30 minut – tak długo wytrzyma pani Anna Świeca, jeśli w jej bloku zabraknie prądu. Kobieta nie ma jednego płuca, od trzech lat jest podłączona do koncentratora tlenu. W tym czasie ani razu nie opuściła swojego mieszkania w bloku. Urzędnicy odmawiają jednak pomocy w zakupie przenośnego urządzenia. - Śnię o tym, żeby pojechać na grób rodziców i do domu rodzinnego, do wnuczka – wyznaje 61-latka.
Mieszkanka Wadowic straciła płuco po infekcji grzybiczej kilka lat temu. Lekarze musieli je wyciąć. Drugi organ też nie jest w najlepszym stanie, wiec kobieta nie jest w stanie samodzielnie oddychać. Koncentrator utrzymuje panią Annę przy życiu, ale jednocześnie uniemożliwia jej wyjście za próg mieszkania.
- Jestem jak uwiązana na sznurku. Nie wyjdę na klatkę schodową, nie dam rady też zejść przed blok. A chciałabym wyjść, bo kocham słońce, przyrodę, kwiaty – mówi ze smutkiem 61-latka.
Dwa metry i kwadrans swobody
Rurka, która łączy nos pani Anny z koncentratorem ma dwa metry. Była krótsza, jednak kobieta dokupiła do niej „przedłużacz”. Żeby poruszać się po domu, na przykład pójść do toalety, chora musi odłączyć się od maszyny.
Nie może jednak cieszyć się zbyt długo swobodą. - To, jak długo wytrzymuję bez koncentratora zależy od dnia, pogody, od ogólnego stanu zdrowia. Zazwyczaj 15 do 30 minut. Dłuższe niedotlenienie spowoduje śpiączkę – tłumaczy pani Anna. Jak dodaje, przez ten stan rzeczy mieszkanie stało się dla niej więzieniem.
Chora powinna – zgodnie z zaleceniem lekarza – odbywać krótkie spacery „dla zdrowia”. Powinna również co kilka miesięcy jeździć na specjalistyczne badania. Ani jedno, ani drugie nie jest możliwe.
- Śnię o tym, żeby pojechać na grób rodziców i do domu rodzinnego, do wnuczka – wyznaje 61-latka. Taką podróż umożliwiłby jej przenośny koncentrator, który zmieściłby się nawet w torebce lub plecaku.
A jeśli będzie awaria?
Urządzenie kosztuje około 9-10 tys. zł. Tymczasem pani Anna i jej mąż żyją z emerytur i z trudem wiążą koniec z końcem.
- Dostaję 760 emerytury i 200 zł dodatku pielęgnacyjnego. Żeby kupić sprzęt, musiałabym nie zapłacić czynszu i opłat, nie jeść – opowiada kobieta. Jak zaznacza, nieustannie włączony koncentrator pobiera ogromne ilości prądu. Za samą energię chora płaci co miesiąc kilkaset złotych.
Przenośny koncentrator ma natomiast jeszcze jedną ważną zaletę: działa nawet wtedy, gdy w bloku dojdzie do przerwy w dostawie prądu.
- Jeśli zepsuje mi się ten obecny aparat, to nowego nie dostanę w godzinę czy dwie, tylko dobę – wyjaśnia 61-latka. Ten czas musiałaby najprawdopodobniej spędzić na SOR-rze.
Urzędnicy odmawiają, bo "nie mogą dać pieniędzy"
Pani Anna poprosiła o pomoc urzędników. - Zwróciłam się do opieki społecznej, przyznali 1000 zł. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, do którego też złożyłam wniosek, odmówiło. Powiedzieli, że to pieniądze podatników i nie mogą mi ich dać. Uznali ten sprzęt za sprzęt medyczny, a oni mogą finansować tylko zakup sprzętu rehabilitacyjnego – relacjonuje chora.
Skontaktowaliśmy się z PCPR. W odpowiedzi przesłano nam oświadczenie, w którym czytamy: "W przypadku wniosku o dofinansowanie do zakupu przenośnego koncentratora tlenu byliśmy zmuszeni odmówić dofinansowania, bowiem koncentrator tlenu jest urządzeniem medycznym, służącym do domowego lub klinicznego leczenia tlenem. Zgodnie z interpretacją Biura Rzecznika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych, środki PFRON nie mogą być przeznaczane na świadczenia zdrowotne, w tym zakup urządzeń medycznych".
Urzędnicy odwiedzili też panią Annę w domu. - Uznali, że mam mieszkanie 60-metrowe, mam balkon i przedłużacz. Mogę sobie chodzić po mieszkaniu – opowiada kobieta. - Czuję się jak pies na krótkim łańcuchu, przy budzie, to jest bardzo przykre.
Pani Anna zwróciła się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które w grudniu uchyliło decyzję PCPR i nakazało ponowne rozpatrzenie wniosku. Jednak urzędnicy zdania nie zmienili, decyzja pozostała odmowna.
- Środki finansowe PFRON można przeznaczyć na zadania, o których mowa w ustawie o rehabilitacji zawodowej i społecznej. Ustawa ta odsyła do odrębnych przepisów, jeżeli chodzi o rehabilitację leczniczą, a odmowna decyzja została podtrzymana z uwagi na to, że koncentrator tlenu jest urządzeniem medycznym i stosuje się go do leczenia tlenem, a nie rehabilitacji. Uzasadnienie ponownie wydanej decyzji jest bardziej szczegółowe, niż poprzednie - wyjaśnia na łamach "Gazety Krakowskiej" Agnieszka Stolarczyk, zastępca dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wadowicach.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24