W hali dawnego Siarkopolu w Tarnobrzegu leżą sterty niebezpiecznych materiałów. To między innymi o opakowania przeterminowanych leków, butle z chemikaliami i podręczne miotacze gazu łzawiącego, używane przez policję. Firma, która miała te przedmioty zutylizować nie wykonała swojego zadania.
Teraz sprawą porzuconych materiałów zajmuje się prokuratura w Tarnobrzegu.
- Znaleziono m.in. butle z niezidentyfikowanymi chemikaliami. Nie było ryzyka wybuchu, ale ryzyko zanieczyszczenia środowiska lub narażenia zdrowia ludzi było duże – informuje Adam Cierpiatka, rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury okręgowej.
Mieli wyburzać halę
Składowisko odpadów w dawnej hali Siarkopolu zostało ujawnione w połowie kwietnia. Prokuraturę poinformowali o nim pracownicy firmy, która miała zająć się wyburzeniem budynku. Już dwa dni później prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Niebezpieczne materiały nadal znajdują się w budynku, jednak teraz przez cały czas teren patrolują policjanci.
W hali znaleziono m.in. opakowania z różnymi lekami, pojemniki z podręcznymi miotaczami gazu i pojemniki z bliżej nieokreśloną substancją chemiczną. Jak podkreśla rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury, „było tego naprawdę dużo”. Nadal prowadzone są ekspertyzy mające na celu ustalenie, z jakiego rodzaju chemikaliami mamy co czynienia – wiadomo już jednak, że są to szkodliwe dla środowiska odpady.
Portal echodnia.eu podaje, że pojemniki zawierają żrące kwasy i odczynniki chemiczne.
Firma "zniknęła"
- Ustaliliśmy, że budynek należy do firmy, zajmującej się termiczną utylizacją odpadów. Miała ona zlikwidować te materiały – tłumaczy Cierpiatka. Jak dodaje, wobec firmy prowadzone są też inne postępowania, związane m.in. kwestiami podatkowymi. Z przedstawicielami firmy nie udało się nam skontaktować.
Osobie lub osobom odpowiedzialnym za porzucenie tak dużej ilości niebezpiecznych odpadów grozi do pięciu lat więzienia.
Autor: wini / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl