Kobieta, która przed myślenickim sądem walczy o prawo do opieki nad swoją 5-letnią córką musi dostarczyć zaświadczenie od proboszcza o tym, że jest praktykująca katoliczką. Prezes sądu przyznaje, że takie żądanie "może być niekonstytucyjne", ale zaznacza, iż sąd z wymogu się nie wycofa.
Mecenas Michał Warcholik, którego klientka ma dostarczyć zaświadczenie jest żądaniem sądu zaskoczony i podkreśla, że po raz pierwszy spotyka się z taką sytuacją.
- Taka prośba mogłaby być ewentualnie wystosowana, jeśli kwestia religii miałaby jakieś znaczenie (np. gdyby para była innego wyznania), albo gdyby którakolwiek ze stron wyciągnęła kwestie religijne w charakterze argumentu podczas rozprawy – tłumaczy. Jednocześnie zaznacza, że nic takiego nie miało miejsca. Ani jego klientka, ani ojciec 5-latki, z którym kobieta walczy o prawo do opieki nie poruszali tematu religii.
Żądanie jest niekonstytucyjne?
Ze stanowiskiem prawnika zgadza się Marcin Hałgas, prezes myślenickiego sądu.
- Trudno mi oczywiście tłumaczyć nie swoją decyzję, jednak takie żądanie rzeczywiście może być niekonstytucyjne – przyznaje sędzia. I dodaje: - Zgodnie z artykułem 53 Konstytucji nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.
Hałgas nie chce jednak przedwcześnie oceniać decyzji sędzi prowadzącej sprawę. - Gdyby strona sama, jako pierwsza, ujawniła swój światopogląd, jako argument w sprawie, to wtedy mogłaby zajść konieczność weryfikacji – zauważa. I przyznaje, że w myślenickim sądzie jeszcze nie żądano takiego dokumentu.
Uchylą rygor pominięcia?
Kobieta wystąpiła do sądu o uregulowanie kontaktów jej 5-letniej córki z ojcem dziecka. Postępowanie w tej sprawie toczy się już od ponad dwóch lat w Wydziale Rodzinnym Sądu Rejonowego w Myślenicach. W tym czasie sąd zdecydował o tymczasowym umieszczeniu w rodzinie zastępczej nie tylko 5-latki, ale też drugiej córki kobiety (ma innego ojca - red.). Dzieci mają pozostać tam do czasu zakończenia postępowania sądowego.
Na czwartek zaplanowana jest kolejna rozprawa. I wtedy sąd powinien otrzymać zaświadczenie od proboszcza. Adwokat zapewnia, że jego klientka, na pewno takiego dokumentu nie dostarczy. Wysłał skargę do prezesa sądu. Zarzuca sędzi, że naruszyła prawa i wolności osobiste jego klientki. Zaznacza, że uzyskanie informacji o przekonaniach religijnych osoby będącej stroną procesu nie może tez powodować jakichkolwiek skutków prawnych.
Mimo kontrowersji sąd nie wycofa się z żądania, bo jak tłumaczy prezes, "pismo zostało już wysłane". Nie jest jednak wykluczone, że sąd uchyli "rygor pominięcia".
Gdyby sąd tego nie zrobił, a klientka mecenasa Warcholika nie przedstawiłaby zaświadczenia od proboszcza, przestałaby być brana pod uwagę, jako strona w sprawie. Mogłoby to oznaczać, że jej córka pozostanie w rodzinie zastępczej lub prawa do opieki nad nią trafią do ojca dziewczynki.
Ćwiąkalski: w Polsce jest swoboda wyznania
- Dla mnie to zadziwiające. Jakież znaczenie dla postępowania może mieć to zaświadczenie? Zresztą dopytywanie się przez sąd, czy ktoś jest praktykującym katolikiem, może być po prostu niekonstytucyjne, gdyż w Polsce obowiązuje przecież swoboda wyznania - podkreśla na łamach "Gazety Wyborczej" były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock