Dwa konie ciągnące zaprzęg na drodze do Morskiego Oka w Tatrach spłoszyły się i wbiegły w bariery energochłonne. Jedno ze zwierząt zostało ciężko ranne, nie udało się go uratować. Na wozie nie było turystów, poszkodowany został woźnica, który trafił do szpitala.
Do wypadku doszło w czwartek po południu niedaleko Polany Włosienica, w miejscu, gdzie turyści wysiadają tuż przed Morskim Okiem. Jak ustaliła policja, konie spłoszył najprawdopodobniej dźwięk przelatującego nad nimi śmigłowca Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Jak tłumaczy Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku Narodowego, śmigłowiec brał dział w akcji ratunkowej. – Ze względu na pogodę i niski pułap chmur nie był w stanie lecieć standardową trasą i przelatywał w niedużej odległości nad postojem fiakierskim – tłumaczy Zięba.
"Woźnica próbował ratować konie"
W wozie, który zjeżdżał z góry, nie było turystów, jedynie woźnica.
- Jeden z koni przeleciał przez bariery i leżał nogami do góry. Drugi też był spłoszony, biegał po okolicy, ale udało się go złapać. Poszkodowany woźnica, który do końca pozostał na wozie i próbował ratować konie, trafił do zakopiańskiego szpitala – relacjonował Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.
W pierwszej chwili koń, który uderzył w bariery wydawał się być w stosunkowo dobrym stanie, ale obrażenia zwierzęcia okazały się bardzo poważne. - Koń wstał i o własnych siłach do przyczepki został załadowany. Został przewieziony do stajni, gdzie był później opatrzony i przeprowadzono dokładne oględziny nogi. Po konsultacji lekarze podjęli decyzję o jego uśpieniu – mówi Stanisław Chowaniec, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka.
Policja ustala dokładne okoliczności wypadku.
Źródło: TVN24 Kraków / PAP