Na karę 8 lat i dwóch miesięcy więzienia skazał w środę Sąd Okręgowy w Rzeszowie (woj. podkarpackie) 45-letniego Marka T. między innymi za odcięcie tasakiem lewej dłoni w nadgarstku 21-letniemu mężczyźnie. Oskarżony ma także zapłacić na rzecz pokrzywdzonego nawiązkę w wysokości 20 tysięcy złotych. Wyrok nie jest prawomocny. Strony nie wykluczają złożenia apelacji.
Marek T. za odcięcie dłoni otrzymał karę 8 lat pozbawienia wolności, zaś za posiadanie substancji psychotropowych - trzy miesiące. Sąd za oba te czyny wymierzył mu karę łączną 8 lat i dwóch miesięcy pozbawienia wolności.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marzena Ossolińska-Plęs wskazała, że sąd dał wiarę zeznaniom pokrzywdzonego Maksymiliana B., które były spójne, logiczne i konsekwentne. Natomiast wyjaśnienia oskarżonego się zmieniały - początkowo pokrywały się z zeznaniami pokrzywdzonego, później się zmieniły i oskarżony mówił, że celował tasakiem w rower.
Jednak, jak podkreśliła sędzia, zeznania pokrzywdzonego, protokoły z miejsca oględzin miejsca zdarzenia i roweru przeczą wersji podawanej przez Marka T. Sąd dlatego nie dał wiary jego wyjaśnieniom.
Sąd wziął pod uwagę niewielką odległość oskarżonego od pokrzywdzonego w chwili zdarzenia, narzędzie, jakim posługiwał się oskarżony i siłę, z jaką został zadany cios.
- Te wszystkie elementy wskazują na to, że działania oskarżonego nie zmierzały na pewno do tego, żeby pokrzywdzonego przestraszyć, tylko żeby po prostu zrobić mu krzywdę - zaznaczyła sędzia.
Podkreśliła jednocześnie, że nie ma możliwości zweryfikowania, czy T. chciał odciąć rękę, ale "jeżeli ktoś posługuje się tego typu narzędziem o długości 505 milimetrów, jeżeli zadaje cios z dużą siłą, to ma pełną świadomość tego, że wyrządzi poważną krzywdę" - dodała.
Zwróciła także uwagę, że to, że pokrzywdzonemu szybko udzielono pomocy, że udało się przyszyć odciętą dłoń, to nie jest zasługa oskarżonego, który uciekł z miejsca zdarzenia, ale mieszkającej w pobliżu kobiety, która do przyjazdu karetki zabezpieczyła ranę i leżącą na chodniku dłoń. Sędzia dodała jednocześnie, że według wiedzy sądu, Maksymilian B. nie odzyskał całkowitej sprawności w lewej ręce.
Marek T. był wcześniej wielokrotnie karany m.in. za przestępstwa przeciwko mieniu, w tym kradzieże, kradzieże z włamaniem, paserstwo oraz kierowanie pojazdem mechanicznym po pijanemu.
Zmieniał łańcuch w rowerze, stracił dłoń
Do zdarzenia doszło we wrześniu 2021 roku na ulicy w Leżajsku. Policja otrzymała zgłoszenie od mężczyzny, który poinformował, że w wyniku napadu nieznanego sprawcy została mu odcięta lewa dłoń. Jak ustalili śledczy, zaatakowany mężczyzna sam powiadomił telefonicznie o zdarzeniu kolegę i wezwał pomoc.
Poszkodowany Maksymilian tuż przed atakiem jechał rowerem do swojego kolegi. W pewnym momencie spadł mu łańcuch, dlatego się zatrzymał. W tym samym czasie, tą samą drogą, oskarżony Marek T. jechał skuterem z pobliskiej stacji do domu.
- Przejeżdżając ulicą Lipy, zauważył znanego mu Maksymiliana B. Następnie zatrzymał się, podszedł do pokrzywdzonego i przy użyciu tasaka zadał mu uderzenie w lewą rękę, powodując odcięcie dłoni, po czym odjechał z miejsca zdarzenia - opisywał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie prokurator Krzysztof Ciechanowski.
Prokuratura: chciał nastraszyć znajomego
Marek T. został zatrzymany we wtorek około godziny 3 w nocy. W jego mieszkaniu policjanci znaleźli narkotyki. Mężczyzna przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. - Oskarżony wyjaśnił, że poznał pokrzywdzonego w lokalu z automatami do gier, którego miał pilnować. Jak wyjaśnił, około miesiąc przed zdarzeniem w tym lokalu miało dojść pomiędzy nimi do nieporozumienia. Dlatego chciał nastraszyć pokrzywdzonego. Natomiast pokrzywdzony w swoich zeznaniach zaprzeczył, aby takie zdarzenie miało miejsce - informował wówczas prokurator Krzysztof Ciechanowski.
Prokuratura oskarżyła Marka T. o to, że przy użyciu tasaka zadał pokrzywdzonemu Maksymilianowi B. jedno uderzenie w nadgarstek lewej ręki, odcinając mu dłoń. W następstwie pokrzywdzony doznał ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i kalectwa oraz, w wyniku masywnego krwotoku z lewej ręki, choroby realnie zagrażającej życiu.
Proces w tej sprawie ruszył w czerwcu ubiegłego roku. Przed sądem oskarżony utrzymywał (podobnie jak w śledztwie), że nie chciał odciąć dłoni 21-latka, a jedynie go nastraszyć. Jak mówił, chłopak odruchowo machnął ręką, a on go w tę rękę uderzył. Oskarżony wyraził też żal z powodu swojego czynu i przeprosił pokrzywdzonego, który nie pojawił się w sądzie.
Z odczytanych przez sąd wyjaśnień T. wynikało, że mężczyzna często woził z sobą na skuterze tasak. "To taki nóż, który się na wsi do kukurydzy używa" - odczytał sędzia z zeznań oskarżonego.
Oskarżony chciał dobrowolnie poddać się karze i zaproponował dla siebie 3,5 roku więzienia. Prokurator na takie rozwiązanie się nie zgodził i - za atak tasakiem - zażądał dla T. 10 lat pozbawienia wolności.
Siedmiogodzinna operacja
Dla lekarzy ze Szpitala Specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie, do którego trafił 21-latek, była to jedna z najtrudniejszych operacji w karierze. Operacja przyszywania odciętej dłoni trwała siedem godzin.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24