Ministerstwo Zdrowia i prokuratura zajmują się szpitalem w Starachowicach po tym, jak kobieta na podłodze urodziła tam martwe dziecko. Kontrolę wewnętrzną prowadzi też dyrekcja szpitala, niewykluczone, że kolejną przeprowadzi Narodowy Fundusz Zdrowia. Czterogodzinną kontrolę zakończył w niedzielę wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa.
Dr Wojciech Rokita analizował sprawę na polecenie ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii prof. Stanisława Radowickiego oraz konsultanta krajowego ds. perinatologii prof. Mirosława Wielgosia. - Zapoznałem się z dokumentacją, dokonałem oględzin oddziału, rozmawiałem z personelem, który zajmował się pacjentką – powiedział Rokita. Kontrola trwała blisko cztery godziny. Dr Rokita nie chciał mówić o wnioskach, które znajdą się w protokole pokontrolnym. - Mogę jedynie powiedzieć, że podczas kontroli nie miałem żadnych problemów. W tej chwili jestem w trakcie opracowywania materiału i konkretnych wniosków. Trafią one do resortu zdrowia, a w jakim zakresie ministerstwo udostępni moje wnioski i sam protokół, nie potrafię powiedzieć – dodał.
Jaki wnioski pokontrolne?
Ministerstwo Zdrowia prawdopodobnie dopiero w poniedziałek podzieli się wnioskami z dziennikarzami.
Jednocześnie w prokuraturze prowadzone jest postępowanie w sprawie narażenia kobiety na utratę zdrowia i życia. Zostało wszczęte z urzędu po doniesieniach medialnych. Jak mówił w sobotę Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach, stan poszkodowanej nie pozwalał na jej przesłuchanie. - Trwają czynności dowodowe, zabezpieczyliśmy dokumentację medyczną. Będziemy przesłuchiwać świadków – zaznaczał.
Niewykluczone, że swoją kontrolę w placówce przeprowadzi NFZ. Jak mówiła rzeczniczka świętokrzyskiego oddziału Funduszu, na razie trwają analizy, czy kontrola zlecona przez ministerstwo będzie wystarczająca. Jeżeli nie, to NFZ będzie sprawdzał, czy starachowicki szpital wywiązał się z zawartej z nim umowy. Jeśli okaże się, że nie, placówce grożą kary finansowe a nawet zerwanie umowy.
Kontrolę wewnętrzną prowadzi dyrekcja szpitala. Ta ma trwać przez cały weekend. Dyrektor szpitala ds. lecznictwa podał, że najprawdopodobniej w poniedziałek pojawi się oficjalne oświadczenie placówki. Póki co dyrekcja nie udziela komentarzy.
Dramatyczny poród na podłodze
Prokuratura i ministerstwo rozpoczęły działania po tym jak okazało się, że w starachowickim szpitalu pani Izabela urodziła martwe dziecko. Jak mówiła TVN24, do placówki zgłosiła się, bo nie wyczuwała ruchów płodu. Medycy potwierdzili, że ciąża obumarła i zadecydowali o umieszczeniu kobiety na oddziale. Kiedy ta zaczęła odczuwać skurcze, lekarze mieli uznać, że nie są to skurcze porodowe.
- Na łóżku odeszły mi wody, urodziłam na podłodze - opowiadała kobieta. W tym czasie jej mąż miał szukać pomocy u pracowników szpitala. – Gdy urodziłam, lekarka wpadła z pretensjami, że "cóż wielkiego się stało, że mnie wzywacie" – relacjonowała kobieta.
W niedzielę w rozmowie z TVN24 kobieta zaznaczała, że chciała by, by w starachowickim szpitalu zaszły zmiany. - Żeby lepiej traktowano ludzi. Każdy tam idzie po pomoc, a nie spodziewa się, że coś takiego może się przydarzyć. Moim jedynym celem jest to, by winni zostali ukarani, a taka sytuacja się nie powtórzyła - tłumaczyła kobieta.
O komentarz poprosiliśmy Joannę Pietrusiewicz, prezes fundacji "Rodzić po ludzku". - Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Kobieta, która rodzi martwe dziecko, jest w szczególnej sytuacji. Powinna być w zupełnie inny sposób traktowana, a to jest zapisane w prawie - mówiła na antenie TVN24 dodając, że po wysłuchaniu opowieści pani Izy ma wrażenie, że kobieta została opuszczona i zdana sama na siebie. - Nie tylko przez personel, ale i system - dodała.
Jak mówiła, nie chciała by, aby wyniki wskazały tylko na osobę winną całej sytuacji.
- Myślę, że położne i lekarze też są ofiarami systemu. Mam nadzieję, że wyniki kontroli wskażą na błędy organizacyjne, do których wiem, że w szpitalach dochodzi - podkreślała.
Do sprawy odniósł się minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Szef resortu zdrowia podkreślił w sobotę, że zostaną dołożone wszelkie starania, aby wyjaśnić sprawę, a wobec osób odpowiedzialnych za opisywaną sytuację zostaną wyciągnięte konsekwencje.
Autor: mmw/b / Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24