Poniedziałkowy komunikat RCB został wysłany do mieszkańców Małopolski po tym, jak sytuacja została zidentyfikowana jako bardzo poważna. Wcześniejsze dane IMGW mówiły o pierwszym stopniu zagrożenia i nie kwalifikowały do wysłania smsów - powiedział we wtorek szef MSWiA Marcin Kierwiński.
Czytaj też: Tragiczny bilans poniedziałkowych wichur. Nie żyje pięć osób
Alarmowali, gdy sytuacja była już "bardzo poważna"
Szef MSWiA był pytany w Białymstoku o poniedziałkowy komunikat RCB o silnym wietrze i burzach z opadami, który po południu został wysłany do mieszkańców województwa małopolskiego.
Wiele osób otrzymało komunikaty dopiero po godzinie 16, kilka godzin po tragicznych wypadkach. - Dostałem alert o godzinie 17.26. Do Białki Tatrzańskiej dojechaliśmy z żoną z Krakowa o 13, za Nowym Targiem nie było już prądu na stacji benzynowej. Przed samą Białką mocno wiało, na drogę spadały gałęzie - relacjonuje w rozmowie z tvn24.pl pan Krzysztof. Reporter TVN24 Maciej Stasiński otrzymał alert przed godziną 17, a turyści, z którymi rozmawiał we wtorek - o godzinie 16.20. Pierwsze informacje o śmiertelnym wypadku w wyniku halnego wiatru pojawiły się już po godzinie 11.
Dziennikarze pytali ministra Kierwińskiego, dlaczego został wysłany dopiero późnym popołudniem.
- RCB bazuje w tego typu działalności informacyjnej, informującej o niebezpieczeństwie na podstawie danych IMGW. Dane IMGW mówiły o pierwszym stopniu zagrożenia, które według procedur nie kwalifikuje się do tego, żeby jeszcze na tym etapie wysyłać smsy. Natomiast jak tylko, po interwencji RCB i małopolskiego centrum (zarządzania) kryzysowego, sytuacja została zidentyfikowana jako bardzo, bardzo poważna - SMS-y zostały wysłane na teren całej Małopolski - mówił Kierwiński.
Kierwiński zapowiedział, że po rozmowie, którą odbył w poniedziałek z szefem RCB, przeprowadzony zostanie przegląd procedur na styku IMGW, RCB i wojewódzkich centrów zarządzania kryzysowego tak, żeby - jak podkreślił - "priorytetyzację prognoz pogodowych zbudować na nowo". Dodał, że być może obecne procedury wymagają zmian.
Do południa cały czas obowiązywał na terenie Zakopanego pierwszy - niski - stopień zagrożenia w związku z silnym wiatrem. - Dopiero po południu otrzymaliśmy informację o drugim stopniu, wtedy sprawdzamy dyżury domowe, czyli kto jest dostępny w przypadku większych anomalii pogodowych. Tak się wczoraj stało, ściągaliśmy z dyżurów domowych strażaków w najbardziej zagrożonych miejscach - przyznał w rozmowie z tvn24.pl młodszy kapitan Hubert Ciepły, oficer prasowy małopolskiej straży pożarnej.
RCB i IMGW ocenią procedury alarmowania
Jak wynika z komunikatu na stronie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, po tragicznych zdarzeniach z poniedziałku RCB "wspólnie z IMGW ocenią dotychczas obowiązujące procedury bezpieczeństwa".
"Celem jest opracowanie rekomendacji, które jeszcze bardziej zwiększą ochronę obywateli przed skutkami niesprzyjających warunków pogodowych. Analiza i ewentualne rekomendacje będą miały na celu zwiększenie efektywności systemu ostrzegania" - czytamy w oświadczeniu.
Wichury na Podhalu
W poniedziałek w Małopolsce zginęło pięć osób w związku z huraganowym wiatrem. W parku w Rabce-Zdroju konar przygniótł 6-latkę i dwie kobiety. W Zakopanem drzewo przygniotło 9-latka, a na zakopiańskiej Olczy runęło na auto kierowane przez kobietę. Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia okoliczności tych zdarzeń.
Huraganowy wiatr wiał na Podhalu od soboty, a w nocy z niedzieli na poniedziałek wyraźnie przybrał na sile. Na szczytach w porywach wiatr osiągał prędkość 140 km/h, a w Zakopanem porywy wiatru przekraczały 70 km/h, a w Rabce-Zdroju 60km/h. W poniedziałek w Małopolsce IMGW podniósł alert meteorologiczny do poziomu drugiego. Największe porywy wiatru na południu Małopolski odnotowywano między godziną 11 a 14. Alert RCB mieszkańcy dostali na swoje telefony po godz. 16.
Autorka/Autor: bp/tok
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: KP PSP Zakopane