Ktoś strzelał do księży chodzących po kolędzie w Rzeszowie. Jeden z duchownych został trafiony w rękę. Nic mu nie jest, ale policja przyznaje: mogło to się skończyć tragicznie.
Księża z parafii Świętej Rodziny na osiedlu Krakowska-Południe chodzili w sobotę po kolędzie przy ulicy Solarza w Rzeszowie. To najprawdopodobniej z jednego z okien na tym osiedlu padły strzały.
- Mamy zgłoszenie o trzech takich incydentach, strzelał ktoś z bloku. Jeden ksiądz został trafiony, nie ma obrażeń – informuje Adam Szeląg, rzecznik prasowy rzeszowskiej policji. Poszkodowani złożyli zawiadomienie w komendzie.
Na razie policja nie wie na pewno, z czego strzelano – To mogła być na przykład wiatrówka, pistolet gazowy, ale mogła też być zabawka – mówi Szeląg w rozmowie z tvn24.pl. Policja nie ma jednak wątpliwości: nawet jeśli użyto zabawki, to sytuacja mogłaby skończyć się tragicznie. Na przykład gdyby pocisk trafił któregoś z księży lub ministrantów w oko. Dlatego postępowanie jest prowadzone w związku z artykułem 160 Kodeksu karnego, czyli narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
- To głupia, ale niebezpieczna zabawa – podsumowuje rzecznik.
"Strzelać z okna do człowieka?"
O zdarzeniu, jak podaje "Gazeta Wyborcza", parafianie dowiedzieli się podczas niedzielnego nabożeństwa. - Ksiądz mówił o tym na każdej mszy świętej. Podkreślił, że nie wie, skąd takie traktowanie. Tłumaczył, że księża nie są nachalni, nie "kopią w drzwi". Akceptują, kiedy ktoś nie chce ich wpuścić i przyjąć kolędy. Ksiądz dodał, że sytuacja mogła się skończyć gorzej, bo z księdzem chodziło dwóch ministrantów. To nastoletni chłopcy, jeszcze dzieci - mówi cytowana przez Wyborczą mieszkanka osiedla Krakowska-Południe.
Informacja o zdarzeniu pojawiła się też na facebookowej grupie zrzeszającej mieszkańców Rzeszowa. Wielu komentujących było wstrząśniętych sytuacją.
"Nie chcę - nie przyjmuję, ale żeby strzelać z okna do człowieka?" – dziwiła się jedna z internautek. Inna – jak wynika z jej komentarza, mieszkanka osiedla – pisała o "małym chłopcu z pistoletem na kulki, który w tym bloku odwiedza babcię". Podejrzewała, że to on mógł stać za incydentem.
Poszkodowani księża nie chcą rozmawiać o zdarzeniu. – Już dość powiedzieliśmy, teraz tą sprawą zajmuje się policja – powiedział ks. Grzegorz Kałdowski, proboszcz parafii Świętej Rodziny.
Proboszcz przekazał nam, że księżom i ministrantom nic się nie stało. Powiedział również, że to pierwsze tego typu zdarzenie. Tę informację potwierdził również ks. Tomasz Nowak, rzecznik prasowy rzeszowskiej kurii.
- Nie przypominam sobie, by w poprzednich latach miały miejsce takie akty przemocy. Jeśli jednak chodzi o jakieś zwykłe nieprzyjemności, to parafie nie mają obowiązku nam ich zgłaszać – zaznaczył Nowak.
Źródło: TVN24 Kraków / Gazeta Wyborcza