W Nowym Sączu (Małopolska) zorganizowano spotkanie z Jerzym Ziębą, propagatorem tak zwanej naturoterapii. Na wykładzie było ponad 200 osób, tylko jedna z nich miała mieć założoną maseczkę. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Na tym etapie - jak informują śledczy - nikt nie usłyszał zarzutów.
Śledztwo dotyczy możliwości spowodowania zagrożenia epidemiologicznego i jest na razie prowadzone w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. O decyzji nowosądeckiej prokuratury rejonowej poinformował jej szef Jarosław Łukacz.
Jerzy Zięba z wykształcenia jest inżynierem górnictwa. Propagowane przez niego poglądy są niezgodne z aktualnym stanem wiedzy medycznej i wiedzy naukowej, a przed głoszonymi przez niego opiniami na temat koronawirusa przestrzegali w lutym 2020 Główny Inspektor Sanitarny i Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. W ich ocenie stanowią one zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.
Ponad 200 osób, maseczkę miała mieć tylko jedna
Ze wstępnych informacji śledczych wynika, że na spotkaniu z autorem książki "Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie", w nowosądeckim Miejskim Ośrodku Kultury 11 grudnia było obecnych ponad 200 osób. Wszyscy, poza jedną dziennikarką, byli bez maseczek, nie było też mowy o zachowaniu dystansu. Tylko część deklarowała, że jest zaszczepiona.
- Zostało wszczęte śledztwo z artykułu 165 dotyczące domniemanego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego. Przedmiotem tego postępowania jest przede wszystkim określenie okoliczności zdarzenia i ustalenie, czy przeprowadzone w Nowym Sączu spotkanie mogło doprowadzić do spowodowania zagrożenia epidemiologicznego – przekazał Łukacz.
Kara do ośmiu lat więzienia
Jak wyjaśnił Prokurator Rejonowy w Nowym Sączu, chodzi o formę tego spotkania. Śledczy mają przeanalizować poszczególne przepisy w zakresie organizacji tego typu spotkań i ustalić, czy zostało naruszone prawo w tym zakresie. Dotychczas zabezpieczono dokumentację, nagrania z monitoringu i dokonano wstępnych przesłuchań świadków.
- Obecnie trwają czynności procesowe. Będziemy pozyskiwali dokumentację z sanepidu i ustalali faktyczną liczbę uczestników spotkania. To przestępstwo jest zagrożone karą od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności - powiedział prokurator Łukacz.
Źródło: PAP, TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock