Mężczyzna zatacza się i przewraca razem z wózkiem - taki film przekazał TVN24 internauta. Zaalarmował też policję, ale ta nie znalazła bohatera nagrania i szybko porzuciła sprawę. Więcej szczęścia miał reporter TVN24, który dzień później odnalazł mężczyznę w centrum Rzeszowa. Dzięki temu funkcjonariusze wrócili na miejsce i przebadali go alkomatem. Miał 3 promile alkoholu.
- Na początku nie wiedzieliśmy, czy mężczyzna idzie z lalką, czy z dzieckiem. Zastanawialiśmy się, czy jest pijany, czy niepełnosprawny - relacjonuje świadek, który nagrał zdarzenie w centrum Rzeszowa.
Mężczyzna przewraca się, dziecko wypada z wózka
Dalszy rozwój zdarzeń widać na filmie: mężczyzna zatacza się, upada. Przewraca się też wózek. 2,5-letnie dziecko ląduje na trawniku.
- Wtedy postanowiliśmy zareagować. Zbiegliśmy na dół, zadzwoniłem na policję - twierdzi świadek całej sytuacji. W rozmowie z TVN24 przekonuje, że funkcjonariusze z wysłaniem patrolu się nie spieszyli.
- Zadawali mnóstwo pytań, a mężczyzna z dzieckiem się oddalał. Jednocześnie szedłem za nim i rozmawiałem z policjantami - mówi.
Policja szybko zrezygnowała
Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, mężczyzny i dziecka już nie było. Wszedł do kamienicy i ślad po nim zaginął. - Patrol dotarł na ulicę Podwisłocze 6 minut po tym, jak dostał polecenie wyjazdu - stwierdził Adam Szeląg z rzeszowskiej komendy.
- Policjanci podjęli interwencję, która miała na celu zlokalizowanie osoby, co do której było podejrzenie nietrzeźwości podczas opieki nad dzieckiem. Niestety nie znaleźli mężczyzny. Szczegółowo sprawdzili rejon, poszukiwania trwały ponad pół godziny - zapewnił Szeląg i dodał, że "najprawdopodobniej ta osoba weszła do klatki".
W rozmowie z TVN24 podkreślał, że z informacji przekazanych przez dyżurnego wynika, że osoba, która o zdarzeniu zawiadomiła policję, wskazała kierunek, w którym mężczyzna się oddalił. - Nie jest wskazana klatka, a kierunek, w którym osoba z dzieckiem odchodzi - tłumaczył. Dodał, że dyżurny próbował ponownie skontaktować się ze zgłaszającym, by uzyskać więcej informacji, ale ten nie odebrał telefonu. Funkcjonariusze nie dostali też nagrania. W środę rano w rozmowie z tvn24.pl Szeląg przyznał, że policjanci, "przynajmniej na razie, sprawy już nie badają".
"Od rana nic nie piłem"
Więcej szczęścia od policji miał reporter TVN24, który dzień po zdarzeniu również wybrał się na ulicę Podwisłocze. Natknął się tam na bohatera nagrania, który znów prowadził wózek z dzieckiem. Wyraźnie dało się wyczuć od niego zapach alkoholu: - Od rana nic nie piłem - zarzekał się mężczyzna.
Zaalarmowani przez reportera policjanci wrócili na ulice Podwisłocze i weszli do mieszkania mężczyzny. Na miejscu stawiła się również matka dziecka.
Policja wraca na Podwisłocze
Policjanci przebadali mężczyznę alkomatem, okazało się, że w organizmie miał 3 promile alkoholu. - To stan, w którym nie można pełnić opieki nad dzieckiem - podkreśla Szeląg.
Mężczyzna został przewieziony na izbę wytrzeźwień. - Policjanci sprawdzili też stan trzeźwości matki, okazało się, że nie ma przeciwwskazań, by pełniła opiekę nad córką - tłumaczy Szeląg.
Policjanci zaznaczają, że środowa interwencja nie kończy działań policji, która będzie badać całą sprawę. - Przyjrzymy się szerzej temu zdarzeniu. Niewykluczone, że sytuacja to ciąg dalszy zdarzeń zarejestrowanych na filmie - tłumaczy rzecznik.
Funkcjonariusze podkreślają, że dziewczynka była w dobrym stanie. Mimo to sprawą zajmie się sąd rodzinny i to on zadecyduje o dalszej opiece nad dzieckiem. Zostanie też sprawdzone, czy podczas całego zajścia wystąpiły okoliczności, które mogły zagrozić jego życiu lub zdrowiu.
Policjanci zapowiadają, że o wszystkim poinformowane instytucje zajmujące się pomocą rodzinie, m.in. MOPS.
"Problem alkoholu w rodzinie nie maleje"
W sytuacjach, gdy rodzic podczas sprawowania opieki nad dzieckiem jest pod wpływem alkoholu i wpływa to na bezpieczeństwo dziecka, śledczy najczęściej stawiają zarzut narażenia człowieka na bezpośrednią utratę życia lub zdrowia. Za ten czyn grożą trzy lata więzienia, jednak kodeks karny przewiduje, że jeśli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, to maksymalny wymiar kary wynosi właśnie pięć lat więzienia. Sprawy są również później kierowane do sądu rodzinnego.
Choć ostatnio głośno było raczej o dopalaczach, to w wielu polskich rodzinach głównym problemem pozostaje właśnie alkohol.
- Alkoholizm to choroba, którą trzeba leczyć - odpowiada Zbigniew Rusek szef Ośrodka Edukacji, Profilaktyki i Psychoterapii DROGA, zajmującego się m.in. leczeniem uzależnień. - Tak jak robi się programy przesiewowe przy chorobach nowotworowych, tak również powinny być robione w wypadku alkoholizmu - podkreśla.
Rusek w rozmowie z portalem tvn24.pl przyznaje, że problem alkoholizmu w rodzinach nie maleje. - Zaczyna się od jednej osoby, która jest uzależniona. Potem problem przenosi się na innych członków rodziny, którzy stają się współuzależnionymi - tłumaczy i dodaje, że nadużywanie alkoholu w rodzinach ma znaczący wpływ na dzieci. - Te kiedyś stają się osobami dorosłymi i w końcu zakładają swoje rodziny. Zdarza się, że przejmują uzależnienie od swoich rodziców i problem trwa - zaznacza.
Autor: mmw/kv/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 / kontakt24