Na początku ubiegłej kadencji przewodniczący krakowskiej rady miasta Bogusław Kośmider zadał sobie pytanie, jak uspokoić "niegrzecznych" radnych. W prowadzeniu obrad przeszkadzały bowiem spóźnienia i głośne rozmowy. – Są kary regulaminowe, ale z dorosłymi ludźmi sprawy lepiej rozwiązywać po dżentelmeńsku – mówi nam przewodniczący.
Rozwiązaniem okazała się świnka-skarbonka.
- Gdy któryś z radnych przeszkadza, jest poproszony o wrzucenie pieniędzy do świnki. Na początku była to ustalona kwota: 10 złotych. Teraz jednak niefrasobliwi radni są hojniejsi – mówi nam Kośmider. – Niektórzy wrzucają nawet 50 złotych, bo jak mówią, będą z tej kwoty "korzystali" w dalszej części obrad – dodaje. Zdarza się też, że za głośne zachowanie muszą zapłacić obecni na Sali dziennikarze.
Szczytny cel
W krakowskim magistracie jest już trzecia świnka skarbonka. Dwie ostatnie trzeba było rozbić, by wydobyć zgromadzoną gotówkę. I tak po 2,5 roku udało się uzyskać 1200 złotych, później z kolejnej 700. Teraz w skarbonce jest już kilkaset złotych.
Pieniądze uzyskane w ten sposób rada miejska przekazuje na cele charytatywne. A radni? – Z roku na rok są coraz grzeczniejsi – zapewnia Kośmider.
Autor: mmw/gp / Źródło: TVN24 Kraków/ Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Bogusław Kośmider