Obiecał podwyżki i zerwał porozumienie. Związki: łamie prawo. Dyrektor: nie jestem przestępcą!

Spór w tarnobrzeskim szpitalu trwa od kwietnia ubiegłego roku
Spór w tarnobrzeskim szpitalu trwa od kwietnia ubiegłego roku
Źródło: tvn24

Po akcji protestacyjnej w tarnobrzeskim szpitalu dyrektor podpisał z pracownikami porozumienie, na mocy którego zobowiązał się do wypłacenia podwyżek w transzach. Jednak tuż przed terminem wypłaty drugiej raty, porozumienie zerwał. Działające w szpitalu związki są oburzone. – Dyrektor łamie prawo – mówią. Ten tłumaczy się problemami finansowymi placówki.

W sierpniu ubiegłego roku do akcji protestacyjnej w tarnobrzeskim szpitalu przyłączyło się prawie 750 osób. W protest włączył się średni i pomocniczy personel medyczny raz pracownicy administracji – czyli wszyscy zatrudnieni w placówce, poza lekarzami. Pracownicy domagali się podwyżki.

Ostatecznie we wrześniu ubiegłego roku dyrektor placówki Wiktor Stasiak podpisał ze związkowcami porozumienie. Zobowiązał się do systematycznego podnoszenia płacy podstawowej. Podwyżki miały nastąpić w transzach. Pierwszą, w wysokości 160 zł pracownicy otrzymali jeszcze we wrześniu.

"Nie jestem przestępcą"

Kolejna transza w wysokości 200 zł miała zostać wypłacona w kwietniu br. Jednak niedługo przed tym dyrektor zerwał porozumienie ze związkami. Te są oburzone. – Zgodnie z ustawą, po podpisaniu porozumienia ta podwyżka już obowiązuje – tłumaczy Stanisława Piekarczyk, w-ce przewodnicząca Związku Pielęgniarek i Położnych, działającego na terenie placówki. Związki są zgodne: dyrektor łamie prawo.

- Nie jestem przestępcą! Uważam, że prawa nie naruszyłem – odpowiada Stasiak. I tłumaczy: szpital ma finansowe kłopoty. – Wzrosło zadłużenie szpitala, są też problemy z realizacją pakietu onkologicznego. Jeśli wypłacone zostaną te podwyżki, to wkrótce szpital częściowo może zostać zajęty przez komorników – zaznacza w rozmowie z portalem tvn24.pl

Jak twierdzi, zadłużenie szpitala w ubiegłym roku wyniosło 6,5 mln złotych. W tym może wynieść nawet 12,5 mln. – Wypłata podwyżek to w skali miesiąca kwota 220 tys. złotych.

Poszli dyrekcji na rękę

Jednak związkowcy tłumaczą, że i tak poszli dyrekcji na rękę. – Wcześniej domagaliśmy się 800 zł wypłaconych od razu. Świadomi problemów szpitala zgodziliśmy się jednak, by podwyżka była niższa i nastąpiła w transzach – podkreśla Piekarczyk. Pracownicy czują się oszukani, bo wzrost płac dyrektor obiecał zaraz po tym, jak objął swoją funkcję.

Związków nie przekonuje też argumentacja dyrektora. – Wciąż tłumaczy się rosnącymi kosztami utrzymania placówki. Jednak koszty żywności i koszty życia w ogóle też rosną, a my od 8 lat nie mieliśmy żadnej podwyżki – podkreśla Piekarczyk.

Element kampanii?

Dlaczego więc we wrześniu ubiegłego roku, mimo finansowych kłopotów szpitala dyrektor podpisał jednak porozumienie? – Zrobiłem to mimo ogromnych wątpliwości. Taka była wola strony – mówi i przyznaje: przeliczyłem się. Stasiak zaznacza, że wtedy był bardzo optymistycznie nastawiony co do przyszłej finansowej sytuacji placówki. – Liczyliśmy na większy kontrakt, myśleliśmy też, że choć o złotówkę wzrośnie wartość punktu za hospitalizację. Wtedy moglibyśmy zyskać nawet milion złotych – tłumaczy.

Stasiak mówi też, że bał się strajku, który zapowiadali pracownicy w wypadku nie zawarcia porozumienia. – To naraziłoby szpital na kolejne straty – zaznacza.

Pracownicy zarzucają jednak dyrektorowi, że podpisanie porozumienia było elementem kampanii wyborczej. Stasiak kandydował bowiem w ubiegłym roku na prezydenta miasta z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. – To absolutnie nie miało nic wspólnego z kampanią – odpiera zarzuty dyrektor.

Na razie nie wiadomo, co będzie dalej z porozumieniem. Dyrektor chciałby, aby tymczasowo zawiesić jego wykonanie. – Nie wiem jeszcze na jaki okres - mówi. Na to jednak nie chcą zgodzić się związki i zapowiadają, że pójdą do sądu. – Nie widzimy dla nas innego rozwiązania w tej sytuacji – mówi Piekarczyk.

Bezowocne spotkania

W piątek w Rzeszowie działające w szpitalu związki mają spotkać się z dyrektorem i marszałkiem województwa, Władysławem Ortylem. Jednak strony nie są przekonane, czy spotkanie przyniesie rozwiązanie. – Związki liczą, że przyjedzie dobry marszałek, złoży deklarację, a ta zmieni się w ustawę. To bardziej optymistyczne nastawienie niż to, które ja miałem podpisując porozumienie – mówi Stasiak.

Nie będzie to pierwsze takie spotkanie z marszałkiem. W ubiegłym roku na spotkaniu ze związkami marszałek nie złożył żadnych wiążących deklaracji. Wtedy właśnie doszło do akcji protestacyjnej.

Spór w tarnobrzeskim szpitalu trwa od kwietnia ubiegłego roku.

"My już długo wykazywaliśmy dobrą wolę i chyba byłoby naiwnością dalej tkwić w tym samym punkcie"

"My już długo wykazywaliśmy dobrą wolę i chyba byłoby naiwnością dalej tkwić w tym samym punkcie"

Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: