Sprawa znikających stawów w małopolskiej wsi Masłomiąca w gminie Michałowice skończy się w sądzie. Krakowska prokuratura oskarżyła ich właściciela, Tomasza N., o spowodowanie "zagrożenia dla skupisk roślin i siedlisk zwierząt, w tym objętych ochroną gatunkową".
"Niszczący wpływ na środowisko"
W praktyce chodzi o szereg działań, które przedsiębiorca podejmował tam przez niespełna rok od kwietnia 2024 roku. To przede wszystkim wypompowywanie ze stawów wody i zasypywanie ich odpadami budowlanymi, ale też wycinanie drzew. Sprawa oburza tym bardziej, że wszystko to działo się już w okresie lęgowym żyjących tam ptaków. W dodatku stawy wpisane są od lutego 2025 roku do rejestru zabytków (wcześniej były w gminnej ewidencji zabytków) i znajdują się w otulinie Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego.
Na prowadzone prace mężczyzna nie miał żadnych pozwoleń.
"Uzyskana w toku śledztwa opinia biegłego z zakresu inżynierii środowiska pozwoliła na ustalenie, że przeprowadzone w obrębie pięciu stawów prace (...) miały niszczący wpływ na środowisko (...). Występujące na terenie rekultywacji gatunki roślin zostały zniszczone, a teren przeznaczony na siedliska i gniazda uległ znacznej redukcji" - przekazała prokurator Oliwia Bożek-Michalec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Tomaszowi N. grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo do dwóch lat więzienia.
"Ogromna strata krajobrazowa"
Zawiadomienie w tej sprawie złożyło do prokuratury Towarzystwo na Rzecz Ochrony Przyrody. - Mężczyzna spuścił wodę ze wszystkich stawów, dokonał przekopy do cieku wodnego, który następnie idzie do rzeki Dłubni, gdzie znajduje się ujęcie wody pitnej. To było zagrożenie dla jakości wody pitnej - powiedział nam prezes stowarzyszenia, Mariusz Waszkiewicz.
Przyrodnik podkreślił, że prace na stawach były wykonywane "w najgorszym możliwym momencie". - Oczywiście padły ryby, było też zagrożenie dla chronionych płazów, ale też dla chronionych ptaków wodno-błotnych. Tam już były lęgi, młode łabędzie i kaczki. Jak Tomasz N. spuścił wodę, to ludzie widzieli chodzące tam psy i koty, które mogły spokojnie polować na pisklęta. Wycięte drzewa i szuwary to z kolei niszczenie miejsc lęgowych dla ptaków. Ogromna strata krajobrazowa - ocenił prezes Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody.
Waszkiewicz poinformował, że stawy były zasypywane odpadami przetransportowanymi tam z budowy północnej obwodnicy Krakowa. - Gołym okiem było widać tam gruz, pręty, styropian - wymienił przyrodnik.
Mariusz Waszkiewicz podkreślił, że jeśli właściciel wywiezie odpady, to przyroda w stawach powinna odrodzić się w ciągu najbliższych kilku lat.
Sprawą zajmowali się w przeszłości dziennikarze "Uwagi" TVN, którzy skontaktowali się z Tomaszem N. Ten nie chciał jednak odpowiadać na ich pytania. Zapewniał jedynie - podobnie jak dziennikarzy innych redakcji - że nie spuszcza ze stawów wody. Zgodnie z ustaleniami prokuratury mijał się on jednak z prawdą.
Początkowo państwowe i lokalne instytucje niechętnie zajmowały się sprawą. Sołtys wsi podkreślała, że wielokrotnie mieszkańcy zawiadamiali straż gminną i policję. Efektów nie było jednak widać. Sprawę potraktowano priorytetowo po materiałach dziennikarzy.
- Te trzy stawy muszą zostać ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców i ze względu na ochronę środowiska. A także dziedzictwo kulturowe, które tam w tej chwili się znajduje – mówił "Uwadze" TVN Wojciech Kozak, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Wody Polskie w Krakowie.
W lutym tego roku służby wojewody małopolskiego poinformowały, że Wody Polskie prowadzą "działania zmierzające do przywrócenia stawów sprzed ich nielegalnej likwidacji".
Spytaliśmy Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie o to, jaki efekt przyniosły te działania. Czekamy na odpowiedź.
Autorka/Autor: Bartłomiej Plewnia
Źródło: tvn24.pl, "Uwaga" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie