsmutniejszych filmów prezentujących Polaków około trzydziestki. Smutny i gorzki, ponieważ prawdziwy. Można śmiało stwierdzić, że pretenduje do tytułu "filmowego obrazu pokolenia".
Natalia Grzegorzek - producentka filmu - podkreślała, że film jest efektem kilkuletniej pracy, energii wielu osób. Efektem bardzo udanym - kadry, całe sceny żywcem są wyciągnięte z warszawskiej rzeczywistości.
Trafność, z jaką zostały zilustrowane relacje międzyludzkie, sposoby komunikowania się, wynosi opowiadaną historię na pewien poziom uniwersalności. Akcja równie dobrze mogłaby dotyczyć mieszkańców Berlina, Wiednia, Barcelony czy Londynu. Tę właśnie uniwersalność obrazu rzeczywistości podkreślają entuzjastyczne recenzje.
Surrealistyczna opowieść o dorastaniu
Wymienieni artyści to tylko mała grupa z grona twórców młodego pokolenia, którzy podbijają świat filmu. Nie sposób opisać wszystkich, ale nie można zapomnieć także o Jakubie Czekaju (1984), który swoim debiutem pełnometrażowym "Baby Bump" zawstydził zagranicznych i polskich krytyków. Tadeusz Sobolewski napisał o nim, że jest to "objawienie nowej indywidualności reżyserskiej, pełnej wigoru i inwencji – autora, który ma swój temat: wychodzenie z dzieciństwa, walka o siebie, jaką musi staczać dojrzewający chłopiec z rodziną, otoczeniem, z własnym ciałem".
"Baby Bump" powstał w ramach programu Biennale Cinema Collage, części weneckiego Biennale 2015. Jest to opowieść o trudach dorastania. "Nie mówiąc nic mamie, która całymi dniami ćwiczy przed telewizorem, Mickey postanawia samodzielnie zarobić pieniądze na operację plastyczną i zaczyna… sprzedawać swój mocz kolegom ze szkoły, regularnie poddawanym testom na obecność narkotyków" – czytamy w opisie.
Jednak "Baby Bump" nie jest ckliwą historią. "Niewidzialne wcześniej ciało nagle staje się niepożądanym intruzem, a zachodzące w nim zmiany budzą fascynację, ale też autentyczne przerażenie" - podkreślono w opisie.
Reżyser za "Baby Bump" otrzymał m.in.: wyróżnienie specjalne Queer Lion Award na festiwalu w Wenecji.
Czekaj w rozmowie z tvn24.pl wyjaśnił, dlaczego głównym tematem filmowym jest dorastanie. - Przede wszystkim dorastanie w obu filmach to pewna konsekwencja czasów szkolnych, kiedy w krótkich formach sięgałem tego tematu. Uważam, że jest to fascynujący i jedyny moment w życiu człowieka, kiedy rzeczy dobre i złe są trudne do rozpoznania. Ponadto powrót do dzieciństwa daje mi szerokie spektrum tworzenia światów, gdzie dorastanie staje się pewnym marginesem, za którym to, co nierealne, miesza się z rzeczywistością - mówi reżyser.
Festiwal potrwa do 7 sierpnia.
Autor: Tomasz-Marcin Wrona / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mat. prasowe