Do 12 lat więzienia grozi Mateuszowi Z. z Ostrowca Świętokrzyskiego, który w Boże Narodzenie nietrzeźwy prowadził samochód i potrącił na przejściu dla pieszych dwie wracające z pasterki kobiety. Jedna z nich zmarła, druga doznała poważnych obrażeń. Prokuratura sporządziła właśnie akt oskarżenia.
Do tragicznego wypadku doszło 25 grudnia w Ostrowcu Świętokrzyskim około godziny pierwszej w nocy. Na ulicy Polnej 23-letni kierowca mazdy potrącił na przejściu dla pieszych dwie kobiety w wieku 58 i 75 lat. W wyniku potrącenia starsza z kobiet zmarła, a młodsza z obrażeniami została odwieziona do szpitala.
23-latek zbiegł. Na policję zgłosił się około dwie godziny po zdarzeniu. Był kompletnie pijany. - Nie jest w stanie powiedzieć, gdzie był w chwili zdarzenia, nie wie też, gdzie znajduje się jego auto, i co z tym pojazdem się stało - informował krótko po zatrzymaniu Mateusza Z. Mariusz Bednarski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Porzucony samochód zauważyli pracownicy huty w Ostrowcu, którzy zawiadomili policję. Jak ustalił wówczas reporter TVN24 Mateusz Półchłopek, na samochodzie znaleziono ślady, które "wskazywały na to, że brał on udział w zdarzeniu drogowym".
Był pijany
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Daniel Prokopowicz, śledztwo w tej sprawie zakończono aktem oskarżenia.
Na materiał dowodowy złożyły się między innymi wyniki badań pojazdu, zeznania świadków, opinie biegłych – w tym z zakresu badania wypadków komunikacyjnych.
- Dowody te wskazują na to, iż odpowiedzialność za zdarzenie ponosi oskarżony Mateusz Z., który w chwili zdarzenia był nietrzeźwy – miał 1,1 promila alkoholu we krwi – nie dostosował prędkości oraz sposobu jazdy do warunków drogowych, nie obserwował należycie jezdni – wylicza Prokopowicz.
Jak zaznacza prokuratura, ranna w wypadku kobieta doznała ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, "w postaci ciężkiej choroby długotrwałej".
Rekonstrukcja wypadku:
Przyznał się
W toku śledztwa Mateusz Z. przyznał się do winy i złożył wyjaśniania, w których – według prokuratury – umniejszał swoją odpowiedzialność.
Oskarżony pozostaje w areszcie. Za zarzucany mu czyn grozi do 12 lat więzienia.
Autor: wini/i / Źródło: PAP / TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24