Inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami dostali zgłoszenie o rannym psie na autostradzie A4. Pojechali na miejsce, jednak zarządca autostrady i policja nie pozwolili na podjęcie interwencji. Trzeba było zaczekać na specjalistę, z którym firma Stalexport ma podpisaną umowę. Materiał "Faktów w południe".
Przedstawiciele KTOZ są oburzeni.
„Poinformowano inspektorów, że Stalexport (firma zarządzająca autostradą – red.) już zawiadomił firmę, z którą mają podpisaną umowę na zabezpieczanie rannych zwierząt z terenu autostrady. Inspektorka próbowała ustalić telefonicznie w głównej siedzibie firmy Stalexport, co to za firma, jednak nie uzyskała odpowiedzi, a wręcz została poinformowana, że takie odpowiedzi udzielane będą tylko na wniosek pisemny” – czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie KTOZ na portalu społecznościowym.
Jak podaje Towarzystwo, policja nie zgodziła się na wstrzymanie ruchu na autostradzie, by inspektorzy mogli zbliżyć się do psa i przenieść go w bezpieczniejsze miejsce.
- To była wspólna decyzja przedstawiciela zarządcy drogi i policji. Przy każdej autostradzie funkcjonuje specjalny podmiot, który zajmuje się zwierzętami pojawiającymi się na drodze. Tylko specjalna jednostka jest upoważniona do interwencji. Inspektorzy KTOZ najprawdopodobniej nie byli przygotowani do podjęcia interwencji na autostradzie, nie mieli kamizelek odblaskowych – argumentuje Rafał Czechowski, rzecznik prasowy Stalexportu. Dodaje też, że "nikt nie kwestionuje umiejętności pracowników KTOZ, ale to są naprawdę specjalne okoliczności”.
KTOZ musiało odjechać
Specjalista wezwany przez firmę zjawił się na miejscu około 40 minut po przyjeździe przedstawicieli KTOZ.
- Przyjazd zajął mu tyle czasu, ponieważ ten pan przyjeżdżał z Krakowa – tłumaczy Czechowski.
„Pan który przyjechał przez kolejne 15 minut nie wysiadł z samochodu, inspektorzy znów interweniowali u policjantów, żeby pomogli im zabezpieczyć psa. Jedyną odpowiedzią jaką uzyskali było, że mają natychmiast odjechać, bo stoją w miejscu, gdzie nie mogą(…,) a Pan z tajemniczej firmy nie zabezpieczy psa, dopóki nie odjadą” – czytamy dalej w informacji opublikowanej przez KTOZ.
Tę wersję zdarzeń potwierdza tez Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej komendy policji.
- Nic mi nie wiadomo o takiej sytuacji. Nie wiem, dlaczego miałoby się tak stać – usłyszeliśmy natomiast od rzecznika Stalexportu. Czechowski poinformował nas natomiast, że specjalista przetransportował ranne zwierzę do najbliższej kliniki weterynaryjnej, która znajdowała się w Zabierzowie. Z powodu rozległych obrażeń wewnętrznych (m.in. przetrąconego kręgosłupa) pies został uśpiony.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: KTOZ / Facebook