Bomba ekologiczna - tak mówi się o skażonych terenach po dawnych zakładach chemicznych Zachem w Bydgoszczy. Miasto nie jest w stanie wziąć na siebie kosztów oszyszczenia, które są szacowane na kilka miliardów złotych. Bez pomocy państwa lub Unii Europejskiej jest to niemożliwe. Hydrogeolog dr hab. inż. Mariusz Czop, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie mówi wprost o "gigantycznej porażce naszego państwa".
We wrześniu 2024 roku bydgoscy radni przegłosowali projekt uchwały, który zakłada powierzenie zajęcia się skażonymi terenami Miejskim Wodociągom i Kanalizacji sp. z o.o. w Bydgoszczy. Pierwszym krokiem jest ocena stanu środowiska i zdobycie dofinansowania badań składowisk odpadów na terenach po zakładach chemicznych Zachem. Przygotowanie wniosku kosztowało miasto 268 tysięcy złotych.
- Wniosek dotyczy dwóch wyznaczonych przez miasto wielkoobszarowych terenach zdegradowanych nazwach roboczych WTZ-ZIELONA i WTZ-SOE. Obejmuje dwa podstawowe zadania. Chodzi przede wszystkim o przeprowadzenie kompleksowych ocen stanu środowiska obejmujących badania: właściwości odpadów, zanieczyszczenia powierzchni ziemi, zanieczyszczenia wód powierzchniowych i podziemnych, zanieczyszczenia powietrza atmosferycznego i gruntowego. Drugie dotyczy opracowania projektów planów poprawy stanu środowiska dla WTZ - wyjaśnia Marta Stachowiak, rzeczniczka prasowa prezydenta Bydgoszczy.
Problemy z finansowaniem
Bydgoszcz jest w o tyle trudnej sytuacji, że odpowiedzialność za oczyszczenie niebezpiecznych obszarów poprzedni rząd i Sejm przekazał właśnie samorządom na mocy ustawy z 12 września 2023 roku. Ustawa nie zabezpieczyła jednak na ten cel żadnych środków finansowych.
- Ustawa definiuje pojęcie wielkoobszarowego terenu zdegradowanego (WTZ), ograniczając go do miejsc fizycznego występowania odpadów pozachemowskich wraz ze strefą oddziaływania tych miejsc. Zgodnie z ustawą o WTZ obowiązek podjęcia działań związanych z poprawą stanu środowiska na wielkoobszarowych terenach zdegradowanych, na których znajdują się historyczne składowiska odpadów bądź historyczne miejsca magazynowania odpadów został nałożony na prezydenta - tłumaczy Marta Stachowiak.
I dodaje: - Z tego względu ustawa nie rozwiązuje zatem kompleksowo problemów zanieczyszczeń po byłych zakładach chemicznych. Nie obejmuje ona zanieczyszczeń pochodzących z innych źródeł niż składowane odpady.
W celu koordynacji działań strony rządowej i samorządowej w lutym 2024 roku wojewoda kujawsko-pomorski powołał zespół ekspercko-doradczy do spraw wielkoobszarowych terenów zdegradowanych na terenie po Zachemie. Zespół zapewnia miastu między innymi wsparcie w celu pozyskania środków na działania służące poprawie stanu środowiska na tym obszarze.
Zagrożenie dla mieszkańców
W sprawę terenów po Zachemie zaangażowany jest między innymi bydgoski poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Olszewski, który pod koniec ubiegłego roku złożył interpelację do ministerstwa klimatu i środowiska. W odpowiedzi wiceministry resortu Anity Sowińskej do marszałka Sejmu Szymona Hołowni na temat planów rządu w kwestii Zachemu czytamy między innymi, że: "Efektem planowanych działań ma być przede wszystkim szczegółowe rozpoznanie, zbadanie i inwentaryzacja występujących zanieczyszczeń, a następnie zabezpieczenie lub zagospodarowanie historycznych odpadów i ograniczenie wpływu wywołanego przez nie na środowisko i zdrowie ludzi".
"Szczegółowe plany dotyczące poprawy stanu środowiska, m.in. na terenie Z. Ch. Zachem, będą zatem ustalane zgodnie z ustawą o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych (WTZ). Organem właściwym w sprawach prowadzenia działań związanych z poprawą stanu środowiska na WTZ jest wójt, burmistrz albo prezydent miasta, z wyjątkiem terenów zamkniętych, dla których organem właściwym jest regionalny dyrektor ochrony środowiska. Właściwy organ wykonuje kompleksową ocenę stanu środowiska na WTZ oraz opracowuje projekt planu poprawy stanu środowiska na tym terenie. Plan ten jest ustalany stosowną decyzją administracyjną" - czytamy dalej.
Kilkadziesiąt lat składowania na tym terenie trujących odpadów pozostawiło trwałe ślady. Składowane były do około dziewięciu metrów pod ziemią. Podstawowym zagrożeniem są wody podziemne wypłukujące zanieczyszczenia zawarte w odpadach, które przemieszczają się w kierunku Wisły. Jak zapewnia rzeczniczka prasowa prezydenta Bydgoszczy, mieszkańcy o zagrożeniu są informowani.
- Wszystkim mieszkańcom osiedla Łęgnowo-Wieś miasto zapewniło i sfinansowało możliwość podłączenia się do miejskiej sieci wodociągowej. Wyeliminowano w ten sposób ryzyko spożywania zanieczyszczonej wody gruntowej z ujęć indywidualnych - podkreśla Marta Stachowiak.
O zagrożeniu dla Wisły alarmują naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie na czele z dr hab. inż. Mariuszem Czopem, profesorem tej uczelni, którzy piszą o tym szczegółowo, w opracowanym już kilka lat temu raporcie.
- Zachem ciągle stwarza ogromne zagrożenie dla ludzi i środowiska. Od mniej więcej około 10 lat niewiele udało się zrobić. Były szumne plany, zapowiedzi ze strony ministerstwa jak i władz samorządowych, ale efekty są mizerne. Największy problem to dolina Wisły, teren osiedla Łęgnowo-Wieś, gdzie mieszka około 700-800 mieszkańców. Przez brak działań zanieczyszczenia zagrażają tym ludziom i - przemieszczając się w strumieniu wód podziemnych - zbliżają się do Wisły. Jeśli już nie dopływają do Wisły, to za chwilę dopłyną. Nikt nie chce potwierdzić, w jakiej odległości znajdują się od Wisły. Wszyscy skupiają się na terenie Zachemu i dwóch składowiskach, a to tylko niewielka część problemu. Trzeba jak najszybciej załatwić problem rozpływu silnie skażonych wód podziemnych na teren osiedla Łęgnowo-Wieś, oraz uniemożliwić ich przedostanie się do samej Wisły. Mój zespół zabiega oto od dziesięciu lat i nic się nie dzieje, a nawet sytuacja pogarsza się - mówi w rozmowie z tvn24.pl Mariusz Czop.
Gigantyczne koszty remediacji
W jego opinii szacunkowe koszty remediacji tego terenu oscylują między trzema a pięcioma miliardami złotych. - Jedyne merytoryczne wyliczenie, które zostało zrobione w 2016 roku przez Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie, opiewało na 2,65 miliarda złotych. Biorąc pod uwagę wszechobecną drożynę i fakt, że ceny zwielokrotniły się, to można to teraz obliczyć na znacznie więcej w granicach od trzech do pięciu miliardów złotych - zauważa Mariusz Czop.
- W 2018 roku, jako zespół Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, stworzyliśmy coś w stylu mapy drogowej, która w jasny sposób pokazywałaby, co i jak trzeba zrobić. Jako najpilniejsze działania wskazuje zabezpieczenie najbardziej zagrożonych mieszkańców osiedla Łęgnowo-Wieś. Nikt jej jednak nie realizuje - podkreśla naukowiec.
Miasto nie chce się odwoływać do konkretnych sum, ale w bydgoskim magistracie zdają sobie doskonale sprawę z tego, że są one ogromne. Dla porównania Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, która planuje prowadzić dalsze działania remediacyjne na tym obszarze, zrealizowała już projekt pod nazwą "Remediacja terenów zanieczyszczonych po dawnych Zakładach Chemicznych ZACHEM S.A. w Bydgoszczy w celu likwidacji zagrożeń zdrowotnych i środowiskowych, w tym dla obszaru Natura 2000 Dolina Dolnej Wisły oraz Morza Bałtyckiego". W wyniku realizacji projektu poddano remediacji teren o powierzchni około 27 hektarów. Koszty realizacji projektu wyniosły około 130 milionów złotych.
- Całkowite koszty poprawy stanu środowiska, w tym remediacji nie są znane, gdyż dopiero po przeprowadzeniu badań i wyborze metod działań będzie można je oszacować. Ostateczne koszty będą znane po przeprowadzeniu przetargów na realizację zadań. Wyznaczone obszary przez miasto, tj. WTZ Zachem – Zielona i WTZ Zachem – Soe, położone na terenie Zakładów Chemicznych Zachem w Bydgoszczy, obejmują łączną powierzchnię ponad 287 hektarów. Miasta nie stać na takie wydatki, stąd podejmowane są działania w celu zabezpieczenia finansowania z budżetu państwa lub środków europejskich. Na tym etapie, ze względu na brak szczegółowej wiedzy o skali i rodzaju zanieczyszczeń, trudno oszacować harmonogram działań. Dopiero poznanie tych danych będzie dla ekspertów podstawą do zaproponowania metod remediacji - zauważa Stachowiak.
Ponadto - jak mówi Mariusz Czop - pomimo, że w 2018 rok, dzięki zaangażowaniu wielu osób udało się zainicjować realizację pierwszego etapu remediacji. Po drodze pojawiły się jednak pewne problemy, które sprawiły, że cały misterny plan upadł.
- Są pewne zarzuty, co do prawidłowości realizacji. Podstawą jego skuteczności było to, że kończy się pierwszy etap i natychmiast jest kontynuowany kolejny. Instalacja, która powstała w pierwszym etapie, i za którą zapłacono kilkadziesiąt milionów złotych, miała w zamyśle być tak zbudowana, że można ją byłoby podpiąć do drugiego i trzeciego etapu. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Bydgoszczy nie nabyła jednak tej instalacji, tylko ją wydzierżawiła. Po zakończeniu etapu firma poinformowała o braku finansowania i zakończyła dzierżawę. Teraz trzeba zacząć znów wszystko od podstaw. Trzeba zmienić projekt planu remediacji, który był zrobiony pod poprzedni plan. To wiąże się z dodatkowymi kosztami, terminami - mówi hydrogeolog.
Nie ukrywa, że temat remediacji terenów po Zachemie "jest gigantyczną porażką naszego państwa". - Nie ma podmiotu, który by wyszedł z tego z otwartą przyłbicą, bo wszyscy zawalili - przyznaje Mariusz Czop.
Czym truł Zachem?
Zakłady Chemiczne Zachem w Bydgoszczy były firmą państwową i funkcjonowały przez blisko 70 lat na obszarze obejmującym powierzchnię około 1600 hektarów, w tym tereny leśne. Spółka ogłosiła upadłość w 2014 roku.
Zakłady prowadziły produkcję w zakresie chemii organicznej szczególnie szkodliwą dla środowiska. Głównie były to odpady po produkcji fenolu, stwierdzono tam również obecność wielu szkodliwych substancji w tym: chlorofenole po produkcji związków grzybobójczych, pak pofenolowy związany bezpośrednio z produkcją fenolu oraz kleju rezokol (żywicy fenolowo-formaldehydowej), a także: siarczyn sodu, glikole, barwniki i półprodukty barwnikarskie, związane bezpośrednio z produkcją pigmentów i barwników, głównie anilina i chloroanilina oraz wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne. Z produkują materiałów wybuchowych, które kontynuuje firma NitroChem była związana emisja szkodliwych związków nitrowych.
Na terenach po byłym Zachemie zlokalizowane są również ogniska zanieczyszczeń pochodzących z instalacji produkcyjnych (często zdemontowanych), wcześniej opróżnionych składowisk odpadów lub miejsc gromadzenia odpadów czy obszarów, na których przez wiele lat dokonywano spalania odpadów na powierzchni ziemi. Powodowało to ogromne emisje zanieczyszczeń, głównie wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych do powietrza, gleby i wód podziemnych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Miasta w Bydgoszczy